Czasopismo Słowo i Życie - strona główna
numer 4/2002

Copyright © Słowo i Życie 2002

Stracony dzień?

Mam kłopot. Moja rodzina stanęła w obliczu braku mieszkania. Sytuację tę można było przewidzieć wcześniej, jednak świadomość jej zaistnienia stanęła przed nami nagle. W niedalekiej przyszłości będziemy musieli przenieść się... No właśnie, nie wiadomo jeszcze, gdzie.

Podjąłem gorączkowe działania: ocena stanu bieżącego, ocena oczekiwań, ocena możliwości. Stres. Wraz z żoną weekend poświęciliśmy na rozeznanie rynku mieszkaniowego. Stres. Nadzieja. Modlitwa. Ukojenie. Stres.

A później przyszedł poniedziałek - dzień pracy, ale jednocześnie dzień kolejnych możliwości: rozmowy ze znajomymi, ogłoszenia w gazetach i w Internecie, telefony do spółdzielni, firm deweloperskich. Stres. Jednocześnie obowiązki służbowe. Moja efektywność ograniczona przez emocje, zmęczenie prawie nieprzespaną nocą, pomysły na kolejne działania i telefony w sprawie mieszkaniowej. Stres.

Wieczorem podsumowanie działań, kolejna ocena sytuacji, pomysły na dalsze działania. I modlitwa. W modlitwie podziękowanie za dzień, który choć niewiele, ale jednak przybliża do ważnego celu. W modlitwie refleksja nad niezbornym sposobem
działania, nad miernymi wynikami poszukiwania, nad znikomą efektywnością w pracy zawodowej. W modlitwie prośba o uporządkowanie moich działań, ukojenie, spokój.

A później przyszedł wtorek. Panie Jezu, bądź przy mnie, prowadź mnie, powierzam Tobie moje kłopoty. Jestem w pracy o 6.45. Odrabiam zaległości. Idzie mi całkiem nieźle. „Popchnąłem" istotny kawałek roboty. Przerwa. Modlitwa. Panie Jezu, dziękuję Ci za opiekę, za spokój, za możliwość koncentracji. Wczorajszy dzień chaotycznych i nerwowych działań był stracony.

Zatapiam się głębiej w modlitwie. Zadaję sobie pytanie (a może nie ja je zadaję?), dlaczego był stracony? Co to znaczy: dzień stracony? No taki, który nie przybliża do celu. Do jakiego celu? Mieszkanie? Praca? No... nie, może też, ale przecież ja swój cel już znam. Tylko on znowu zginął gdzieś w pogoni dnia. Czy więc ten dzień był stracony? Nie. Dzięki tej właśnie rozmowie z Bogiem. Rozmowie, która przypomina o celu życia. Ukojenie...

Nie ma straconych dni. No chyba, że te bez Boga.

Jak Ci mogę podziękować, Panie? Cóż mogę Ci dać? Mogę dać Ci coś bardzo cennego, co dałeś do mojej dyspozycji - czas. To jest ten czas, który chcę poświęcić Tobie, Panie, i ludziom, którzy być może takiej refleksji potrzebują.

Kolejne ukojenie od Boga. Trochę się wstydzę. Łza wzruszenia. Bóg jest dobry.

E.C.

Copyright © Słowo i Życie 2002

Słowo i Życie nr 4/2002