Alfred Palla
Sąd, Golgota, grób i zmartwychwstanie
Jezus wiedząc, że zbliża się czas Jego męki, poszedł
do ogrodu Getsemane, gdzie często się modlił. Judasz wydał Go tam żołnierzom
pocałunkiem. Straż zabrała Jezusa do arcykapłanów Annasza i Kajfasza, a potem przed
Sanhedryn.
Przed Piłatem
Kapłani chcieli zabić Jezusa, gdyż widzieli w Nim
konkurencję dla swych wpływów. Nie potrafili jednak wytoczyć przeciw Niemu
żadnego konkretnego oskarżenia, a podstawieni świadkowie zaprzeczali sobie
nawzajem. Aby nie ściągać na siebie uwagi i gniewu ludu, który sprzyjał
Jezusowi, kapłani wybrali na aresztowanie i sąd nocną porę. Sanhedryn śpiesznie
wydał wyrok śmierci, ale Żydzi nie mogli go wykonać bez zgody rzymskiego
namiestnika. Piłat nieraz wydawał takie wyroki nie wdając się w szczegóły,
toteż kapłani spodziewali się szybkiej decyzji. Udali się do niego wczesnym
rankiem (J 18,28).
Piłat nie był zadowolony, że wyrwano go z łóżka.
Zamierzał raz dwa załatwić sprawę, ale kiedy Jego wzrok padł na oblicze Jezusa,
zmitygował się. Z przestępcami miał do czynienia na co dzień, dlatego znał się
na ludziach. Bez trudu przejrzał niewinność Jezusa oraz motywy kapłanów. Był
przekonany o niewinności Jezusa, ale nie chciał narażać swej posady. Obawiał
się, że kapłani mogą pomówić go przed cesarzem o sprzyjanie buntownikom. Jezus
był Galilejczykiem, a wiec poddanym Heroda. Piłat odesłał Go więc do niego.
Herod wiele słyszał o Jezusie i oczekiwał jakiegoś cudu. Wypytywał Go, ale
Jezus nie odpowiadał. Herod sponiewierał Go, wydrwił i odesłał z powrotem do
Piłata. Ten próbował szukać kompromisu - zadowolić kapłanów, a zarazem nie
skazywać na śmierć niewinnego człowieka: „Nie popełnił On niczego, czym by na
śmierć zasłużył. Każę go więc wychłostać i wypuszczę” (Łk 23,13-16)
Ubiczowanie i drwiny
Żołnierze zaprowadzili Jezusa do
pretorium w twierdzy Antonia, przylegającej do świątyni jerozolimskiej. Zerwali
z Niego szatę i przywiązali ręce do kolumny, aby Go ubiczować. Rzymianie
używali biczów z rzemieni, na które nadziewali kawałki kości. Najokrutniejszy
był bicz śmierci z kulkami z ołowiu (łac. plumbatae). Ciężki bicz,
spadając na plecy, ramiona, pośladki i nogi, wyrywał całe kawałki ciała,
powodując upływ krwi z naczyń krwionośnych i zranionych mięśni, wymioty,
konwulsje i omdlenia. Plecy, pośladki i uda ofiary bywały tak posiekane, że
widać było nie tylko rozcięte mięśnie, ale nawet kości kręgosłupa.
Piłat chciał uwolnić Jezusa i
sądził, że ubiczowanie usatysfakcjonuje arcykapłanów i przełożonych, i lud.
„Oni zaś nalegali głosem wielkim, domagając się jego ukrzyżowania; a krzyki ich
wzmagały się. Więc Piłat rozstrzygnął, że ma się stać według ich żądania” (Łk
23,23-24). Wydał Go na ukrzyżowanie. Żołnierze naśmiewali się z Jezusa,
nawiązując do oskarżenia, że czynił się królem. Zarzucili Mu na plecy purpurową
szatę, zamiast berła dali Mu trzcinę, a na skronie włożyli Mu koronę cierniową
(Mk 15,16-19). Pluli na Jego twarz, składali szydercze pokłony. Bili Go po
głowie, wbijając głębiej ciernie, powodując przenikliwy ból i obfite
krwawienie. Drwiąco żądali, by prorokował, kto Go uderzył.
Via Dolorosa
Skazanego na ukrzyżowanie
prowadził oddział żołnierzy pod wodzą setnika. O winie informował napis na
desce (łac. titulus), zawieszanej na szyi skazańca, a potem przybijanej
nad głową. Winę Jezusa: „Jezus Nazareński Król Judei” (skrót łac. I.N.R.I.),
napisano w języku hebrajskim, greckim i łacińskim.
Do ramion skazańca przywiązywano
belkę (łac. patibulum), którą później mocowano do pala (łac. stipes).
Tacyt podał, że ów pal zwykle był wbity na stałe w miejscu egzekucji.[i]
Skazany nie niósł więc całego krzyża, choć tak to zwykle ukazują artyści. Nie
byłoby to fizycznie możliwe, gdyż samo patibulum ważyło 35-55 kg.
Odległość między pretorium a
Golgotą wynosiła ponad pół kilometra. Jezus próbował iść, ale nie mógł zajść
daleko z takim ciężarem na ramionach. Głód, pragnienie, całonocne
przesłuchanie, duchowa walka w Getsemane i biczowanie sprawiły, że był w
krytycznym stanie. Kiedy upadł pod niesionym ciężarem, Rzymianie przymusili
niejakiego Szymona z Cyrenei, aby wziął belkę na swe barki (Mk 15,21). Nie
uczynili tego z litości, ale by Jezus nie umarł przedwcześnie.
Ukrzyżowanie
Rzymianie powiedli Jezusa na Golgotę, czyli Miejsce
Czaszki. Nazwa ta nawiązuje do dawnej żydowskiej tradycji, według której tam pochowano
czaszkę pierwszego człowieka - Adama.[ii]
Śmierć Chrystusa na Golgocie przywróciła to, co utraciliśmy przez grzech
pierwszego Adama, dlatego Jezus nazwany jest Drugim Adamem: „Skoro bowiem
przyszła przez człowieka śmierć, przez człowieka też przyszło zmartwychwstanie.
Albowiem jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną
ożywieni” (1 Kor 15,21-22).
Na miejscu egzekucji zdzierano
ze skazańca szatę. Rzucano go na plecy i przybijano ręce do belki. Żołnierze
wykonujący ten wyrok byli dobrze przeszkoleni w anatomii człowieka - gwóźdź
przechodził 2-3 cm poniżej przegubu, przez tak zwaną szczelinę Destota. Dzięki
temu podtrzymywał ciężar ciała na krzyżu i nie powodował wykrwawienia. Sprawiał
natomiast niewypowiedziane męki, gdyż uszkadzał nerw pośrodkowy, co powodowało
fale ognistego bólu w ramionach. Belkę, z przybitym do niej skazańcem, mocowano
do wbitego w ziemię pala. Pismo Święte nie mówi, jak wyglądał krzyż, na którym
umarł Jezus. Odkrycia archeologiczne oraz rzymskie źródła wskazują, że
Rzymianie najczęściej stosowali krzyż w kształcie litery T, zaś
wczesnochrześcijańskie przekazy przeważnie ukazują go w tradycyjnej formie.[iii]
Rozciągnięcie ramion przybitych
do krzyża i obciążonych wiszącym ciałem, powodowało bolesne rozciągnięcie stawów
i ścięgien. W ten sposób wypełniło się starotestamentowe proroctwo, że kości
Jezusa zostaną rozłączone w stawach: „Rozlałem się jak woda i rozłączyły się
wszystkie kości moje... Osaczyła mnie gromada złośników, przebodli ręce i nogi
moje. Mogę policzyć wszystkie kości moje...” (Ps 22,15-17).
Stopy przybijano zwykle jednym
gwoździem o długości kilkunastu centymetrów. W 1968 roku przy drodze z
Jerozolimy do Nablus odkryto grobowiec z czasów Jezusa ze szkieletem
ukrzyżowanego Johanana ben Ha’galgala, w którego stopie wciąż tkwił taki
gwóźdź.
Najwięcej męki sprawiało
oddychanie. Ciążące w dół ciało utrzymywało mięśnie międzyżebrowe w pozycji
wdechu. By dokonać wydechu ukrzyżowany (łac. cruciarius) musiał
prostować swe zgięte kolana i zginać wyprostowane ramiona, aby podciągnąć ciało
w górę. Ten ruch obciążał przebite stopy i obracał nadgarstki wokół gwoździ,
powodując ból wzdłuż nerwu pośrodkowego. Ukrzyżowany musiał powtarzać ten ruch
często, gdyż pojemność płuc w takiej pozycji zmniejszała się z ponad 5 do niespełna 1,5 litra.[iv]
Starte kości nadgarstka wspomnianego wyżej Johanana ukrzyżowanego w I wieku,
pokazują, jak wielkim kosztem odbywało się oddychanie. Wymagało ciągłego
podnoszenia ciężaru ciała na przebitych ramionach. Ciało opadało wskutek
przemęczenia ramion, powodując rozciągnięcie klatki piersiowej i spłycenie
oddechu. To zmuszało ukrzyżowanego do próby pogłębienia oddechów, co można było
osiągnąć tylko zwiększając wysiłek kończyn. Po pewnym czasie mięśnie nóg
tężały, a ramiona drętwiały. Oddech stawał się nierówny i płytki, co prowadziło
do niedotlenienia i zakwaszenia organizmu, a w konsekwencji do arytmii serca.
Utrata krwi na skutek biczowania
oraz przebicia gwoździami stóp i rąk sprawiała, że nerki przestawały pracować,
powodując odwodnienie. Nieznośne stawało się pragnienie. Ewangelie potwierdzają
tę obserwację medyczną, gdyż jednym z ostatnich zanotowanych słów Jezusa na
krzyżu było „pragnę” (J 19,28). Podano Mu gąbkę umoczoną w occie (J 19,29),
wypełniając jedno ze starotestamentowych proroctw: „A w pragnieniu moim napoili
mnie octem” (Ps 69,22).
Z badań medycznych wynika, że
mowa przychodziła ukrzyżowanym z największą trudnością, ponieważ towarzyszył
jej wydech, który na krzyżu sprawiał trudność i ból. Także ten szczegół zgadza
się z Ewangeliami, według których Pan Jezus wypowiedział na krzyżu tylko kilka
krótkich zdań.
Serce otoczone jest cienką
membraną zwaną osierdziem, która tworzy podwójny worek z niewielką ilością
płynu umożliwiającego przesuwanie się błonek osierdzia podczas bicia serca. Po
pęknięciu mięśnia sercowego, gdy przestrzeń między błonkami wypełnia się krwią,
następuje rozerwanie listka osierdzia, co wywołuje porażający ból w tylnej
okolicy mostka. Towarzyszy temu zawsze okrzyk konającego. Także tę obserwację
medyczną potwierdzają Ewangelie, w których czytamy: „Jezus, zawoławszy wielkim
głosem, rzekł: Ojcze, w ręce twoje polecam ducha mego. I powiedziawszy to,
skonał” (Łk 23,46). Powszechnie przyjmuje się, że bezpośrednią przyczyną Jego
śmierci było pęknięcie serca.[v]
Opuszczony przez ludzi i Boga
Chrystus umierał w wielkim osamotnieniu. Jeden z
uczniów zdradził i sprzedał Go, inny się Go wyparł, pozostali się rozbiegli.
Naród Wybrany wydał Go na śmierć w ręce pogan. Ludzie, za których oddawał
życie, wołali „Ukrzyżuj Go!” (Mk 15,13). Gdy Piłat chciał Go uwolnić, wybrali
zbrodniarza Barabasza (Mk 15,14-15). Najbardziej dotkliwa była jednak utrata
więzi z Bogiem Ojcem. Gdy Syn Boży wziął na siebie grzechy świata, przestał
odczuwać bliskość Ojca, gdyż - jak mówi Pismo Święte - grzech oddziela od Boga
(Iz 59,2). Duchowe cierpienie Jezusa było większe od fizycznego bólu, dlatego
wołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mk 15,34).
Jezus wzdragał się przed
śmiercią, jak każdy człowiek. W Getsemane trzykrotnie prosił Boga Ojca, aby Go
ten kielich ominął, kończąc swoją modlitwę słowami: „Wszakże nie co Ja chcę,
ale co Ty” (Mk 14,36). Jezus mógł zejść z krzyża i odejść do nieba, skąd
przyszedł, pozostawiając ludzkość samą z jej grzechami. Wypił jednak do końca
kielich goryczy i umarł - niewinny za winnych, sprawiedliwy za
niesprawiedliwych, „aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot
wieczny” (J 3,16).
Śmierć i pogrzeb Jezusa
Śmierć na krzyżu mogła trwać
nawet dwa dni. Kapłani żydowscy nie chcieli, aby ciała wisiały na krzyżu przez
sabat. Interweniowali w tej sprawie u Piłata (Mk 15,42-43). Gdy ukrzyżowany
dusił się, nie mogąc dłużej wydychać powietrza z płuc, Rzymianie mogli
przyśpieszyć zgon, łamiąc mu golenie. Praktykę tę potwierdzają golenie Johanana
ben Ha’galgala, połamane jednym uderzeniem, tuż przed jego śmiercią.
Jak podają Ewangelie, żołnierze
połamali golenie dwóm złoczyńcom. Kości Jezusa nie zostały połamane, bo On już
nie żył (J 19, 31-33). Gdy Józef z Arymatei prosił Piłata o ciało Jezusa, by je
pochować, ten zdziwił się, że już nie żyje i sprawdził u setnika, czy to prawda
(Mk 15,44).
Ukrzyżowania dokonywali czterej
żołnierze pod wodzą setnika, którego zwano exactor mortis. Znali się na
tej robocie. Skoro nie połamali goleni Jezusa, musieli być pewni, że nie żyje.
Gdyby skazaniec przeżył, ponieśliby karę śmierci. Dlatego zanim wydali ciało
ukrzyżowanego, rutynowo przebijali jego bok (J 19,33-34). Był to cios ćwiczony
przez piechotę rzymską, polegający na wbiciu włóczni w prawe płuco, pomiędzy
piątym i szóstym żebrem pod takim kątem, aby trafić w serce.[vi]
Taki cios zadano Jezusowi, zanim Jego ciało zdjęto z krzyża. W efekcie takiego
ciosu - zdaniem lekarzy - z wysięku do jamy osierdziowej i jam opłucnych
powinno wypłynąć nieco płynu przypominającego wodę, a potem krew z jamy serca.
Pokrywa się to z relacją apostoła Jana, który jako naoczny świadek zapisał, że
po przebiciu włócznią z boku Jezusa wypłynęła krew i woda (J 19,34-35).
Po otrzymaniu zgody Piłata Józef
z Arymatei i Nikodem „wzięli ciało Jezusa i zawinęli je w prześcieradła z
wonnościami, jak Żydzi mają zwyczaj chować umarłych” (J 19,38-42). W pobliżu
Golgoty był nowy grobowiec i w nim pochowano Jezusa. „A był to dzień
Przygotowania i nastawał sabat” (Łk 23,54).
Zmartwychwstanie
Niewiasty powróciły z wonnościami
trzeciego dnia, aby dokończyć pochówku. „I zastały kamień odwalony od grobowca.
A wszedłszy do środka, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy były z tego powodu
zakłopotane, stało się, że oto dwaj mężowie przystąpili do nich w lśniących
szatach. A gdy się zatrwożyły i schyliły twarze ku ziemi, oni rzekli do nich:
Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma go tu, ale wstał z martwych.
Wspomnijcie, jak mówił wam, będąc jeszcze w Galilei” (Łk 24,2-6). Grób był
pusty. Pozostały tylko prześcieradła, w które był zawinięty, i osobno chusta,
która była na Jego głowie (J 20,6-7).
W ówczesnej patriarchalnej
kulturze nikt nie wymyśliłby historii z kobietami w roli pierwszych świadków.
Zeznanie kobiet miało wtedy tak małą wartość, że nie mogły nawet świadczyć w
sądach. Fakt, że Jezus ukazał się najpierw kobietom, był dla pierwszych
chrześcijan niewygodny. Gdyby tak nie było, z pewnością nie zostałoby to
zapisane w Ewangeliach. Kłamstwo nie wyjaśniałoby też niezwykłej zmiany, jak
zaszła w uczniach Chrystusa trzeciego dnia po Jego śmierci. Po Jego
aresztowaniu przestali wierzyć, że był Mesjaszem, ukryli się za zamkniętymi
drzwiami, wrócili do poprzednich zajęć. Nie przyznawali się nawet, że byli Jego
uczniami. Ci sami zalęknieni uczniowie w kilka dni później działali z zapałem
większym niż za Jego życia, byli gotowi umrzeć za wiarę w Jego
zmartwychwstanie.
Saul z Tarsu był nie tylko
sceptykiem, ale prześladował chrześcijan. Gdy zmartwychwstały Jezus objawił mu
się pod Damaszkiem, stał się gorliwym Jego naśladowcą.
Fenomenu chrześcijaństwa nie da
się wyjaśnić bez zmartwychwstania Jezusa. Religia zorientowana na wielbienie
człowieka, który zginął haniebną śmiercią, nie miałaby sensu. Bez
zmartwychwstania Chrystusa nie byłoby chrześcijaństwa.
Pierwsi chrześcijanie byli znani
ze swej uczciwości. Ewangeliści nie ukrywali swoich żenujących zachowań:
ucieczki, zaparcia się Piotra, strachu, niewiary Tomasza. Spisali wiernie to,
czego świadkami byli.
Historycy akceptują starożytne
wydarzenia jako wiarygodne nierzadko na podstawie tylko jednego sprawozdania.
Tymczasem o pustym grobie Jezusa świadczy kilka pozabiblijnych wzmianek oraz
cztery pierwszorzędne źródła - Ewangelie. Historyk Michael Grant napisał:
„Jeśli zastosujemy te same kryteria, które stosujemy wobec innych starożytnych
źródeł pisanych, musimy przyjąć, że istnieją silne i przekonywające dowody
skłaniające do wniosku, że grób ten faktycznie znaleziono pustym”.[vii]
Chrześcijaństwo, którego sednem
jest zmartwychwstanie Jezusa, nie pozyskałoby zwolenników w Judei, gdzie Jezus
został stracony i pochowany, gdyby grób, w którym Go złożono, nie był
rzeczywiście pusty. Tymczasem właśnie stamtąd pochodziły pierwsze tysiące
chrześcijan (Dz 4,4). Starożytne relacje zgodne są, co do tego, że ciało Jezusa
złożono w grobie, który trzeciego dnia był pusty. Ewangelie powstały w czasie,
gdy żyło wielu świadków tych wydarzeń, w tym wrogowie chrześcijaństwa, a jednak
nikt tego faktu nie kwestionował. Nawet antychrześcijańska polemika żydowska
nie zaprzeczała, że na trzeci dzień od śmierci Jezusa grób był pusty. Przywódcy
żydowscy mogliby łatwo zdyskredytować zmartwychwstanie Jezusa, gdyby było
inaczej. Zamiast tego uciekli się do przekupienia żołnierzy, aby rozgłaszali,
że to uczniowie ukradli ciało Jezusa (Mt 28,11-15).
Nikt nie sfilmował zmartwychwstania Jezusa. Nie ma
więc fizycznego dowodu Jego zmartwychwstania, ale nie ma też dowodu przeciwko
niemu! Czy brak materiału dowodowego uniemożliwia sprawiedliwy werdykt?
Bynajmniej. Nikt nie sfilmował T. McVeigha, gdy zaparkował ciężarówkę z dwiema
tonami materiałów wybuchowych przed budynkiem rządowym w Oklahoma City,
zabijając 168 osób, a jednak ława przysięgłych i sędziowie uznali, że jest dość
dowodów poszlakowych, aby wydać wyrok.
Każdy, kto chce mieć rzetelną i
sprawiedliwą opinię w kwestii zmartwychwstania Jezusa, powinien najpierw zbadać
istniejący materiał dowodowy. Wielu sceptyków nie zrobiło tego. Nie odrzucają
zmartwychwstania Jezusa dlatego, że dysponują faktami świadczącymi przeciwko
niemu, lecz z powodu swojego światopoglądu, który skazuje ich na aprioryczne i
nienaukowe założenie, że taki fenomen jest niemożliwy.
Historycy - w odróżnieniu od
wielu filozofów - starają się unikać konstruowania historii według swych
przekonań i badają źródła przy pomocy historycznej metodologii. Wymieniają
przynajmniej dziewięć faktów, tak dobrze poświadczonych, że wszyscy uczeni
zajmujący się tematem akceptują je jako historyczne:
1. Jezus zmarł na krzyżu.
2. Pochowano Go w ogólnie znanym
miejscu.
3. Jego śmierć załamała wiarę
uczniów w to, że był Mesjaszem.
4. Grób, w którym Go złożono był
pusty trzeciego dnia po śmierci.
5. Uczniowie byli przekonani, że
widzieli Jezusa zmartwychwstałego w ciele z krwi i kości.
6. Wiara w Jego zmartwychwstanie
przemieniła ich z ludzi zalęknionych i zagubionych w śmiałych apostołów.
7. Pod wpływem podobnego
doświadczenia nawet sceptycy, jak Jakub, czy wrogowie chrześcijaństwa, jak
Szaweł, stali się chrześcijanami.
8. Większość apostołów zginęła
męczeńską śmiercią z powodu swej wiary w zmartwychwstanie Chrystusa.
9. Zmartwychwstanie Jezusa było
centralną nauką pierwszych chrześcijan, obecną już w najwcześniejszych
wyznaniach wiary.
W świetle powyższych faktów,
ustalonych przy pomocy naukowych metod historycznych, zmartwychwstanie Jezusa
jest nie tylko najbardziej satysfakcjonującym wyjaśnieniem zagadki pustego
grobu, ale i najlepiej poświadczonym wydarzeniem całej starożytności.
(oprac. N.H.)
________________
[i] Seneka, De
Vita Beata, 19:3; Tacyt, Dzieje, 4:3.
[ii]
Apokryficzna 2 księga Adama i Ewy, 8:9-11.
[iii] Np. Ireneusz,
List do Barnaby, 10:8.
[iv] Frederick
T. Zugibe, The Cross and the Shroud, s. 34.
[v] Wiliam D.
Edwards, „On the Physical Death of Jesus Christ”, Journal of American
Medical Association, 21 marca (1986): 1463.
[vi] Kwintylian,
Declarationes maiores, 6:9; w: Gary R. Habermas, The Historical
Jesus: Ancient Evidence for the Life of Christ, s.74.
[vii] Michael
Grant, Jesus, s.176.
Copyright
© Słowo
i Życie 2004