Słowo i Życie - strona główna
numer zima 2001

Copyright  ©  Słowo i Życie 2001

Odwiedzona planeta

J.B. Phillips, znany autor chrześcijański, w swojej książce "Odwiedzona planeta", przytacza dialog dwóch aniołów: młodszego, rekruta, i starszego, mentora, który go oprowadza po wszechświecie. Starszy przedstawia mu wszystkie galaktyki, wielkie planety, również te nie odkryte jeszcze przez człowieka. Nagle rekrut pyta go: 
- A co to jest ta mała planeta, wyglądająca jak zdarta piłka tenisowa? 
- A wiesz - odpowiada mu mentor - to jest szczególna planeta. My nazywamy ją Odwiedzoną Planetą, bo nasz Stwórca kiedyś tam się wybrał i ich odwiedził.
-Ich? Takich niewdzięcznych? Niezadowolonych? Stale narzekających? Wiecznie z pretensjami?
- Oj, uważaj, jak się o nich wyrażasz. Nasz Stwórca bardzo ich umiłował. Odwiedził ich, aby ich podnieść, by stali się jak On.

W ten alegoryczny sposób mówili o wydarzeniu, które miało miejsce 2001 (niektórzy mówią, że 2006) lat temu. Kiedy mentor tłumaczył to rekrutowi, ten nie pojmował, nie był w stanie tego zrozumieć. I rzeczywiście, trudno to sobie wyobrazić. Trudno pojąć. Trudno zrozumieć. Bo jakąż to formę "odwiedzin" wybrał Bóg? Upatrzył mały, niewiele znaczący kraj, który był w niewoli, okupowany przez Cesarstwo Rzymskie. Gdy chodzi o atrakcyjność geograficzną i turystyczną, był to jeden z najbardziej obskurnych zakątków Cesarstwa Augusta. Narodziny Chrystusa, Boga wcielonego, były prawie niezauważone przez Mu współczesnych. Żaden z ówczesnych kronikarzy tego nie odnotował. A wiemy o tym dopiero z czteroksięgu, spisanego kilkadziesiąt lat po tym wydarzeniu. Z ludzi Mu współczesnych, jak podają statystyki, zaledwie 0,5 % wiedziało, kim Jezus był. A jeśli wyobrazimy sobie sytuację polityczną, w jakiej to Niemowlę się pojawiło, moglibyśmy porównać ją do okresu terroru Stalina czy Saddama Husajna. Herod, przywódca, który miał obsesję kolosalnego zagrożenia, eliminował wszystkich (łącznie z członkami swojej rodziny) i wszystko, co w jego mniemaniu mogło mu zagrażać. W takim okresie historii Pan, Stwórca wszechświata, Król królów objawił się człowiekowi, by go podnieść na Swój poziom.

Tylko Symeon


Uważnie czytając Ewangelie, przypatrując się występującym w kontekście narodzin Chrystusa postaciom (również tym wybranym przez Boga), dochodzimy do wniosku, że spośród nich tylko jedna osoba naprawdę wiedziała i rozumiała, co się wydarzyło. Czytamy o niej w Ewangelii Łukasza 2,25-33: "A był wtedy w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon; człowiek ten był sprawiedliwy i bogobojny i oczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty był nad nim. Temu Duch Święty objawił, iż nie ujrzy śmierci, zanim by nie oglądał Chrystusa Pana. Przyszedł więc z natchnienia Ducha do świątyni, a gdy rodzice wnosili dziecię Jezus, by wypełnić przepisy zakonu co do niego, on wziął je na ręce swoje i wielbił Boga, mówiąc: Teraz puszczasz sługę swego, Panie, według słowa swego w pokoju, gdyż oczy moje widziały zbawienie twoje, które przygotowałeś przed obliczem wszystkich ludów: Światłość, która oświeci pogan, i chwałę ludu twego izraelskiego. A ojciec jego i matka dziwili się temu, co mówiono o nim". Zdumiewające, ale tylko jeden starzec rozpoznał Osobę, naprawdę wiedział, kim jest to Dziecię i po co przyszło. Wszyscy pozostali byli kompletnymi ignorantami. 

Czytamy, że rodzice też niewiele pojmowali ani w tym momencie, ani po kilku latach, ani po kilkunastu. Ale mimo to, byli posłuszni. Czy potrafimy sobie to wyobrazić? Oto Bóg postanowił się objawić, jako bezbronne niemowlę, powierzając siebie w ręce dwojga młodych ignorantów, niczego nie rozumiejących, ale potrafiących Mu zaufać. Maria - nastolatka w przedwczesnej ciąży, trudnej do ukrycia w środowisku wiejskim. Józef - poczciwy cieśla, ale tak przerażony i tak szlachetny, że całą "winę" za tę ciążę Marii chciał wziąć na siebie. Pomyślmy, ile razy Maria musiała wracać do słów anioła i rozmyślać nad tym, czego wciąż nie rozumiała? Ile razy Józef musiał się zastanawiać, czy to sen czy jawa, że anioł mu się objawił, i czyje dziecko Maria nosi w łonie? Jak pokonywali zakłopotanie wobec tych, którzy orientowali się, że ciąża była przedwczesna, nie do końca zamierzona? A jaką postawę przyjęli rodzice Marii i jej teściowie? Jak się zachowywały inne dzieci wobec wzrastającego Chrystusa? 

Elżbieta również zaszła w ciążę, chociaż była w późnym wieku, a kiedy Maria ją odwiedziła, wypowiedziała bardzo ciekawe słowa. Czytamy o tym w Ewangelii Łukasza 1,39-45: "A Maria wybrała się w onych dniach w drogę i udała się śpiesznie do górskiej krainy, do miasta judzkiego, i weszła do domu Zachariasza, i pozdrowiła Elżbietę. A gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Marii, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, i Elżbieta napełniona została Duchem Świętym i zawołała donośnym głosem, i rzekła: Błogosławionaś ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota twego. A skądże mi to, że matka mojego Pana przyszła do mnie? Bo oto, gdy dotarł do uszu moich głos pozdrowienia twego, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. I błogosławiona, która uwierzyła, że nastąpi wypełnienie słów, które Pan do niej wypowiedział". Oto kolejna osoba, inspirowana Duchem Świętym, wypowiada słowa, które zaskoczyły nawet Marię, a dla otoczenia były chyba w ogóle niezrozumiałe. 

Duch Święty objawia

Ciekawa rzecz: Pismo Święte stwierdza, że to pod wpływem Ducha Świętego Symeon i Elżbieta, ale również Maria i Anna, a więc osoby pojawiające się wokół małego Jezusa, rozpoznawały, kim On jest. My jesteśmy w bardziej uprzywilejowanej sytuacji. Znamy wszystkie fakty, mamy relacje historyków i ewangelistów, ale jak długo nie ma w nas momentu refleksji, który zmierza w kierunku opamiętania, pokory, tak długo Duch Święty nie może nam objawić Chrystusa, kim On jest. Tylko Duch Boży jest w stanie naprawdę tego dokonać. Błędem Kościoła było zapominanie o tym, że to Duch Święty przekonuje, zmienia sposób myślenia, że to On tak naprawdę jest żniwiarzem.   

Słynny misjonarz, jezuita Matteo Ricci, pracujący w XVI wieku w Chinach, niezbyt swobodnie władający językiem chińskim, w opowiadaniu Ewangelii posługiwał się malowidłami, ilustrującymi życie Chrystusa. Ludzie z ochotą przyjmowali obrazy, przedstawiające Marię z Dzieciątkiem, lecz z przerażeniem odrzucali obraz ukrzyżowanego Boga. Woleli Dziewicę, nalegali na adorację Matki, a odrzucali obraz ukrzyżowanego Boga. Czy nam to czegoś nie przypomina? Generalnie, kraje chrześcijańskie z satysfakcją adoptują familijną wersję przyjścia Chrystusa, tworząc z tego betlejemską sielankę, do tego stopnia, że chcą to oddzielić od "skandalu" Golgoty. Zwróćmy uwagę, jak kultura wpływa na obrzędowość Kościoła: Święta Bożego narodzenia są początkiem karnawału, który gdy się kończy, z żalem przeistacza się w okres postu, mówiącego o drugim wydarzeniu, nierozerwalnie przecież związanym z tym pierwszym.

Poniżające okoliczności

Kartki świąteczne, śliczne i kolorowe, nie do końca przedstawiają prawdę. Bóg bowiem wybrał najbardziej poniżające okoliczności swego przyjścia na Ziemię. Utożsamił się z nieuprzywilejowanymi, co nawet dla mędrców, ludzi wykształconych, było zaskoczeniem. Gdzie bowiem udali się mędrcy w pierwszej kolejności? Wiedząc, że narodził się wyjątkowy Król, udali się na dwór królewski (nieświadomie przyczyniając się do rzezi niemowląt w Betlejem). 

Bóg objawił się w sposób taki, by móc dotrzeć do każdego, bez względu na jego pozycję społeczną. "On jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia, ponieważ w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone. On też jest przed wszystkimi rzeczami i wszystko na nim jest ugruntowane, On także jest Głową Ciała, Kościoła; On jest początkiem, pierworodnym z umarłych, aby we wszystkim był pierwszy, ponieważ upodobał sobie Bóg, żeby w nim zamieszkała cała pełnia boskości i żeby przez niego wszystko, co jest na ziemi i na niebie, pojednało się z nim dzięki przywróceniu pokoju przez krew krzyża jego" (Kol. 1,15-20). Taki oto Bóg, w takim oto majestacie, w Swej istocie dla nas niepojętej, pojawił się w okolicznościach tak poniżających, wśród ludzi nie uprzywilejowanych. Czytamy o Nim, że "chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej" (Filip. 2, 6-8). Kwintesencję tego czytamy w Ewangelii Jana: "Prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat. Na świecie był i świat przezeń powstał, lecz świat Go nie poznał. Do swej własności przyszedł, ale swoi Go nie przyjęli. Tym zaś, którzy Go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego" (J. 1,9-12). 

Gdybym to ja był scenarzystą Pana Boga i przyjścia Chrystusa, na pewno nie wpadłbym na taką koncepcję objawienia, na taki scenariusz odwiedzenia naszej planety. Ale Bóg postępuje inaczej. Chwała Mu za to. On wszystkim daje szansę, by każdy przez działanie Ducha Świętego mógł poznać w Jezusie Chrystusie Mesjasza, Odkupiciela, Orędownika, Przyjaciela i Wstawiennika. Biblia mówi o Jezusie, że po to przyszedł, by dać Tobie i mnie szansę, by każdy, kto w Niego wierzy, mógł stać się dzieckiem Bożym.

Refleksje eschatologiczne


Obecna sytuacja świata sprawia, że bardziej niż kiedykolwiek przedtem wielu ludzi sięga po Biblię. Patrząc na Bliski Wschód, obserwując kataklizmy na całym globie ziemskim, trudno uniknąć refleksji eschatologicznych. Coraz częściej mówią o tym również niewierzący. Wielu z nich po raz pierwszy otwiera i czyta Boże Słowo, często nie rozumiejąc. Pojawia mi się obraz człowieka z Dziejów Apostolskich, który czytał i nie rozumiał. I Bóg posłał Filipa, który zadał pytanie: "Czy rozumiesz, co czytasz?" (Dz.Ap. 8,30). Ludzie będą czytać słowa, których nie rozumieją. Czasem takie pytanie z naszej strony może zainicjować rozmowę, której rezultatem będzie taka praca Ducha Świętego, że człowiek się ukorzy i otworzy na Boży głos. Rozejrzyjmy się wokół nas. Bóg wciąż objawia się ludziom w zaskakujący sposób. Chce się pojawić na razie nie jako Sędzia, ale jako Ojciec, Bóg miłosierdzia, miłości bezwarunkowej i wszelkiej pociechy. Bóg chce wprowadzić każdego człowieka w nową jakość życia. 
Nie możemy być chrześcijanami tak bardzo zaabsorbowanymi swoimi potrzebami, że coraz mniej będzie w nas wrażliwości na innych, a wszelkie przejawy negacji uznawanych przez nas wartości odbierać będziemy z wrogością i zniecierpliwieniem, zapominając, że ludzie wokół nas po prostu poszukują prawdy, choć zmierzają w niewłaściwym kierunku. Poszukiwania i eksperymenty: New Age, filozofie Wschodu, postmodernizm to przejawy poszukiwania sensu i prawdy. Nie możemy być wrogimi wobec takich postaw, ale z otwartym umysłem mamy powiedzieć im o naszym życiu z Bogiem.
Okres adwentu zawsze pobudza mnie do czujności, do oczekiwania, do refleksji nad sobą, do wartościowania, a także do gotowości do rozliczenia.  

Naśladując Marię

Imponuje mi Maria. Ilekroć ktoś z moich przyjaciół-katolików zarzuca mi, że podważam Jej autorytet, wyjaśniam, że jest inaczej, że jestem Jej naśladowcą, bo staram się czynić dosłownie to, co Ona powiedziała: "Co wam [Jezus] powie, czyńcie!" (J, 2,5). Maria imponuje mi, bo gdy anioł do niej przyszedł, mimo że nie rozumiała, że była przerażona, że nie wiedziała, jak będzie wyglądało jej pożycie z jej mężem, nie wiedziała do końca, co będzie z dzieckiem, które się w niej poczęło, była w stanie powiedzieć: "Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego" (Łuk. 1,38).

Drogi Przyjacielu, jeżeli będą w Twoim życiu takie momenty, gdy Bóg będzie Ci w szczególny sposób komunikować coś, czego nie będziesz rozumiał, postąp jak Maria i zaufaj Mu. Pamiętaj wszakże, że nie potrzebujesz żadnego innego pośrednika, który doprowadzi Cię do osobistej więzi z miłującym Ojcem, poza Jego umiłowanym Synem, Jezusem Chrystusem. Tylko On jest DROGĄ do Ojca, PRAWDĄ o Ojcu i ŻYCIEM jedno z Ojcem. On sam zapewnia każdego: "Kto uwierzy we mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej. A to mówił o Duchu, którego mieli otrzymać ci, którzy w Niego uwierzyli" (J. 7, 38-39).

Nie pisz Panu Bogu scenariusza, jak ma Ciebie odwiedzić. Bądź otwarty, by On zaskoczył Cię swoją miłością. By zaskoczył też innych tym, co dostrzegą w Tobie. 

HENRYK WIEJA 
Kazanie, wygłoszone w zborze "Chrześcijańska Społeczność" w Warszawie, w grudniu 2000 r. Oprac. N.H.
Autor jest lekarzem z zawodu, prowadzącym własny Ośrodek Medycyny Prewencyjnej i Opieki Kompleksowej w Ustroniu,  założycielem i dyrektorem Fundacji Życie i Misja.  
Copyright  ©  Słowo i Życie 2001
Słowo i Życie nr 4/2001