Czasopismo Słowo i Życie - strona główna
numer zima 2000

List z Izraela

Znajduję się właśnie kilkadziesiąt metrów od miejsca wybuchu. Niskie budynki, do złudzenia przypominające Kazimierz nad Wisłą, i typowy dla Bliskiego Wschodu bazar. Na zderzeniu tych dwóch światów w wąskiej uliczce, przepełnionej zapachami orientalnych przypraw i cynamonu, wczesnym popołudniem doszło do wybuchu. To kolejny tego rodzaju wybuch w Jerozolimie, kolejny, ale pierwszy podczas Intyfady 2000. Puste uliczki bazaru, w czwartek wieczorem zwykle przepełnionego tłumem robiących zakupy przed najważniejszym w żydowskim kalendarzu świętem - Szabatem. Teraz zdaje się, że to niedzielne przedpołudnie - jedynie wtedy bywa tu tak pusto. 

Moje palce przebiegają po klawiaturze, zaopatrzonej w litery w trzech językach: hebrajskim, angielskim i arabskim. Gdy kupowałam pite (izraelsko-arabski przysmak), usłyszałam głos z megafonu - mężczyzna z pejsami krzyczał do niego: "Tylko Mesjasz może nas wyprowadzić z tego położenia"; na ustach młodego żołnierza dostrzegłam cyniczny uśmiech.

Czy być Żydem to znaczy ciągle być pod ostrzałem? Co to znaczy, że jestem Żydem z Polski, tu i teraz piszącym na hebrajsko-arabskiej klawiaturze polskie słowa do mojej matki w Warszawie? Jeszcze nie rozumiem tej metafory, ale wiem, że to nie zbieg okoliczności. Czuję się jak prorok, który zapomniał swojego proroctwa. 

[Imię i nazwisko znane redakcji]

  Copyright © Słowo i Życie 2000  

Słowo i Życie nr 4/2000