Grzechy ich a nasze
Piłat,
Kajfasz i Judasz – to oni skazali Jezusa na śmierć. Ale wina spoczywa również
na kapłanach, pospólstwie, żołnierzach. Wobec wszystkich nich autorzy Ewangelii
używają tego samego czasownika: paradidōmi – wydać, zdradzić.
Jezus
zapowiadał, że zostanie „wydany w ręce ludzi” (Mt 17,22),”wydany na
ukrzyżowanie” (Mt 26,2). I tak się stało: Judasz wydał Go z chciwości kapłanom
(Mt 26,14-16), kapłani „z zawiści Go wydali” Piłatowi (Mt 27,18), a Piłat
„wydał na ukrzyżowanie” żołnierzom (Mt 27,26).
Naturalną
reakcją byłoby powtórzenie za Piłatem: „Cóż więc złego uczynił?” (Mt 27,23). I
daremnie czekalibyśmy na odpowiedź. Rozhisteryzowany tłum krzyczał coraz
głośniej: „Ukrzyżuj Go” (Mk 15,14), a Piłat nie miał odwagi przeciwstawić się
jego woli.
Można
próbować wytłumaczyć ich postępowanie. Na pewno zachodziły pewne okoliczności
łagodzące. Sam Jezus powiedział, że „nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34).
Również apostoł Piotr, zwracając się do Żydów w Jerozolimie, przyznał: „w
nieświadomości działaliście, jak i wasi przełożeni” (Dz 3,17). Apostoł Paweł
dodaje, że gdyby „władcy tego świata” rozumieli w czym rzecz, „nie byliby Pana
chwały ukrzyżowali" (1 Kor 2,8).
Byli
jednak wystarczająco świadomi, by wziąć na siebie odpowiedzialność, skoro
wołali: „Krew Jego na nas i na dzieci nasze" (Mt 27,25). Piotr w dniu
Pięćdziesiątnicy stwierdza dobitnie: „Niechże tedy wie z pewnością cały dom
Izraela, że i Panem, i Chrystusem uczynił Go Bóg, tego Jezusa, którego wy
ukrzyżowaliście". Słuchacze nie tylko nie zaprzeczali, ale „poruszeni do
głębi" pytali, co mają robić (Dz 2,36-37). Szczepan, przemawiając przed
Sanhedrynem, stwierdza bez ogródek, że są „ludźmi twardego karku i opornych
serc i uszu”; oskarża ich o sprzeciwianie się Duchowi Świętemu, stwierdza, że
zdradzili i zamordowali Sprawiedliwego, podobnie jak ich ojcowie zabijali tych,
którzy przepowiadali Jego przyjście (Dz 7,51-52). Podobnych stwierdzeń używa
Paweł, pisząc o sprzeciwie Żydów wobec Ewangelii: „Pana Jezusa zabili, i
proroków, i nas prześladowali" (1 Tes 2,14-16).
Żydzi
nie byli niewinni, ale inni również mają swój udział w śmierci Jezusa.
Apostołowie Piotr i Jan stwierdzają, że to „Herod i Poncjusz Piłat z poganami i
plemionami izraelskimi” wystąpili przeciw Jezusowi (Dz 4,27). My też jesteśmy
winni. Gdybyśmy byli wtedy na ich miejscu, nie uczynilibyśmy nic innego.
Autorzy
Ewangelii ukazują szereg zależności pomiędzy odpowiedzialnością poszczególnych
osób: Judasza, kapłanów, Piłata, żołnierzy. Chciwość, strach i zawiść, chęć
przypodobania się zwierzchnikom, obawa o posadę, widoczne w tamtych
wydarzeniach, dotyczą również i nas. Na krzyż skazali Jezusa ludzie, ale On nie
umarł jako męczennik. Poszedł na śmierć dobrowolnie, rozmyślnie. Jezus sam
siebie wydał na krzyżową śmierć. Po to przyszedł na Ziemię.
Jezus
przez swój chrzest utożsamił się z grzesznikami. Wytrwał zwycięsko wobec pokus;
nie dał się zawrócić na swej drodze do męki. Wielokrotnie zapowiadał swe
cierpienia i śmierć. I konsekwentnie zmierzał do Jerozolimy, aby tam umrzeć.
Często pojawiające się na Jego ustach słowo „musi", wyrażało nie
zewnętrzny przymus, lecz postanowienie, by wypełnić wszystko, co zostało o Nim
napisane. Mówił: „Dobry pasterz kładzie życie swoje za owce" i wyjaśniał:
„Nikt mi go nie odbiera, ale Ja kładę je z własnej woli” (J 10,11-18).
Pisząc
o dobrowolnym wybraniu drogi krzyża przez Jezusa, apostołowie kilka razy
używają czasownika paradidōmi, tego samego co ewangeliści w odniesieniu
np. do wydania Jezusa przez Judasza. Na przykład apostoł Paweł Pisał: „Z
Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie
Chrystus... który mnie umiłował i wydał (paradontos) samego siebie za
mnie” (Ga 2,20). „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas
wszystkich wydał (paredōken), jakżeby nie miał z nim darować nam
wszystkiego?” (Rz 8,32).
Ludzki
aspekt krzyża to Judasz, który wydał Jezusa kapłanom, kapłani – Piłatowi, Piłat
– żołnierzom, którzy Go ukrzyżowali. Aspekt Boży to Ojciec, który wydaje Syna,
i sam Syn, który wydaje siebie, aby za nas umrzeć. Te dwa aspekty łączy ap.
Piotr stwierdzając, że Jezus „według powziętego z góry Bożego postanowienia i
planu został wydany, tego wyście rękami bezbożnych ukrzyżowali i zabili” (Dz
2,23). Jezus był „na to przeznaczony już przed założeniem świata” (1P 1,20).
Poszedł na śmierć dobrowolnie, spełniając wolę swego Ojca.
Ale
dlaczego? Czym szczególnym wyróżniało się ukrzyżowanie Jezusa, że pomimo cierpień, hańby i pogardy,
kojarzonych z taką śmiercią, było doniosłym dziełem, zamierzonym przez Boga?
„Chrystus za nas
umarł” (Rz 5,8) – podkreślali apostołowie. Chrystus cierpiał, aby nas
„przywieść do Boga” (1P 3,18), pojednać człowieka z Bogiem. „Chrystus umarł za
grzechy nasze” (1 Kor 15,3). Nasze grzechy były przeszkodą, oddzielającą nas od
Boga - Jezus usunął je przez własną śmierć. Chrystus wziął na siebie winę,
która należała się nam. Biblia przedstawia śmierć jako Bożą karę za
nieposłuszeństwo. Będąc bez grzechu, nie musiał umierać, ale poniósł śmierć, na
którą my zasłużyliśmy. Umarł dla naszego zbawienia.
Zawsze myślałem,
że ponieważ Chrystus umarł, świat jest automatycznie usprawiedliwiony przed
Bogiem. Byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że konieczne jest podjęcie
jakichś kroków z mojej strony. Gdy ktoś wyjaśnił mi, że Chrystus umarł za mnie,
odpowiedziałem butnie, że wszyscy o tym wiedzą. Ale sam ten fakt, lub też moja
znajomość tego faktu, nie daje mi zbawienia. Złożenie przez Jezusa swojego
ciała na ofiarę to jedno, a co innego – przyjęcie przez człowieka
błogosławieństwa płynącego z Jego śmierci. Bóg nie wciska nam swego daru, swej
łaski na siłę. Musimy je przyjąć przez wiarę. ■
Oprac. N.H. na podstawie: John
Stott, Krzyż Chrystusa, Wydawnictwo Credo, Katowice 2003.
Copyright
© Słowo
i Życie 2004