Czasopismo Słowo i Życie - strona główna
numer zima 2000

Ciemna noc... cicha noc... cudów noc...

Niebo rozbłyskujące milionami gwiazd lub zasnute chmurami. Chłód nocy przenikający do głębi ciała, serca i myśli. Ciemność rozciągająca się po horyzont, wciskająca się w każdą szczelinę i otaczająca niby mur. Ciemność ziemi rozpraszana słabym blaskiem odległych gwiazd. 

Ciemność w duszy Marii rozpraszana wspomnieniem słów: Nie bój się, Mario, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. I oto poczniesz w łonie, i urodzisz syna, i nadasz mu imię Jezus. Ten będzie wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego. 

Ciemność w duszy Józefa na wspomnienie chwili, gdy dowiedział się, że choć on nie jest ojcem, to zaślubiona mu kobieta będzie matką. I jedynym blaskiem w mroku jego duszy było wspomnienie snu i słów: Józefie, synu Dawidowy, nie lękaj się przyjąć Marii, żony swojej, albowiem to, co się w niej poczęło, jest z Ducha Świętego.

Ciemna tajemniczość Bożych planów - nie do wyjaśnienia, nie do pojęcia, nie do obronienia. Plany Najwyższego, które burzą porządek ludzkich zamierzeń, które niweczą sny o spokoju i dostatku, które stawiają samotnie wobec wrogiego tłumu, które wystawiają na oskarżenia i wyroki praworządnych i sprawiedliwych. Boże plany, które tlą się jak iskierka w morzu niepewności, wątpliwości, obaw, pytań bez odpowiedzi. Pytań, które mogli zadawać Maria i Józef w tamtą noc: Jak Ono będzie wyglądało? Czy będzie do kogoś podobne? Czy będziemy w stanie je pokochać? Czy będzie się różnić od innych dzieci? Co będzie dalej z nami? Czy mamy je wychowywać jak zwykłe dziecko? 

Tysiące pytań, które zapadały się w ciemność ogarniającą świat, Betlejem, stajnię, żłób, Marię i Józefa. W ten mrok został posłany Boży Syn, poczęty z Ducha, by objawić się tym, którzy są w ciemności i siedzą w mrokach śmierci. Tym wszystkim, którzy zadają pytania nie oczekując nawet odpowiedzi, którzy stracili nadzieję, którzy żyją w cieniu lęku przed śmiercią, unicestwieniem, którzy zmęczeni życiem truchleją na myśl o swym ostatnim tchnieniu. Do tych wszystkich, których życie przerasta, kaleczy i niepokoi przyszedł Bóg, Pan pokoju i porządku, Stwórca i Władca wszystkiego, Ten, który nie ma początku i końca. A ponieważ drogi Boże to nie drogi ludzkie, nie objawił się w chwale i mocy, potędze i dostojeństwie, ale - łamiąc nasze wyobrażenia i projekcje - pojawił się jako bezbronne dziecko, podobne do wszystkich innych. Kiedy anioł tłumaczył pasterzom, po czym mają poznać Zbawiciela, powiedział: Znajdziecie niemowlątko owinięte w pieluszki i położone w żłobie. Nie było nic niezwykłego w małym dziecku i owinięciu go w pieluszki. Czymś odbiegającym od normy było jedynie miejsce - mało kto rodził się w takim upokorzeniu i oddaleniu od ludzi.

Zadziwiają mnie Boże plany. Jego postrzeganie świata i ludzi, wybranie dla Siebie miejsca, jak i drogi, jakimi do nas dociera. Niepojęty w swej wielkości Bóg objawił się jako małe Dziecię podobne do każdego noworodka. Im więcej myślę o tym, tym większy jest mój podziw. Bo  tylko prawdziwa wielkość nie obawia się samouniżenia i jedynie świętość nie lęka się zbliżenia do grzechu z obawy przed doznaniem zmazy. Bóg ukazywał się ludziom w wielkości i chwale, mocy i potędze - lecz człowiek po chwili uniesienia i zachwytu odwracał się, wątpił, odchodził. Teraz stało się inaczej - w nędzy i słabości, pokorze i małości przyszedł Bóg między ludzi: Bo tak mówi Ten, który jest Wysoki i Wyniosły, który króluje wiecznie, a którego imię jest "Święty": Króluję na wysokim i świętym miejscu, lecz jestem też z tym, który jest skruszony i pokorny duchem, aby ożywić ducha pokornych i pokrzepić serca skruszonych (Izaj. 57,15). Bóg zawsze przychodzi do słabych i poszukujących, do wątpiących i upadających - bowiem to oni są spragnieni pokoju i sprawiedliwości, doznawszy ciężaru grzeszności są gotowi przyjąć i docenić Jego miłość, łaskę i miłosierdzie. 

Była to też noc cicha. Noc rozbrzmiewająca ciszą pastwisk i łąk. Cicha noc uśpionego Betlejem. Cisza w domach i gospodach, zapełnionych podróżnymi utrudzonymi drogą. Cisza stajni, gdzie syte zwierzęta drzemały stojąc przy żłobie. Cisza przerwana krzykiem bólu, a potem płaczem Niemowlęcia, które boleśnie zaczerpnęło pierwszy haust obcego świata. Ciszę nocną przerwał płacz. Bóg, który patrząc na Swój lud płakał nad jego nędzą i odstępstwem, teraz płakał jako jeden z nich. Płacz Syna Najwyższego rozdzierał ciszę ciemnej nocy w pobliżu Bożego miasta - Jeruzalem. Cichy płacz, który wstrząsnął niebiosami. Słaby krzyk, który poruszył serce Boga Ojca i aniołów. Bo tylko On i oni wiedzieli, co takiego się dokonało na ziemi w tę cichą noc.

Była to także noc cudów. Rzeczy tajemnych i niewytłumaczalnych. Rzeczy niezwykłych, które w Ewangeliach zostały zapisane jak najzwyklejsze zdarzenia. I to stanowi potwierdzenie prawdziwości tychże relacji. To pasmo cudów i objawień, oddano w słowach: Zanim się zeszli, była brzemienna z Ducha Świętego oraz i gdy nad tym rozmyślał, oto ukazał mu się anioł Pański lub: a gdy Józef obudził się ze snu, uczynił tak, jak mu rozkazał anioł Pański. Mędrcy ze Wschodu ujrzawszy gwiazdę wyruszyli na poszukiwanie narodzonego króla żydowskiego. Wieść o nowym władcy wprawiła w przerażenie Heroda i mieszkańców Jeruzalem. A potem pojawił się anioł przemawiający do pasterzy. A gdyby tego było mało, pojawiło się mnóstwo wojsk niebieskich, chwalących Boga. Niejeden z nas czyta to z zakłopotaniem, pośpiesznie, bez zastanowienia, bo jak tu nam, ludziom przełomu wieków, dumnym z przejścia z jednego milenium do drugiego, wierzyć w sny, ukazywanie się aniołów przemawiających do zwykłych ludzi? Ale równie trudno zrozumieć nam tych, dla których największą wartością jest ich wybranie na świadków Bożego objawienia. Daleko nam do Marii, która powiedziała do anioła Pańskiego: Niech mi się stanie według słowa twego; do Józefa, który wbrew sobie, rozumowi i Prawu pojął kobietę, która nosiła nie jego dziecko; do pasterzy, którzy postanowili: Pójdźmy zaraz aż do Betlejemu i oglądajmy to, co się stało i co nam objawił Pan. 

To była noc cudów, poprzedzona wieloma niezwykłymi wydarzeniami. Noc cudów dla tych, którzy byli gotowi przyjąć Boże objawienie i zaufać Najwyższemu. Ale była to też jedna z wielu zwykłych nocy dla mieszkańców Betlejem i licznych podróżnych. Dla większości była to jedynie ciemna i cicha noc. Noc bez cudów. Noc która skończyła się wraz ze świtem, choć tak naprawdę trwała nadal. 
W mroku i ciszy pojawił się Zbawiciel. Odkupiciel przyszedł na świat, aby dać ludowi jego poznanie zbawienia przez odpuszczenie grzechów ich, przez wielkie zmiłowanie Boga naszego, dzięki któremu nawiedzi nas światłość z wysokości, by objawić się tym, którzy są w ciemności i siedzą w mrokach śmierci, aby skierować nogi nasze na drogę pokoju. Tamtej nocy prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat - Jezus Chrystus, panów Pan i królów Król, Baranek, Sługa, Przyjaciel grzeszników, Ja Jestem, Nieśmiertelny, Syn Człowieczy.

Kiedy czekam na kolejne święta Bożego Narodzenia, to o jednym myślę i o to jedno proszę, aby były to dni, kiedy z bólem wspomnę mroczne lata swego życia i zapłaczę nad tymi, którzy nadal żyją w ciemności i cieniu śmierci. Aby to były dni mojego uciszenia przed Bogiem i wsłuchania się w Jego głos, poznania Jego woli dla mego życia i czas znalezienia dość sił, by powiedzieć: "Niech mi się stanie według słowa Twego". I oby był to czas wiary w cuda, dni zachwytu i radości bez chęci zmierzenia i rozszczepienia tego, co tylko na chwilę zmieniło porządek tego świata. Oby to był czas, kiedy w odpowiedzi na Boże uniżenie, moje kolano, serce i życie zegnie się przed Tym, który jako Jedyny Święty pokochał każdego grzesznika.

MIRKA WÓJCIK

W tekście wykorzystano fragmenty z Ewangelii Mateusza 1,18-2,12 oraz Ewangelii Łukasza 1,26-2,21.

   Copyright © Słowo i Życie 2000 
Słowo i Życie nr 4/2000