numer zima 2000 Skrót
przemówienia synodalnego
Tym Synodem dokonujemy zamknięcia służby Kościoła Zborów Chrystusowych w XX wieku. Za nami wiele powodów do wdzięczności Bogu i ludziom. W roku 2001 minie 80 lat od skromnych początków działalności Kościoła Chrystusowego w Polsce. Patrząc na dokonania minionego okresu, a zwłaszcza ostatniej dekady, nie ma może powodu do euforii, ale są też oczywiste sukcesy. Niektóre agendy Kościoła swoją służbą zyskały ogólnopolską renomę: "Ostróda Camp", Chrześcijański Instytut Biblijny, Dom Spokojnej Starości "Betania", "Świat Dziecka". Kilka dynamicznie rozwijających się w ostatnich latach zborów: Dąbrowa Górnicza, Kołobrzeg, Warszawa to wiodące wspólnoty chrześcijańskie w regionach. Jest też kilka zupełnie nowych, a już prężnie działających zborów: Ciechanów, Płock, Katowice, Grudziądz. Dorobiliśmy się paru dużych budowli, z których chyba najokazalsze są kaplice w Bielsku Podlaskim, Kołobrzegu i Ciechanowie. W tym wszystkim dobry Bóg błogosławił, co mógł błogosławić, a dobrzy ludzie pomagali, na ile pomóc potrafili (...). Tym Synodem otwieramy również nowy etap funkcjonowania naszej
wspólnoty
kościelnej w XXI wieku i w trzecim tysiącleciu. Jak długo ten etap
potrwa,
wie tylko Pan Bóg. Jaki to będzie okres, zależy - jak zawsze - od Boga
oraz od naszych pragnień, dążeń, wyborów, decyzji i naszego z Bogiem
współdziałania.
Według słów naszego Mistrza najbardziej niebezpiecznym zagrożeniem dla "młodego wina" są "stare bukłaki". Dla nowych kart historii naszego Kościoła największym zagrożeniem nie jest ludowa religijność narodu, europejskie zeświecczenie czy socjalistyczna mentalność wielu rodaków. Największym zagrożeniem dla rozwoju jest myślenie po staremu, które sprawia, że nie tylko brzmimy jak ludzie z minionej epoki, ale i działamy po staremu. Autor Listu do Hebrajczyków przestrzega, że "to, co się
przedawnia i
starzeje, bliskie jest zaniku" (Hebr. 8,13). Na ten Synod nie
przyjechaliśmy
z zamiarem "zanikania". Nie interesują nas też pomysły "na
przetrwanie".
Przetrwanie to najniższa forma bytowania. Jesteśmy tutaj, weterani
służby
i nowicjusze, a to, co nas łączy, to chęć współtworzenia z Bogiem nowej
rzeczywistości. Starsi czy młodzi, jeśli poddajemy się Bożemu
prowadzeniu,
zawsze docieramy do Bożego przeznaczenia. A po drodze On sam odnawia
nasze
myślenie i uzdalnia nas, "abyśmy byli sługami nowego przymierza" (II
Kor.
3,6).
Swoim osobistym oddaniem i wiernością mamy prowadzić swoje
rodziny,
zbory i ludzi żyjących wokół nas do wierności i oddania Bogu. Wbrew
presji
otoczenia i trendom społecznym mamy prowadzić ludzi do zbawienia i
zwycięstwa
w Chrystusie. Nic nie służy tym celom lepiej niż zdrowe, dynamiczne
wspólnoty
chrześcijan, czyli - jak to w Warszawie od dawna nazywamy -
chrześcijańskie
społeczności, zbory, które dzięki pielęgnowaniu autentycznej atmosfery
obecności Boga i trosce o komunikowanie w zrozumiały sposób Bożego
Słowa
stają się magnesem, przyciągającym ludzi do Boga.
Jako Naczelny Prezbiter Kościoła chciałbym pozostawać wierny
idei budowania
samodzielnych, ale nie samolubnych zborów. Kierunek na samodzielność i
współzależność jest prosty i zgodny z Biblią oraz prawami natury. Nasze
zbory, podobnie jak nasze dzieci, muszą od początkowej całkowitej
zależności
dorastać do niezależności, a następnie - jako jednostki zdolne do
samodzielnego
funkcjonowania - mogą wchodzić w układy partnerskie i dla dobra
wzajemnego
tworzyć wspólnoty współzależne (...).
W. ANDRZEJ BAJEŃSKI Copyright © Słowo i Życie 2000
|