numer 3/2002
Copyright
© Słowo
i Życie 2002
DO PRAWDY PRZEZ BOLESNE DOŚWIADCZENIE
"I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi". (J 8,32)
Religia, wiara - tyle ich jest na świecie, któż by się nad tym zastanawiał.
Przecież jestem wierząca, należę do Kościoła katolickiego, jak cała moja rodzina.
Żyję normalnie, jak większość ludzi, a więc wszystko jest w porządku... Nie
przypuszczałam, że do poznania prawdy Bóg doprowadzi mnie przez tak bolesne
doświadczenie.
6 lutego1993 roku zawalił się cały świat, w jakim żyłam - w wypadku samochodowym
zginął nasz jedyny 18-letni syn. Byłam sama w domu, mąż przebywał za granicą.
Nie wierzyłam, że to stało się naprawdę, nawet nie miałam siły płakać. To
był szok. Zadawałam pytanie, dlaczego to nas spotkało, a jednocześnie czułam
jakiś wewnętrzny pokój. Czułam, że Bóg jest ze mną, że nie mogę Go obwiniać.
Bałam się tego pokoju, bo na ludzki rozum powinnam była odchodzić od zmysłów,
okazywać ten ból krzykiem. A ja byłam spokojna, pogodzona. Wtedy jeszcze nie
rozumiałam, że to Bóg napełnia mnie tym pokojem. Chciałam się zbliżyć do
Boga: chodziłam na cmentarz, odmawiałam różaniec. Pojechałam na pielgrzymkę
do Częstochowy i modliłam się przed "cudownym obrazem", tam też dałam na mszę
wieczystą za syna - uważałam, że robię coś dobrego.
Pewnego razu odwiedziła mnie żona pastora, z którą się znałam od pewnego
czasu. W rozmowie powiedziała: "Tereska, nie wierz, że twój Robert cierpi
w czyśćcu, nie ma takiego miejsca, ludzie to wymyślili". Byłam zdziwiona.
Jak to? Ja wierzę w coś, co ludzie wymyślili? Więc to nie pochodzi ze Słowa
Bożego? Zapytała mnie, czy mam Biblię. Odpowiedziałam, że nie i nigdy jej
nie czytałam. Obiecała mi przynieść i zachęcała, abym zaczęła czytać. Gdy
Biblia znalazła się w moich rękach, chłonęłam ją jednym tchem, a Bóg otwierał
mi oczy na Swoje Słowo. I wtedy drugi już raz zawalił mi się świat, tym razem
duchowy. Okazało się, że to, co wydawało mi się przybliżać do Boga, tak naprawdę
oddalało mnie od Niego. Wszystkie moje praktyki religijne okazały się bałwochwalstwem
i ludzkimi wymysłem.
Zdałam sobie sprawę, że jestem grzesznikiem i potrzebuję przebaczenia, że
tak naprawdę nie jestem z Bogiem pojednana. Zrozumiałam, dlaczego Jezus przyszedł
na ziemię - aby umrzeć na krzyżu: „Lecz gdy On złożył raz na zawsze jedną
ofiarę za grzechy, usiadł po prawicy Bożej" (Hbr 10,12). „Albowiem jedną ofiarą
uczynił na zawsze doskonałymi tych, którzy są uświęceni" (Hbr 10,14). "Gdzie
zaś jest ich odpuszczenie, tam nie ma już ofiary za grzech" (Hbr 10,18). A
więc zbawienie moje już się dokonało. Nie ma potrzeby odprawiać mszy, która
wg Kościoła katolickiego jest przecież ofiarą. Co mam uczynić? Bóg mi odpowiedział:
"Daremnie mi jednak cześć oddają, głosząc nauki, które są nakazami ludzkimi"
(Mt 15,9). „Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie
uwierzy, będzie potępiony" (Mk 16,16). Wiedziałam już, co mam zrobić - muszę
być posłuszna Słowu Bożemu. 6 listopada 1994 roku przyjęłam chrzest wiary
przez zanurzenie zgodnie ze Słowem Bożym: „Ci więc, którzy przyjęli słowo
jego, zostali ochrzczeni...” (Dz 2,41).
Dziękuję Bogu, że otworzył moje oczy, że „powołał z ciemności do cudownej
swojej światłości” (1 P 2,41). „I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi"
(J 8,32) - życzę tego każdemu, bo prawda jest tylko jedna, a jest ona w Słowie
Bożym. Jeśli rozminiemy się z prawdą, stracimy życie wieczne, które Bóg daje
darmo każdemu, kto Mu zaufa i przyjmie Jego plan zbawienia. „Dziś, jeśli
głos jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych" (Hbr 4,7). Nie czekaj,
aż stracisz kogoś bliskiego, tak jak ja.
Teresa Furmanek
Przedruk z biuletynu KZCh w Kołobrzegu, październik 2001
Copyright © Słowo i Życie 2002
|