Czasopismo Słowo i Życie - strona główna

Bądźmy gotowi

Jeśli nie chcemy przeoczyć przebudzenia, musimy utrzymać w stanie wrażliwościnasze serca. "Dlatego, jak mówi Duch Święty: Dziś, jeśli głos Jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych" (Hebr. 3,7-8). Duch, tak jak Zbawiciel, przychodzi często w takiej łaskawości i łagodnej pokorze, że nie wierzymy, iż to rzeczywiście jest On, zasmucamy Go, albo gasimy przez naszą arogancję, samowystarczalność, pełen pychy intelektualizm. Jakże łatwo jest sprzeciwić się Duchowi łaski albo "znieważyć Ducha łaski" (Hebr. 10,29).

Gdy Jan Chrzciciel przebywał w więzieniu to nawet on, ten który otrzymał bardzo wyraźne proroctwa i którego narodzenie zapowiedziane zostało przez cudowne obietnice, doświadczył zwątpienia. Posłał dwóch ze swoich uczniów do Jezusa z podwójnym zapytaniem: "Czy Ty jesteś tym, który ma przyjść, czy też innego oczekiwać mamy?" (Łuk. 7,19). Czy to ten sam Jan, który zaledwie kilka miesięcy wcześniej stał na brzegach Jordanu i ogłaszał: "Widziałem Ducha, zstępującego z nieba jakby gołębica; i spoczął na nim. I ja go nie znałem; lecz Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, rzekł do mnie: Ujrzysz tego, na którego Duch zstępuje i na nim spocznie. Ten chrzci Duchem Świętym. A ja widziałem to i złożyłem świadectwo, że ten jest Synem Bożym" (J. 1,32-34).

Jakże łaskawie, delikatnie i skutecznie postąpił nasz Mistrz ze swoim wątpiącym zwiastunem. Odpowiedzią Jezusa było otwieranie oczu ślepym, sprawianie, że chromi chodzili, trędowaci byli oczyszczani z ich odrażającej choroby, głusi odzyskiwali słuch, a martwi byli wzbudzani. Uczyniwszy to Jezus powiedział dwom posłańcom:

"Idźcie i oznajmijcie Janowi, coście widzieli i słyszeli". A potem dodał osobiste postscriptum i powiedział mu: "A błogosławiony jest ten, który się mną nie zgorszy" (Łuk. 7,23).

To krótkie postscriptum Jezusa stało się dla mnie szczególnie żywe i znaczące jeszcze w początkowym okresie mojej służby, kiedy to kwestionowałem działania Ducha Świętego. Wielokrotnie uratowało mnie ono przed zgorszeniem się Bożym działaniem w moim życiu, albo zgorszeniem się z nastawienia innych ludzi. Nawet po doświadczeniu prawdziwych przejawów mocy w czasie przebudzenia serce ludzkie jest tak zwodnicze, że mając zły dzień, możemy pytać: Czy to jest to przebudzenie, które miało nadejść, czy też mamy oczekiwać innego?

Ostatnie upadki kilku znanych postaci w świecie charyzmatycznym i ewangelicznym powinny przypomnieć wszystkim wierzącym o palącej potrzebie "baczenia, byśmy nieupadli". Fakt, że należymy do tak zwanego ruchu przebudzeniowego nie jest gwarancją samą w sobie, że przebudzenie będzie kontynuowane, albo że staniemy się narzędziami w czasie nadchodzącego przebudzenia. Jeśli pozwolimy sobie na to, byśmy stali się dumni z racji naszej pozycji albo naszej przynależności kościelnej, możemy być pewni, że Bóg sam zada sobie trud, by się nam sprzeciwić. On sam kazał zapisać, że "Bóg pysznym się sprzeciwia, lecz pokornym łaskę daje" (Jak. 4,6). Jeżeli Duch Święty w jakiejkolwiek części Kościoła, katolickiej czy protestanckiej, znajdzie ludzi, którzy się ukorzą, to właśnie ich nawiedzi i wyniesie. Jako człowiek wychowany na "niezłomnego protestanta" zmagałem się, i nadal zmagam, z trudnym pytaniem, czy Bóg może błogosławić katolików błogosławieństwem Ducha Świętego i przebudzeniem. I mogę tylko powiedzieć, że Bóg nie błogosławi ani protestantyzmu, ani katolicyzmu jako systemów. W obu systemach istnieją niemożliwe do przyjęcia skrajności. Są tak zwani protestanci, których poglądy nie pozwalają im zmienić swoich tradycji ani o jotę. Z drugiej strony istnieje mała, lecz znacząca liczba katolików,

którzy ważą się zerwać z wiekami tradycji i zaryzykować wszystko, by badać Pisma, szukać Ducha oraz jego darów w poszukiwaniu przebudzenia. Wielu protestantów odrzuca najbardziej podstawowe zasady wiary, takie jak narodzenie z dziewicy i fizyczne zmartwychwstanie Chrystusa, podczas gdy większość katolików trzyma się niewzruszenie tych prawd i jest otwarta na Boże nadprzyrodzone działanie dzisiaj. Bóg patrzy na nasze serca, nie na etykietki. Mogę tylko spytać: Kto temu sprosta? I modlić się, aby Bóg zachował mnie od przyjęcia tego, co nie pochodzi od Niego oraz od odrzucenia tego, co od Niego pochodzi.

Niestety, także najlepsi ludzie mogą zawieść. Rozumiemy też, że nawet najlepsze Kościoły i tradycje mogą zachwiać się i zawieść. Ale jest absolutnie niemożliwe, aby zawiódł Boży Duch Święty. Syn Boży stwierdził ze stanowczą pewnością: "Kiedy przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca wychodzi, złoży świadectwo o mnie" (J. 15,26). Człowiek dwudziestego pierwszego wieku odkryje, tak jak to odkrył człowiek pierwszego wieku, że nie ma ucieczki od konfrontacji z Chrystusem, Synem Bożym - albo w tym życiu, albo w przyszłym. "Na to bowiem Chrystus umarł i ożył, aby i nad umarłymi i nad żywymi panować" (Rzym. 14,9).

Kwintesencja przebudzenia to świadectwo Ducha Świętego o Jezusie. Dzięki Niemu zajmuje On właściwe Mu miejsce Pana i Chrystusa w konkretnej społeczności. Wtedy też przejawia się w pełni Jego Królestwo i Jego władanie dla wszystkich mieszkańców danej okolicy. Nikt nie może uniknąć udzielenia odpowiedzi na odwieczne pytanie: "Czy pozwolisz, aby zapanował nad tobą Jezus?"

Na pewno dokładnie to działo się w czasie wielkiego przebudzenia w Azji Mniejszej, opisanego tak obrazowo przez lekarza Łukasza w Dziejach Apostolskich 20. Namaszczona służba Pawła w Efezie trwała dwa lata, "tak że wszyscy mieszkańcy Azji, Żydzi i Grecy, mogli usłyszeć Słowo Pańskie. Niezwykłe tez cuda czynił Bóg przez ręce Pawła, tak iż nawet chustki lub przepaski, które dotknęły skóry jego, zanoszono do chorych i ustępowały od nich choroby, a złe duchy wychodziły" (Dz. Ap. 19,10-12). Była to ewangelizacja w mocy, która rozrosła się do pełnowymiarowego przebudzenia, tak że "imię Pana Jezusa było wielbione" (w. 17), a Słowo Pańskie "potężnie rosło, umacniało się i rozpowszechniało" (w. 20) - wbrew wszelkiej opozycji ludzkiej i demonicznej.

Wołanie naszego serca brzmi: Panie, uczyń to jeszcze raz w naszych czasach, aby to pokolenie nie przeminęło, nie ujrzawszy wyraźnie niebiańskiego Pana, Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i odmalowanego przed oczami ich duszy (por. Gal. 3,1). Taki jest cel przebudzenia: objawić Pana Jezusa Chrystusa w pełni Jego zbawczej chwały, aby mężczyźni, kobiety i dzieci w każdym kraju mogli uwierzyć w Niego, jako Zbawiciela, i uczynić Go Panem każdej sfery swojego życia.

Colin Whittaker

Fragment z: Colin Whittaker, Wielkie przebudzenia. Boży mężowie i ich przesłanie, Instytut Wydawniczy Agape, Warszawa 1997. Wykorzystano za pozwoleniem Wydawcy. Tytuł fragmentu, będącego częścią rozdziału: Czy rozpoznamy nadchodzące przebudzenie (s.144-146), pochodzi od redakcji.

Copyright © Słowo i Życie 2000

Słowo i Życie nr 3/2000