numer 4/2002 Copyright
© Słowo
i Życie 2002 Bóg powszedniego dnia Wypada, by na początku każdego roku napisać coś radosnego, pokrzepiającego.
Żyliśmy kilkadziesiąt lat nadzieją lepszych czasów, ale ani moje, ani następne
pokolenie się ich pewno nie doczeka. Dlatego odejdźmy od polityki, która
często bywa brudna, mimo że przykryta szyldem wspaniałych frazesów o patriotyzmie
i wartościach. Przed nami cały nowy rok, który możemy przeznaczyć na rzeczy codzienne,
potrzebne, ale znikome, przemijające. Zbyt wielu ludzi poświęca mnóstwo czasu
na zabijanie nudy, na rozmowy o niczym, na gapienie się godzinami w ekran
telewizora, wałęsanie po sklepach, na słuchanie „muzyki", która już dawno
nią być przestała. Tłumy idą ulicami bez celu, trwoniąc czas w obezwładniającej
nudzie. Wśród nich są pewno bezrobotni, którzy stracili już nadzieję pomocy
w tym okresie ciągłych eksperymentów ekonomicznych, a nie mają już sił, by
startować w wyścigu szczurów. Dzięki Bogu, nie wiem co to nuda, raczej brak mi czasu. Spełniło
się w moim życiu to, co dawniej słyszałem. Na emeryturze mam mniej czasu
niż kiedyś. Ciągle gonią mnie terminy druku artykułów, nagrań audycji radiowych,
konferencji i odpisywania na listy stałych moich czytelników i słuchaczy.
A organizm już nie ten, co w młodości i wymaga coraz więcej odpoczynku. Chciałbym, by u progu nowego roku każdy z nas zastanowił się: ile
czasu spędza całkowicie bezczynnie? Następnie, ile czasu poświęca na pracę,
ile dla rodziny, na odpoczynek, a ile dla Pana Boga - na modlitwę, czytanie
Słowa Bożego? Proste wyliczenie u większości wykaże, że Bóg istnieje tylko
na marginesie ich życia, o ile w ogóle zaistnieje. Poza tym, gdy głębiej
się zastanowimy, okaże się, że jest nam potrzebny tylko jako Ten, który przebacza
grzechy, daje pokój i oferuje zbawienie. Ale na co dzień? Codziennie potrzebna
jest nam rodzina, towarzysze pracy, może książki i telewizja. To nam wystarcza.
A Bóg? Wielu „chrześcijan" przypomina sobie o Nim dopiero w niedzielę lub
w chwili nieszczęścia czy choroby, zwłaszcza ciężkiej. A On nas codziennie żywi, codziennie chroni, codziennie o nas pamięta
i patrzy na nasze życie, i czeka. Jest nam wierny, bo „czyż niewierność nasza
niweczy wierność Bożą?" (Rz 3,3). Niestety człowiek o tym zapomina, oddalając
się coraz bardziej od Boga. Słowa apostoła Pawła z Listu do Rzymian nadal
i dla nas są aktualne: „Jak napisano: Nie ma ani jednego sprawiedliwego;
nie masz, kto by rozumiał, kto by szukał Boga... Nie ma bojaźni Bożej przed
ich oczami" (Rz 3,10.11.18). Człowiek jest egoistą i ogranicza coraz bardziej
sferę oddziaływania Boga w swym życiu. Uważa, że nie jest On potrzebny w
toku prac dnia codziennego. Co innego w niedzielę. „W tym samym czasie nakładamy pewne ograniczenia na wielkiego Zbawiciela,
który czyni cuda! opracowaliśmy teologię, która czyni Go Panem sfery duchowej,
ale nie naturalnej. Wierzymy np. że On może przebaczyć nasze grzechy, uspokoić
nasze nerwy, zdjąć z nas poczucie winy, dać nam pokój i radość, zaoferować
życie wieczne - to wszystko w świecie niewidzialnym. Ale niewielu z nas zna
Go jako Boga sfery naturalnej, Boga codziennych spraw; Boga naszych dzieci,
naszej pracy, naszych wydatków, naszych domów i małżeństw" - pisał David
Wilkerson w książce „Chcemy więcej Jezusa". Czyż te słowa nie są prawdą o
życiu wielu z nas? Jeżeli tak jest, to czas bić na alarm, gdyż źle to świadczy o naszym
chrześcijaństwie. Bóg nie jest Bogiem tylko od niedzieli i święta. On jest
stały i niezmienny i codziennie czeka na rozmowę z nami, na naszą modlitwę,
na uwielbienie i błogosławieństwo. Marcin Luter napisał: „Słowo Boże zstępuje
na ziemię, by ją zmieniać i odnawiać tak, aby stała się go godna". A czy
znamy to Słowo, czy żyjemy według niego, czy rozpowszechniamy je, by odnawiać
ziemię? A przecież Kościół Reformacji słynął z tego przez wieki. Niestety,
jak zauważył nie żyjący już, wybitny amerykański myśliciel chrześcijański
dr Francis Schaeffer: „Ostatnich kilka pokoleń zdeptało prawdy Reformacji
i to, co one ze sobą przyniosły". Gdzie jest powszechna znajomość Słowa Bożego,
z której byliśmy dumni? Gdzie podziała się twarda luterska wiara, z której
słynęliśmy? A nasza onegdajsza spolegliwość i solidność? Wielka praca przed nami. Postawmy sobie zadanie: Wracamy do źródeł,
do codziennego przymierza ze Słowem Bożym, do wypełniania go w codziennym
życiu, w pracy i w domu. Niech będzie ono chlebem codziennym, gdyż tylko
ono jest władne zmieniać na lepsze nasze serca i myśli oraz życie. Niechaj
Bóg będzie Przewodnikiem naszego codziennego życia. HENRYK DOMINIK |