numer jesień 2001 Zagrożenia współczesnego KościołaKościół zawsze zmagał się z niebezpieczeństwami, zagrażającymi jego działaniu, czystości, a nawet egzystencji. Wynika to stąd, że Kościół ma na ziemi trzech wielkich wrogów. Są nimi: świat, ciało i diabeł. Co to jest świat? W pojęciu tym, jak naucza Pismo Święte, zawiera się pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha życia. Współczesne media mają duży udział w ich propagowaniu. Drugi nasz wróg to ciało. Wszyscy żyjemy w ciele. Apostoł Paweł stwierdza, że w ciele nie ma nic dobrego. Ciało oznacza egoizm, życie po swojemu. Czasem zapominamy, że Kościół należy do Chrystusa, a nie do nas. Skuteczną odpowiedzią na to zagrożenie jest postawa: Nie ja, lecz Chrystus. Szatan to trzecie zagrożenie dla Kościoła. Marcin Luter nazywał go starodawnym
zwodzicielem. On wciąż próbuje uwikłać nas w zło, chociaż coraz więcej
ludzi przestaje wierzyć w jego istnienie. Statystyki podają, że 96 procent
Amerykanów wierzy w Boga, ale tylko 25 procent wierzy, że diabeł rzeczywiście
istnieje. Biblia mówi, że jest Bóg, ale stwierdza też, że istnieje Jego
przeciwnik - szatan. Dlatego ja wierzę w obydwu. Diabeł posługuje się głównie
dwoma pokuszeniami. Po pierwsze, zachęca nas, byśmy nie dowierzali Słowu
Bożemu. Już w ogrodzie Eden powiedział do Ewy: "Czy rzeczywiście Bóg powiedział..."
(I Moj. 3,1). On wie doskonale, że jeśli uda mu się wzbudzić w nas wątpliwość
w autorytet Bożego Słowa, będzie nas mieć w garści. Dlatego Kościół musi
nauczać i zwiastować Boże Słowo. Drugie pokuszenie diabelskie to podawanie
w wątpliwość, kim jesteśmy w Chrystusie. Gdy zgrzeszymy, szatan podpowiada
nam: "Gdybyś był prawdziwym chrześcijaninem, nie popełniłbyś tego grzechu".
On lubuje się w przypominaniu nam naszej przeszłości. Pamiętajmy: Za każdym
razem, gdy diabeł wypomina nam naszą przeszłość, przypomnijmy mu jego przyszłość.
My wiemy dokąd zmierzamy. Wiemy też, dokąd szatan zmierza, jaki będzie
jego koniec. Nie wolno nam mieć wątpliwości co do naszej tożsamości w Chrystusie.
Szatan zaatakował nawet Jezusa, tuż po Jego chrzcie, mówiąc: "Jeżeli jesteś
Synem Bożym..." (Mat. 4,3). I nawet gdy Chrystus umierał na krzyżu, poprzez
stojących tam ludzi kierował do Chrystusa te same pokusy: "... ratuj siebie
samego, jeśli jesteś Synem Bożym, i zstąp z krzyża" (Mat. 27,40). Jeśli
atakował samego Jezusa, będzie atakować i nas. Dlatego zawsze zachęcam
nowych chrześcijan: Czytajcie, czytajcie i jeszcze raz czytajcie I List
Jana, "abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny" (I J. 5,13).
Kościół pierwotny w obliczu niebezpieczeństw Kościół zawsze borykał się z zagrożeniami i pułapkami. Dlaczego? To
wynika z jego istoty. Kościół jest Boży. To Oblubienica Chrystusa, a szatan
chciałby pozbawić ją czci. Z drugiej strony Kościół składa się z ludzi.
W jakimś sensie jest to też instytucja ludzka, a ludzie popełniają mnóstwo
błędów. Już pierwotny Kościół zmagał się z niebezpieczeństwami wewnętrznymi
i zewnętrznymi. Zagrożenie wewnętrzne to herezja - odejście od podstawowych
prawd biblijnych. Zagrożenia zewnętrzne to prześladowania: najpierw ze
strony Żydów, a potem władz rzymskich. Prześladowania wiązały się z dwoma
pokusami: pójściem na kompromis co do biblijnych prawd lub wyparciem się
wiary dla ratowania własnego życia. Prześladowania z powodu wiary w Jezusa
wciąż mają miejsce i w naszych czasach. Potwierdzają to informacje docierające
do nas z Chin, Pakistanu, Korei. Zamieszkujący tam wierni Bogu chrześcijanie
proszą, byśmy modlili się nie tyle o to, by ustały prześladowania, ale
by ich wiara nie ustała.
Co zagraża Kościołowi w XXI wieku? Jaka jest sytuacja Kościoła w XXI wieku? Jednym z największych powszechnych zagrożeń Kościoła jest zaniedbanie wewnętrznego duchowego życia. Trwanie w Jezusie to tajemnica duchowego wzrostu - podkreśla to bardzo dobitnie 15 rozdział Ewangelii Jana. Jezus jest krzewem winnym, a my Jego latoroślami. Mamy pozwalać Jego Słowu trwać w nas - w ten sposób Jego odżywcze soki karmią naszego ducha. Dlaczego niektóre gałęzie winnego krzewu obumierają? Bo coś blokuje przepływ życiodajnych soków. Biblia ma krótkie określenie na tę przyczynę - grzech. Moja pierwsza Biblia, którą dostałem od ojca, miała dedykację: "Ta Księga zachowa cię przed grzechem, albo grzech zachowa cię daleko od tej Księgi". Każdy z nas potrzebuje codziennej osobistej społeczności z Jezusem. Drugie z największych współczesnych zagrożeń Kościoła to zaniedbanie modlitwy. Modlitwa to najwspanialsze źródło energii dla Kościoła. Używamy jej albo zbyt mało, albo jako ostatnią deskę ratunku. A Jezus mówi: "Jeśli we mnie trwać będziecie i słowa moje w was trwać będą, proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam" (J. 15,7). Potrzeba nam być ludźmi modlitwy. Trzecie zagrożenie dla Kościoła polega na tym, że zapominamy, co jest naszą misją, celem, dla którego istniejemy na ziemi, jako Ciało Jezusa Chrystusa. Często tracimy sprzed oczu nasz cel. Uważam, że Kościół istnieje po to, by:
Czwarte zagrożenie to zaniedbanie wyzwalania czterech duchowych wymiarów,
kształtujących nasze życie. Mam na myśli: pokój, nadzieję, radość i miłość.
Biblia mówi, że - będąc wierzącymi - mamy pokój, radość, nadzieję i miłość.
Pokój mamy dlatego, że nasze grzechy są nam przebaczone. Nadzieja wybiega
w przyszłość, do przyjścia Chrystusa. Radość jest wewnątrz nas. Miłość
wylewa się z nas na Kościół i poza niego. Potrzebujemy kształtować w sobie
te cztery elementy i nie hamować ich, nie zatrzymywać w sobie, lecz pozwolić,
by wypłynęły w czterech kierunkach.
Kolejne zagrożenie to materializm: rzeczy, pieniądze, posiadanie. Biblia określa to chciwością. Czasem materializm wkrada się nawet w pozornie biblijne nauczanie. W Ameryce mówimy wręcz o "ewangelii bogactwa i zdrowia" - nauczaniu głoszącym, że wystarczy coś nazwać i wyznać, by już to mieć. Mam wrażenie, że materializm jest dla wielu największą przeszkodą w wejściu do Królestwa Bożego. Dlatego Jezus przestrzega: "Baczcie, a wystrzegajcie się wszelkiej chciwości, dlatego że nie od obfitości dóbr zależy czyjeś życie" (Łuk. 12,15). Szóste zagrożenie Kościoła to odejście od biblijnych prawd ze względu
na zachowanie jedności Kościoła. Niektórzy poświęcają prawdę Biblii dla
zachowania jedności. Inni poświęcają jedność Kościoła dla swojego rozumienia
prawd biblijnych. Bez skoncentrowania się na Jezusie Chrystusie, bez oparcia
się o podstawowe prawdy biblijne, nie może być jedności Kościoła. Jezus
modlił się o tych, którzy uwierzą dzięki Słowu Jego, nauczaniu i świadectwu
apostołów, aby świat mógł poznać i uwierzyć. Dla Kościoła jest ważne być
jedno na bazie Słowa Bożego. Problem polega często na tym, że nie potrafimy
rozróżnić spraw istotnych od drugorzędnych. Niektórzy upierają się przy
swoim stylu śpiewania, sposobie obchodzenia Wieczerzy Pańskiej itp. Przydatna
może tu być porada apostoła Pawła: "Niechże ten, kto je, nie pogardza tym,
który nie je, a kto nie je, niech nie osądza tego, który je; albowiem Bóg
go przyjął" (Rzym.14,3). Apostoł mówi tu o "mocnych" i "słabych". Ale moglibyśmy
użyć tu zamiennie określeń: młodsi i starsi, zbór miejski i wiejski albo
duży i mały. Zalecenie jest jedno: Niech mocny nie pogardza słabym, a słaby
niech nie osądza mocnego, bo Bóg przyjął obydwu. Silny, niezależnie od
tego, jak zinterpretujemy to określenie, ma tendencję do potępiania i protekcjonalnego
traktowania, spoglądania z góry na tych, którzy się z nim nie zgadzają.
A cechą słabych jest bycie szorstkim, surowym i osądzającym innych braci.
Apostoł Paweł mówi do obu stron, by tego zaprzestali, bo przecież są braćmi
w Chrystusie: Jeśli Bóg go przyjął, dlaczego ty nie możesz tego zrobić?
Z amerykańskiego podwórka Chciałbym przytoczyć kilka refleksji z amerykańskiego podwórka. Kościół amerykański daleki jest od doskonałości. Dostrzegam analfabetyzm biblijny w wielu zborach. Oddalamy się od podstawowych prawd biblijnych. Kościoły dzielą się na punkcie osobowości i walki o władzę. Duch niezależności dominuje nad współzależnością lokalnych wspólnot. Ochrona autonomiczności niekiedy zabija wszelkie kontakty z innymi zborami, nawet w tej samej miejscowości. A przecież jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni. Zbory często bezkrytycznie, pochopnie przyjmują podpatrzone u innych niesprawdzone, czasem wręcz niebiblijne metody działania. Obserwuję również opór wobec zmian. Zmiany są konieczne. Niezmienne jest tylko to, że zmiany będą ciągle. Musimy się zmieniać z upływem czasu, choć nie wolno nam zmieniać przesłania. Co widzę jako zagrożenie dla Kościoła w Polsce? Sytuacja ekonomiczna zmusza często do wyjazdu w celach zarobkowych za granicę. Ale musimy być świadomi, że to osłabia życie rodzinne, bywa przyczyną stresu rozłączonych małżonków. A osłabione rodziny osłabiają Kościół. To jest trudny problem. Drugie zagrożenie to pokusa zbytniego polegania raczej na demokracji, niż - jak zachęca Biblia - na teokracji. Czasem myślę, że to, czego komunizm nie był w stanie zniszczyć przez prześladowanie, zostanie wyniszczone przez nową wolność w warunkach demokracji. Demokracja to dobry system, ale nie jest to panaceum na wszystkie bolączki społeczne. Trzecim zagrożeniem jest naśladowanie zachodniego stylu życia, jak również metod działalności Kościoła, czasem nawet trochę wątpliwych. Z łatwością adaptuje się zachodni styl ubierania się, bycia, muzyki itp. To, że Zachód coś robi, nie oznacza wcale, że i tamtejszy Kościół postępuje tak samo. A metody stosowane przez Kościół na Zachodzie nie zawsze muszą się sprawdzać w polskich warunkach. Niebezpieczna jest również zależność Kościoła od finansowego wsparcia z Zachodu. Ewentualny krach finansowy na Zachodzie mógłby bardzo ograniczyć wsparcie finansowe, a to wywołałoby wiele problemów. Zbory powinny dążyć do tego, by być finansowo samowystarczalne, z własnych zasobów utrzymywać pastora itp. Każde finansowe uzależnienie od kogoś z zewnątrz kryje w sobie zagrożenie - dotyczy to również Kościoła. Kolejne zagrożenie, wspólne dla Kościoła na Wschodzie i na Zachodzie,
to opór wobec zmian. Nie mam na myśli zmiany przesłania Ewangelii. Mówię
o zmianie metod. Żyjąc w dobie Internetu, byłoby głupotą obstawanie przy
sposobach komunikowania się sprzed 80 lat. Nie mam wątpliwości, że apostoł
Paweł, gdyby miał taką możliwość, korzystałby z Internetu w głoszeniu Ewangelii
- to byłoby spójne z jego słowami: "Będąc wolnym wobec wszystkich, oddałem
się w niewolę wszystkim, abym jak najwięcej ludzi pozyskał" (I Kor. 9,19).
Zmiany przyjdą, czy nam się to podoba, czy nie. I kryją się w tym dwa zagrożenia:
możemy zbyt pochopnie je akceptować, albo bez namysłu je odrzucać. Potrzebna
jest nam mądrość rozróżniania, co jest słuszne i pożyteczne.
Konkluzja Chciałbym przytoczyć myśl, którą ktoś ostatnio mi poddał. Często zwiastuję na podstawie fragmentu z Ewangelii Mateusza 16,8: "... zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go". Ktoś zapytał mnie, czy zauważyłem, że bramy to element obrony, nie ataku. Słuszne stwierdzenie. Bramy piekieł nie atakują Kościoła. Bramy piekieł, śmierci, czy Hadesu, jakkolwiek byśmy to przetłumaczyli, reprezentują kryjące się za nimi królestwo szatana. A Kościół ma bombardować bramy piekieł, by ratować tych, którzy tam są. Bramy nie atakują, one bronią przed atakiem. Kościół nie jest na pozycji obronnej, ale ma atakować, a bramy piekieł nie ostoją się przed jego ofensywą. Ale ofensywa to działalność zbiorowa, wspólna, nie w pojedynkę. Potrzebujemy siebie nawzajem, dlatego Biblia nazywa Kościół jednym Ciałem. Jesteśmy jednym Ciałem niezależnie od tego, czy jesteśmy Żydami, Grekami, Polakami, Białorusinami czy Amerykanami, kobietami czy mężczyznami. Wzmocnieni Słowem Bożym i modlitwą mamy razem atakować bramy piekieł, by ratować ginących. Świat, im jest gorszy, tym lepszego Kościoła potrzebuje. Jezus powiedział: "Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie" (J. 13,35). Jest to bardzo ważne, "gdyż miłość zakrywa mnóstwo grzechów" (I P. 4,8). Józef był sprzedany przez swoich braci do Egiptu. Ale Bóg obrócił to ku dobremu i potem mógł on uratować ich z klęski głodu. Gdy Józef ujawnił się swoim braciom, był wzruszony i płakał. Chciał, by zanieśli ojcu dobrą nowinę, że on żyje. Obdarowawszy hojnie "odprawił braci, a gdy odjeżdżali, rzekł do nich: Nie kłóćcie się w drodze!" (I Moj. 45,24). Józef doskonale znał swoich braci. Bóg doskonale zna nas i chce, byśmy zanieśli światu Dobrą Nowinę. Znając nasze słabości przestrzega dziś nas ustami Józefa, byśmy nie kłócili się po drodze. VICTOR KNOWLES
Copyright © Słowo i Życie
2001
|