numer 4/2002 Copyright
© Słowo
i Życie 2002 Mój rok 2002 Rok dwa tysiące drugi - jakby dwudziestka przeglądała się w lustrze.
W zasadzie nie lubię końca roku. Początku również. Wszystko jest wtedy dla
mnie jakieś takie... bez energii. Uświadamiam sobie wtedy, że życie jest
pełne cykli, a dla mnie głównym z nich jest rok: pierwszy, drugi, trzeci...
Podobne emocje i przemyślenia towarzyszą mi przy urodzinach, ale wtedy to
jest moje prywatne kończenie i zaczynanie kolejnego roku. A tu w końcu grudnia
i na początku stycznia, wszyscy, chętnie lub nie, kończą rok oznaczony numerem
„n” i rozpoczynają rok „n+1”. A tak, w jakimś marcu, maju czy sierpniu, dzień
mija za dniem, jest „normalnie”, bez poczucia, bez świadomości że uczestniczymy
w jakimś cyklu. Modlę się, żebym ten grudzień ze styczniem potrafiła przeżyć jakoś
lepiej, bardziej radośnie, bardziej twórczo niż to ostatnio bywało. Może
się uda? Obrona pracy magisterskiej, a więc zakończenie studiów (w tym roku
skończył studia również mój brat, a ciekawostką pozostaje, że magistrem został
dokładnie w tym samym dniu, co i ja). Wcześniej było zakończenie pisania
pracy, którą „rodziłam w bólach”, dlatego dla mnie było to teżbyło „wydarzeniemm”.
Potem odkrycie swojego miejsca, gdzie chcę pracować – uczyć matematyki
w „swoim” liceum. Błogosławieństwo relacji z ludźmi – „pęd do ludzi”, umiejętność
nawiązywania z nimi kontaktu i cieszenia się nimi. Jako uczennica tegoż liceum,
miałam poczucie bycia outsiderem, czyli odludkiem. I tak gorąco modliłam
się wtedy o moje relacje z ludźmi. Myślę, że Bóg odpowiedział na tę modlitwę.
Może nie tak szybko, jak tego chciałam czy wyobrażałam sobie, ale On słyszał
moje prośby i uzdolnił mnie do relacji. W roku 2002 poznałam wielu cennych
ludzi, a z wieloma umocniłam przyjaźń lub znajomość. Poza tym z rodzicami i bratem przenieśliśmy się do nowego, przepięknego
mieszkania. „Ponieważ się pogorszyło, to się polepszyło” – komentuje to mój
Tata. Chodzi o to, że nie udało się nam znaleźć kolejnego najemcy nadbudowanego
przez nas strychu, nie mieliśmy więc funduszy na dalsze wynajmowanie skromnego
mieszkania i musieliśmy sami tam zamieszkać. Na szczęście zaciągnięte na
budowę długi były już spłacone. Teraz cieszymy się przestrzenią. Wierzę,
że Bóg prowadził nas i w tym. To, co nowe w moim życiu, to też decyzja o byciu zupełnie, ale to
zupełnie szczerą przed Bogiem i przed sobą. Tak więc przed samą sobą i moim
Panem przyznaję się do tak niechlubnych emocji, jak zazdrość czy nienawiść.
Potrafię też przyznać, że ktoś mi się rzeczywiście podoba. To być może banalne,
ale wydaje mi się, że to ważny krok w moim życiu, a chyba szczególnie jeśli
chodzi o relację z Bogiem i radzenie sobie z sobą samą. Wierzę, że szczerość
jest dla Boga ogromnie ważna. Zauważyłam też, że Bóg przydał mi odwagi do życia, do podejmowania
ryzyka, do snucia śmiałych planów. I wierzę, że ta odwaga pochodzi od Boga. Kiedy myślę: „rok 2002”, uśmiecham się do siebie i do mojego Boga,
i szepczę w sercu: „Dziękuję. Dziękuję Panie, dziękuję Tato”. I tu powiem
o jeszcze jednej rzeczy, która dotarła do mnie w szczególny sposób w tym
roku – Bóg naprawdę jest Panem, to On zna mnie, to On kontroluje wszystkie
okoliczności, On a nie ja czy ktokolwiek, kto wydaje się potężny. A z drugiej
strony to równocześnie jest mój Tata, to znaczy taki ktoś, komu mogę bezgranicznie
zaufać, bo chce dla mnie tylko dobra i kocha mnie „najbardziej na świecie”. Copyright
© Słowo
i Życie 2002
|