numer wiosna 2002 Copyright © Słowo i Życie 2002 Astrologia - okultyzm czy nauka? Od pewnego czasu specjaliści z różnych obszarów, związanych z magią i okultyzmem, usiłują udowodnić, że ich dziedzina nie ma nic wspólnego z szatanem czy demonami, że to po prostu nauka, taka sama jak fizyka czy medycyna. Słyszymy to w przypadku radiestezji, bioenergoterapii, numerologii czy nawet tarota. Chcę jednak zdemaskować naukowe podstawy astrologii. Myślę, że mogę na ten temat pisać, sama bowiem zajmowałam się układaniem horoskopów i to nie tylko tych gazetowych. A stawiane przeze mnie horoskopy były trafne, co przez długi czas przypisywałam właśnie nauce. Astrologowie, wykazując naukowe podstawy czytania z gwiazd ludzkiego charakteru czy przyszłości, odwołują się między innymi do takich dziedzin wiedzy jak: statystyka, psychologia, astronomia i astrofizyka oraz biologia. Jednak po głębszym przeanalizowaniu tych związków widać, że pozostają one jedynie w sferze "pobożnych" życzeń. Przeczą im sprawy, na temat których astrologowie w ogóle się nie wypowiadają, a jeśli już to ze wstydliwym uśmiechem. Wewnętrzne sprzeczności astrologii Astrologowie zakładają, że wpływy planet występują wszędzie i działają na wszystko. Tym samym my możemy założyć, że działają również na astrologa w momencie, gdy interpretuje on nasz horoskop. Z tego wynika, że nie może on być na tyle obiektywny, by zinterpretować go poprawnie, jest przecież niejako wewnątrz systemu. W chrześcijaństwie tym kimś z zewnątrz jest nasz pan Jezus Chrystus, który może obiektywnie pokazać nam prawa rządzące światem. Sprzeczność druga: Astrologia zakłada pewien determinizm - dobry astrolog to taki, który trafnie przepowie przyszłość. A jednak ludzie chcą poznać przyszłość po to, żeby ją zmienić. Na tej zasadzie nieomal wszystko może sprawdzić się. Jeśli astrolog ostrzegał Cię przed czymś, a nic się nie wydarzyło, może przecież powiedzieć, że to dlatego, że wiedziałeś i zwracałeś baczniejszą uwagę na wszystko, co robisz. Jeśli jednak to się stanie, astrolog powie, że przecież to przewidział. Astrologia a statystyka Obecnie najczęściej powtarzającym się argumentem za naukowymi podstawami astrologii jest to, że opiera się ona na statystycznych obserwacjach. Cóż, problem polega na tym, że jeśli chcemy mówić o statystyce, musimy brać pod uwagę metody, jakimi się ona posługuje, a mianowicie reprezentatywne próby, na których można przeprowadzić badania. Horoskop to zestaw wzajemnych zależności między planetami, znakami zodiaku, domami astrologicznymi oraz całą masą innych czynników, obliczanych przez astrologów bardzo skrupulatnie. Rzecz w tym, że tych czynników jest bardzo wiele i w znakomitej większości jedne zależności zachodzą zupełnie odrębnie od innych. Mamy więc do czynienia z ogromną liczbą zmiennych, co wręcz uniemożliwia znalezienie wystarczającej dla celów statystycznych próby ludzi z tymi samymi parametrami w horoskopie. Takie badania nie są zresztą prowadzone na szeroką skalę. Po wstępnych wyliczeniach okazało się bowiem, że miarodajna dla celów naukowych próba, uwzględniająca jedynie główne zmienne, wyniosłaby minimum 10 miliardów osób - znacznie więcej niż cała populacja globu ziemskiego! Inną sprawą jest dokładność danych otrzymywanych przez astrologów oraz dokładność ich obliczeń. Obliczenia co prawda wykonywane są ostatnimi czasy przez komputery, ale większość z nas nie zna przecież dokładnej godziny i minuty swojego urodzenia (co sprytniejsi astrologowie odchodzą zresztą od tak drobiazgowych żądań, "ustalając" wspomnianą godzinę). Astrologia a psychologia Związki z psychologią astrologowie podkreślają bardzo silnie. Nic dziwnego, są bowiem w dużej części znakomitymi psychologami, chociaż nie wszyscy mają takie wykształcenie. Po prostu, częścią nauczania w tej dziedzinie jest szkolenie psychologiczne, a więc czytanie z ruchu ciała, zadawanie odpowiednich pytań, wytwarzanie poczucia więzi i zaufania. Jednakże już sama wielość i niekiedy sprzeczność systemów astrologicznych (obecnie w Europie jest używanych około dziesięciu tak zwanych systemów domów astrologicznych, zupełnie inaczej dzielących koło horoskopu) dyskwalifikuje astrologię jako naukę. Astrologia a nauki przyrodnicze Nauki ścisłe, jak fizyka, astrofizyka czy astronomia, dawno już określiły astrologię mianem pseudonauki, bowiem założenia, które ona przyjmuje, od wieków nie są zgodne z badaniami prowadzonymi w tych dziedzinach. Na przykład: astrologia za punkt wyjścia przyjmuje układ geocentryczny (planety krążące wokół Ziemi), zupełnie sprzeczny z heliocentrycznym (planety krążą wokół Słońca), który został udowodniony już przez Kopernika a zaobserwowany podczas chociażby lotów kosmicznych. Nie bierze też astrologia pod uwagę faktu, że w wyższych (bardziej oddalonych od równika) szerokościach geograficznych ruch planet nie pokrywa się zupełnie z ich astrologicznym rozmieszczeniem. Jednakże dwa podstawowe błędy, z którymi astrologia usiłuje jakoś funkcjonować, to zjawisko precesji (przesuwanie się konstelacji w stosunku do pasa Zodiaku) oraz odkrywanie nowych planet. I jedno i drugie astrologowie usiłują jakoś dostosować dla swoich potrzeb, jednakże nie do końca im się to udaje. Skutkiem tego jest niemal zupełne pomijanie precesji przy układaniu horoskopów (a od czasu ustalenia konkretnych znaków konstelacje przesunęły się o około 30 stopni, czyli o jeden znak - na przykład konstelacja Ryb jest teraz w znaku Barana). Nowe planety część astrologów zasymilowała w horoskopach, na przykład jako działające na całe pokolenia (a nie na jednostki), część zaś dalej nie bierze ich pod uwagę. Osobnym problemem są różnice między bliźniętami, rodzącymi się przecież w bardzo krótkim odstępie czasowym, a także sprawa porodów prowokowanych oraz cesarskiego cięcia. Trzeba naprawdę dużej dozy ślepej wiary, by dojść do tego, że skalpel chirurga w połączeniu z gwiazdami determinuje czyjś charakter. Dlaczego ludzie ufają astrologom? Dzisiaj, w dobie bardzo zaawansowanych technologii, w dobie badań i odkryć naukowych, astrologia nadal święci tryumfy. Na różnego rodzaju imprezach ustawiają się kolejki do stoisk, na których można zamówić sobie własny horoskop. Paradoksalnie ufności tej sprzyja... niewiara w istnienie świata duchowego. I tu dochodzimy do pewnej prawdy, którą trzeba podkreślić: astrologia działa. I to znacznie bardziej, niż mogłoby to wynikać z tricków pseudopsychologicznych. Odwołam się teraz do logiki. Skuteczność astrologii nie ma nic wspólnego z nauką. Jest jednak na tyle duża, że można podejrzewać, iż stoją za nią jakieś inne siły. Jedyna Siła, której - jako chrześcijanie - możemy zaufać: prawdziwy, święty Bóg nie jest tą mocą, która wspomaga astrologów, gdyż wyraźnie powiedział to w Swoim Słowie (5 Mo 18,10-12). Wiemy też, że jest jeszcze inna siła, starsza niż ludzkość, która wie o nas bardzo wiele i pragnie czegoś przeciwnego niż Bóg. Logicznie rzecz ujmując, pozostaje jedno wyjście: za astrologią stoi szatan, nawet jeśli sami astrologowie nie zdają sobie z tego sprawy. Dlatego zajmowanie się astrologią, nawet "niewinne", może być początkiem drogi prowadzącej na zatracenie. Bóg jednoznacznie zabronił w Swoim Słowie takich praktyk, bo On doskonale wie, kto za tym stoi i co ma na celu. Dlaczego to piszę? To, co napisałam powyżej nie jest tylko intelektualnym, logicznym wywodem. Ostrzegam, bo sama doświadczyłam tego działania, układając horoskopy, a później je interpretując. I byłam w tym naprawdę dobra, bo coś (a raczej ktoś) podpowiadało mi, co mam "widzieć", patrząc na dany układ planet. Czasami to, co mówiłam, było zupełnie niezgodne z tym, co widziałam na kole horoskopu, ale zgadzało się ze stanem faktycznym. Z tego co wiem, nie tylko ja doznawałam takich wrażeń. Astrologowie nie ukrywają, a wręcz podkreślają, że aby dobrze zinterpretować horoskop, trzeba mieć specjalny dar, że nie wystarczy perfekcyjne zapamiętanie, co znaczą wszystkie elementy, pojawiające się na ekranie monitora. Bóg dał mi tę łaskę, że w moich "zdolnościach" nigdy nie widziałam swojej siły. Od kiedy zorientowałam się w jej istnieniu, wiedziałam, że to ktoś "z zewnątrz mnie". Po nawróceniu się, gdzieś znikły moje "zdolności astrologiczne". Był taki moment, (za który Bogu dziękuję do dzisiaj), gdy po spojrzeniu na koło horoskopu potrafiłam powiedzieć tylko tyle, ile się po prostu nauczyłam. I zobaczyłam wyraźnie, że to, czego się nauczyłam, nie jest w ogóle przydatne, że wszystko zależy od "daru". I byłam pewna, że coś (a raczej ktoś) opuściło mnie. Mam nadzieję, że na zawsze. Bo Ten, któremu oddałam swoje życie, ma moc, by mnie strzec od złego (2 Tes 3,3). JOANNA GACKA jgacka@obywatel.pl
Wykorzystano za zgodą Autora. Świadectwo Joanny Gackiej pt. "Bóg mnie dogonił" było opublikowane w "Słowie i Życiu" numer lato 2000 . Copyright © Słowo i Życie 2002 |