numer 2/2002 Copyright © Słowo i Życie 2002 NAJLEPSZA W ŻYCIU WIADOMOŚĆ
Może: "Będziesz bogaty"? Zgadzam się, że to naprawdę dobra wiadomość. Zaraz przychodzi do głowy, na przykład: "Spłacę kredyt"! Potem, kiedy tak naprawdę dotrze do ciebie, co to znaczy być bogatym, plany stają się ambitniejsze: willa nad jeziorem, czerwone porsche 911, jakaś ekstra dziewczyna (jak już jest samochód i willa, to zaraz niejedna się znajdzie), wakacje na Majorce... Witaj bogactwo! Z zapartym tchem pytasz: Ale jak? Kiedy? Ile? Odpowiedzi mogą być różne, na przykład, że bogaty wujek, bezdzietny, właściciel świetnie prosperującej firmy, zmarł na zawał serca, a testament mówi jasno: spadkobiercą całej fortuny (i oczywiście firmy) jesteś ty. Zanim podejmiesz decyzję ("a nad czym tu się jeszcze zastanawiać?"),
pomyśl jeszcze chwilkę i wyobraź siebie za jakieś, powiedzmy, dziesięć lat:
Wracasz późno z kolejnego zebrania zarządu (udało się podwyższyć sprzedaż
o kolejne 10%). W domu niestety ciemno i głucho, bo ekstra dziewczyna to
jedyne, czego nie udało ci się zrealizować (oczywiście, były różne, ale żadna
na dłuższą metę, wbrew pozorom te naprawdę ekstra nie zadowolą się byle sportowym
samochodem, wymagają jeszcze poświęcenia im trochę czasu...). Jesteś zmęczony,
bo wczoraj w nocy znów włączył się alarm w domu (na szczęście odstraszył
włamywaczy - twój dom to prawdziwa forteca, ale wciąż ktoś próbuje). Porsche
w warsztacie, bo tydzień temu jakiś łepek porysował lakier gwoździem. Mógłbyś
w sumie kupić nowy, zamiast lakierować stary, ale tak czy owak trochę to denerwujące
(no i trzeba na razie jeździć toyotą, co już nie robi takiego wrażenia)...
A może coś takiego byłoby jeszcze lepsze: "Będziesz sławny!" Hm...
to też brzmi nienajgorzej, prawda? Wyobraź sobie swoje zdjęcie na okładce
gazety. Nie jakiegoś tam prowincjonalnego dziennika, ale naprawdę szanującego
się czasopisma (może "Polityka"?) Tłumy fanów (fanów jak fanów, ale fanek!),
wywiady w telewizji, bankiety dobroczynne, szepty sąsiadów: to ten, który...
[tu wpisz, co chcesz]. A może... Co jeszcze mogłoby być równie dobre? Zaraz, zaraz, ktoś mi mówił... To było mniej więcej tak: "Będziesz szczęśliwy. Znajdziesz sens życia, pokój, miłość, wolność, radość"... Dziwne słowa, prawda? Ale zastanówmy się chwilę. Tak na próbę, pomyślmy, jak to może być (za dziesięć lat, ma się rozmieć, choć w tym wypadku co za różnica, może być i za rok, dwa). Trudno jakoś... Jak to sobie wyobrazić? Miłość... Aha, już wiem. Przypominam sobie pusty dom i przelotne przygody z (potencjalnie ekstra) dziewczynami. I nagle rozumiem - miłość, cokolwiek by to miało być, to coś, czego mi brakowało w poprzednich próbach. Pokój... Hm... Nieprzespane noce (znów ci włamywacze), nerwy na planie... Wolność - może bym wreszcie rzucił te papierosy (gdyby ktoś sprawił, żeby mi się udało). A sens życia? Czym są wszystkie bogactwa i sława wobec pewności prostego faktu, że moje życie coś znaczy, że nie jest tylko biologiczną egzystencją od narodzin do śmierci? Oj, rozmarzyłem się trochę. Pora wrócić do rzeczywistości. Więc, gdybym teraz miał zdecydować, która z tych wiadomości byłaby dla mnie naprawdę najlepsza... Czy odpowiedź nie jest prosta? Bez wahania wybieram ostatnią! Tak, gdyby ktoś powiedział mi, że naprawdę mogę mieć na stałe te wszystkie rzeczy, uznałbym to za najlepszą wiadomość, jaką kiedykolwiek mógłbym usłyszeć. Prawie dwa tysiące lat temu, pojawiła się grupa ludzi, która miała
coś konkretnego do powiedzenia otaczającemu ją społeczeństwu. To, o czym opowiadali,
było tak niezwykłe, tak nieprawdopodobne i wspaniałe, że z miejsca określono
ich przesłanie jako Dobrą Nowinę. Ludzie, którzy ją słyszeli, nie dowierzali
własnym uszom: Czy to naprawdę możliwe? Proszę, powiedzcie szybko, jak możemy
tego doświadczyć... Czytelniku, pragniemy dzisiaj przekazać ci dobrą wiadomość. Ta dobra wiadomość brzmi: także twoje życie może mieć dzisiaj sens. I ty też możesz znaleźć bezwarunkową miłość, głęboki pokój, prawdziwą wolność i niezmącona radość. Oto najlepsza, najwspanialsza nowina, jaką kiedykolwiek słyszał świat: Bóg istnieje. Bóg, który nie jest daleko od świata, od codziennego życia zwykłych ludzi. Bóg, który poświęcił życie swojego Syna, aby wszyscy, którzy pragną, mogli dziś za darmo przyjść i doświadczyć tego, jak cudownie jest żyć razem z Nim. Niektórzy, oczywiście, zachowywali się podejrzliwie wobec Dobrej Nowiny. Mówili: Jest w tym jakiś podstęp. Na pewno chodzi tu o werbunek do jakiejś sekty. Piękne słowa i wspaniałe obietnice zawsze służą jakiemuś ukrytemu celowi. A kiedy nie wiadomo, o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze - prawda? Biedni ludzie... Tak bardzo oszukani, wykorzystani przez życie, że niezdolni już uwierzyć, że w ogóle istnieje miłość, bezinteresowność, dobro... Choćby położono im skarb przed w zasięgu ręki, nie zdobyliby się na odwagę, by po niego sięgnąć. Kończę już. Chcę tylko zadać ostatnie pytanie: Co zrobisz z Dobrą Nowiną, którą właśnie usłyszałeś? Przejdziesz nad tym do porządku dziennego? Zbagatelizujesz? Nie wierzę. Czy ktokolwiek postąpiłby tak, gdyby dowiedział się, na przykład, że może mieć wielkie bogactwo (albo, jak wolisz, wielką sławę)? Czy powiedziałby: "nie, to mnie nie interesuje"? Do końca życia nazywano by go wielkim głupcem - zmarnować taką okazję!? Może tobie też trudno wyobrazić sobie, że coś takiego jak sens życia w ogóle istnieje? Może i ciebie życie, ludzie wokoło, religia, pogoń za sukcesem - zraniły tak bardzo, że twierdzisz, iż nie jest możliwe, by żyć w inny sposób? Nie bądź głupcem. Nie proszę cię o to dlatego, że mam w tym interes. Że ktoś mi zapłacił, omamił, zrobił pranie mózgu. Proszę, bo przez tyle lat sam byłem głupcem, nie wierząc w to, że szczęście jest tuż obok. A kiedy w końcu uwierzyłem... Teraz już wiem. Wiem, że miłość, radość, pokój - one wszystkie istnieją. Istnieją w Bogu, który kocha cię tak bardzo, że nie pozwolił ci o tym nie wiedzieć. MICHAŁ PLEBAN Copyright
© Słowo
i Życie 2002
|