Czasopismo Słowo i Życie - strona główna

  

 WSZYSCY ZGRZESZYLI

Aby otrzymać zbawienie i życie wieczne, człowiek musi postępować zgodnie z Bożą drogą, dostosować się do Bożych wskazówek i wymagań, rezygnując z własnych mniemań i ogólnie przyjętych poglądów. W szczególności na drodze do zbawienia konieczne jest upamiętanie się oraz nowe narodzenie. "Upamiętajcie się i niech się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego" (Dz.Ap. 2,38). "Musicie się na nowo narodzić" (J. 3,7). 

Upamiętanie jest zmianą postawy człowieka, należy więc do człowieka. Natomiast nowe narodzenie jest dziełem Bożym, jest nadnaturalnym działaniem Boga nad człowiekiem. To Boże działanie nie nastąpi, póki człowiek nie spełni Bożych warunków - póki się nie upamięta. Obserwując wątpliwości, problemy i bezradność niektórych osób, słuchających Ewangelii, zauważa się pewne nieporozumienie. Upamiętanie jest właściwie przyznaniem się do swego grzesznego stanu, wyznaniem grzechów i gotowością ich porzucenia. "Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości" (I J. 1,9). Nieporozumienie tkwi w podejściu do zagadnienia grzechu, w definicji grzechu. 

Definicja grzechu

Każdy, kto zetknął się choć pobieżnie ze Słowem Bożym, wie, że "zapłatą za grzech jest śmierć" (Rzym. 6,23). Czasem jednak, gdy rozwijamy tę myśl i podajemy przykłady zguby całych narodów na skutek odstępstwa od Bożych przykazań, słuchacze czują się dotknięci, czują się obrażeni na punkcie uczuć patriotycznych. Nie do przyjęcia jest dla nich myśl, że wszyscy ludzie - za wyjątkiem narodzonych na nowo - są skazani na zagładę. Nie widzą żadnej różnicy między postępowaniem ludzi odrodzonych, a życiem ludzi niewierzących. Twierdzą nawet, że ludzie niewierzący mogą być w wielu rzeczach przykładem dla wierzących. Grzech kojarzy się im z postępowaniem ogólnie potępianym, grzesznymi są według nich ludzie z marginesu społecznego, przestępcy, zdemoralizowani, nie widzą jednak grzechu w ludziach "normalnych", a co za tym idzie - nie widzą go w sobie. 

Poglądy takie oparte są na błędnej definicji grzechu. Według tych ludzi grzech to naruszenie ogólnie przyjętych reguł postępowania. Według Biblii, natomiast, grzech to naruszenie Bożych reguł postępowania. Bóg nigdy nie dostosowywał swoich wymagań do zmieniających się warunków społecznych, panującej ideologii, kultury itd. To ludzie powinni wszystkie swoje sprawy dostosować do niezmiennych, wiecznie obowiązujących wymagań Bożych. Różnica w tych dwóch definicjach grzechu jest ogromna. Według pierwszej - tylko nieliczni z marginesu społecznego są grzesznymi i czeka ich śmierć. Według drugiej -"wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej" (Rzym. 3,23). 

By uniknąć gołosłowności, dobrze będzie podać kilka przykładów. Rozważmy alkoholizm. Biblia mówi wyraźnie, iż pijacy Królestwa Bożego nie odziedziczą (I Kor. 6,10). Na pewnym wykładzie z socjologii wykładowca podał definicję alkoholika, jako człowieka używającego alkoholu w taki sposób, że czasowo wywiera to ujemny wpływ na jego sprawność fizyczną lub psychiczną. Cała sala wybuchła śmiechem. Na pytanie, dlaczego się śmieją, studenci wyjaśnili, że w takim razie wszyscy są alkoholikami, gdyż przynajmniej kilka razy w roku, z powodu alkoholu, są niezdolni do prowadzenia samochodu, niesprawni w pracy, a nawet mają trudności z poruszaniem się o własnych siłach. Wiadomo, że stan taki jest złem, ale usprawiedliwieniem jest, że przecież robią to wszyscy. 

Następny przykład: Palenie tytoniu. Bóg polecił ludziom, abyśmy byli świętymi we wszelkim postępowaniu (I P. 1,15). Winniśmy wstrzymywać się od zła we wszelkiej postaci (I Tes. 5,22). Szkodliwość palenia nie ulega dzisiaj żadnej wątpliwości. Badania wykazały, że każdy papieros skraca życie człowieka średnio o 12 minut, jedna paczka o 4 godziny. Jeden hektar tytoniu to ponad 50 lat zniszczonego życia ludzkiego. Każdy palacz robi dokładnie to samo, co samobójca: świadomie i dobrowolnie skraca sobie życie. I to robi zdecydowana większość naszych rodaków. Puszczają z dymem najcenniejszy dar, jaki otrzymali od Boga: swoje zdrowie i życie. Bóg mówi, iż udziałem skalanych będzie jezioro płonące ogniem i siarką (Obj. 21,8). 

Inny przykład: Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę i postanowił, że mąż (nie narzeczony ani chłopak) złączy się z żoną swoją (nie z narzeczoną ani z dziewczyną) i staną się jednym ciałem (I Moj. 2,24). Grzechami na tle seksualnym są: cudzołóstwo, wszeteczeństwo (nierząd), wszelka nieczystość. Stosunki pozamałżeńskie Bóg polecił w Starym Testamencie karać śmiercią (V Moj. 22,21). Ani wszetecznicy, ani cudzołożnicy, ani rozpustnicy Królestwa Bożego nie odziedziczą (I Kor. 6,9-10). A jak wygląda sytuacja w naszym narodzie? Statystyki mówią, że co najmniej 70% kobiet i co najmniej 90% mężczyzn podejmuje pozamałżeńskie stosunki seksualne. A zatem z pięciu dorosłych Polaków średnio co najmniej czterech jest wszetecznikami i Królestwa Bożego nie odziedziczy. Do tego doliczyć trzeba cudzołóstwo i inne grzechy seksualne. 

Podobnie można by rozważać sprawy kradzieży, kłamstwa, chciwości, oszczerstw, zdzierstwa, brania imienia Bożego nadaremnie, braku szacunku wobec rodziców itd. Za każdym razem otrzymalibyśmy taki sam wynik: większość ludzi jest splamiona tymi grzechami i skazana z tego tytułu na wieczne potępienie. To nie o margines społeczny chodzi. Chodzi o wszystkich ludzi bez wyjątku. Można, oczywiście, czyniąc to wszystko, być szanowanym obywatelem, ale nie można, czyniąc to, odziedziczyć zbawienia i życia wiecznego. Nie można mylić tych dwóch kryteriów. Ludzie mają swój punkt widzenia na grzech i uważają, że ich zdanie jest słuszne, ale tylko Boże zdanie jest w tej kwestii miarodajne. 

Autorytety

Przypuśćmy, że ktoś zachoruje na przykład na żółtaczkę i odwiedzi lekarza. Lekarz przepisze lekarstwa i zaleci ścisłą dietę. Ale pacjent ma swój własny punkt widzenia i uważa, że metody tego lekarza są przestarzałe i nieżyciowe. Poszuka więc sobie innego, który zapewni go, że trzymanie diety jest niepotrzebne, że może spokojnie jeść, co tylko zechce, że nie musi unikać ani soli, ani cukru, ani białka, ani tłuszczów, bo przecież tylko raz żyjemy i kto je i pije, ten broni się przed śmiercią. I może posłuchać takiego lekarza. Może się nim nawet zachwycić: O, to jest dobry lekarz! Jaki on mądry, jaki nowoczesny, jaki wyrozumiały! Tylko że z żółtaczki się nie wyleczy. 

Inny przykład. Ktoś prowadzi działanie, co do którego ma wątpliwości, czy jest ono zgodne z prawem. Odwiedza adwokata, aby zasięgnąć porady prawnej. Po zapoznaniu się ze sprawą, adwokat zajrzawszy do przepisów orzeka: 

Proszę pana, to działanie wyczerpuje cechy przestępstwa z artykułu 147 kodeksu karnego. Radzę natychmiast zaniechać tej działalności, usunąć narzędzia, zrezygnować z korzyści, jakie to daje, gdyż w przeciwnym wypadku grożą panu konsekwencje karne. 

- Eee, taki adwokat? Taki oschły, pedantyczny, jakiś formalista, legalista i dogmatyk! Nie podoba mi się. Poszukam sobie innego. 

Następny adwokat, ku radości petenta, ma odmienne zdanie: 

- Ależ oczywiście, proszę pana! To nic złego! Czytał pan ostatni "Przekrój"? No widzi pan! Także Mrożek pisał na ten temat. Zna pan ten felieton Boya-Żeleńskiego? No właśnie! Nie ma sprawy, przecież to robią wszyscy! Spokojnie, głowa do góry! Nic panu nie grozi. Nawet w "Panu Tadeuszu" można to znaleźć. 

- O, to jest dobry adwokat! Jak on się orientuje! Jaki on życiowy, jaki rozgarnięty, biegły i oczytany!

I można posłuchać rady drugiego adwokata, tylko że przed wyrokiem to nie obroni. Na sali sądowej nie będą bowiem uwzględniane ani felietony Słonimskiego, ani roczniki "Przekroju", ani poglądy adwokata. Miarodajny będzie tylko i wyłącznie ten artykuł 147 kodeksu karnego, niezależnie od tego, jak bardzo oschły i nieżyciowy się wydaje. 

Podobnie jest ze sprawą grzechu. Czasem można słyszeć utyskiwania na poziom intelektualny kaznodziei, który głosi beznadziejnie przestarzałe poglądy, niezgodne z aktualnym stanem wiedzy: Przeczytałby sobie coś na ten temat, wtedy nie głosiłby takich staroci... To zbędna rada. My też mamy oczy otwarte na świat. Myśmy też zdawali egzaminy z filozofii i nauk społecznych. Wiemy dobrze, że poglądy i stanowisko biblijne są w dzisiejszym świecie niepopularne. Wiemy, że mamy przeciwko sobie cały system wychowania, system oświaty, literaturę, publicystykę, środki masowego przekazu, opinię publiczną. Znamy dobrze tę zgodną melodię, śpiewaną w różnych wersjach wszędzie naokoło nas. Wiemy, że po naszej stronie jest "tylko" ta nieżyciowa, oschła i przestarzała (dla nieodrodzonych) księga - Biblia. Ale wiemy to najważniejsze: gdy człowiek stanie przed sądem Bożym, nie opinia publiczna, nie literatura ani środki masowego przekazu, nawet nie reguły i przepisy jakiejkolwiek instytucji religijnej, lecz tylko i wyłącznie Słowo Boga żywego będzie miarodajne, tylko Jego niezmienne wyroki i prawa, objawione człowiekowi. 

Nowoczesność

To, co obecny wiek lansuje jako nowoczesność i co tak bardzo imponuje szczególnie młodzieży, nie jest bynajmniej nowoczesne. Tendencje burzenia Bożych norm postępowania nie są niczym nowym. Już w czasach Izajasza mówiono sługom Bożym: "Nie miejcie widzeń!� Nie wieszczcie nam prawdy! Mówcie nam raczej słowa przyjemne, wieszczcie rzeczy złudne! Zejdźcie z drogi, zboczcie ze ścieżki, dajcie nam spokój ze Świętym Izraelskim" (Iz. 30,10-11). Słowo Boże przepowiada też, że "przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom" (II Tym. 4,3-4). 

Ten, kto zabiera się do głoszenia Słowa Bożego, bierze na siebie odpowiedzialność nie tyle przed ludźmi, co przed Bogiem. Bóg polecił: "Ilekroć usłyszysz słowo z moich ust, ostrzeż ich w moim imieniu. Jeżeli powiem do bezbożnego: Na pewno umrzesz, a ty go nie ostrzeżesz [�] wtedy ten bezbożny umrze z powodu swojej winy, ale Ja uczynię cię odpowiedzialnym za jego krew. Lecz jeżeli ty ostrzeżesz bezbożnego, a on nie odwróci się od swojej bezbożności i od swojej bezbożnej drogi, wtedy on umrze z powodu swojej winy, a ty uratujesz swoją duszę" (Ezech. 3,17-21). Tej odpowiedzialności świadomy był apostoł Paweł, gdy powiedział Efezjanom: "Oświadczam przed wami w dniu dzisiejszym, że nie jestem winien niczyjej krwi; nie uchylałem się bowiem od zwiastowania wam całej woli Bożej" (Dz.Ap. 20,26-27). 

Boże warunki

Możesz więc, przyjacielu, robić, co tylko chcesz. Możesz grzeszyć, jak Ci się podoba. Możesz tarzać się w brudach i obrzydliwościach, ile zapragniesz. Możesz obrać sobie kryteria moralne i normy postępowania, jakie tylko uznasz za stosowne, ale nie oczekuj aprobaty tych, których Bóg powołał, by w Jego imieniu mówili Ci prawdę. Krew Twoja na głowę Twoją. My nie jesteśmy winni Twojej krwi. Ty zostałeś ostrzeżony. Myśmy się nie uchylali od zwiastowania Ci całej woli Bożej. 

Biblijne upamiętanie to w pierwszym rzędzie uznanie swojej grzeszności, grzeszności w sensie Bożym, biblijnym, czyli z Bożego punktu widzenia. Trzeba więc mieć do grzechu taki stosunek, jaki wynika z Biblii. Trzeba uznać za grzech to, co Biblia uznaje za grzech. Słowem, trzeba przyjąć bez zastrzeżeń Boże kryteria i Boże oceny, aporzucić wszelkie inne kryteria i oceny, poglądy i zwyczaje. Tylko to jest prawdziwym upamiętaniem i tylko to prowadzi do nowego narodzenia, czyli do Bożego nadnaturalnego działania w człowieku. Boże warunki są precyzyjne i Boga nie można oszukać. Ta sprawa pozostaje w wyłącznej i suwerennej gestii Bożej, ludzie nie mogą jej zdeformować ani wypaczyć. Boże warunki nie ulegają żadnym zmianom. Były takie za czasów ewangelisty Filipa, takie są i teraz - w okresie ewangelisty Billy Grahama. Ludzie mogą modyfikować warunki, mogą głosić rozwiązłość obyczajową, mogą na własnych zasadach budować nawet duże Kościoły. I nieraz tak czynili. Ale Bóg nie będzie miał w tym udziału, nie będzie tam działać i dzieci Boże przestaną się tam rodzić. Boże nadnaturalne działanie w życiu człowieka nastąpić może tylko i wyłącznie na warunkach ustalonych przez Boga. 

Pozory

Ludzi można wprowadzić w błąd i nieraz to się udaje. Głosimy Słowo Boże podczas ewangelizacji, wzywamy słuchaczy do upamiętania się i oddania życia Chrystusowi. Zachęcamy, by podnieśli rękę, wyszli do przodu, modlili się i tym podobne. Wszystko to może być pomocne w podjęciu decyzji, ale nie gwarantuje skutku. Aby nastąpiło nowe narodzenie z Ducha, człowiek musi podporządkować się autorytetowi Słowa Bożego, zwłaszcza gdy chodzi o grzech. A tego nie można sprawdzić. Jeśli to nie nastąpi, mechanizm Bożego działania w człowieku nie zostanie uruchomiony, nie zadziała, człowiek nie otrzyma pewności odpuszczenia grzechów, nie dozna radości ani pokoju, nie zazna żadnej przemiany swojej osobowości. I nie da się dopatrzyć w nim żadnych cech nowego życia w Chrystusie. I dziwić się mogą wszyscy, nawet on sam. Dlaczego? Kazali mi podnieść rękę - podniosłem. Kazali mi powstać powstałem. Kazali mi wyjść naprzód wyszedłem. Kazali mi uklęknąć uklęknąłem. Kazali modlić się modliłem się. Inni płakali, ja także. Kazali mi przyjąć chrzest przyjąłem. Wkładano na mnie ręce, wpisano mnie na listę członków, przyjęto do chóru. I ciągle nic. Żadnej zmiany wewnętrznej. Chyba nie ma nowego narodzenia. Chyba to tylko jakieś uniesienie, jakaś ekstaza religijna, jakieś odczucie psychiczne, jakieś sprawy emocjonalne, na które ja nie jestem widocznie podatny. A może po prostu wcale nie ma żadnych przeżyć i wszyscy wierzący są zakłamani i �czarują się� wzajemnie powiastkami o odrodzeniu duchowym, radości i pokoju? 

Człowiek w takim stanie jest w rozterce, nie ma żadnego punktu oparcia, nie umie określić swego stanu, ogarnia go obojętność, a nawet całkowita niewiara, ateizm. A przyczyna jest zupełnie prosta. Wystarczy czasem z takim człowiekiem zamienić kilka zdań, aby zorientować się, że nie przyjął on Bożego punktu widzenia na grzech, że jest pogrążony po uszy w potocznych zapatrywaniach na sprawy moralne, że jest przesiąknięty duchem świata i irytuje go postawa dzieci Bożych i ich stosunek do świata. On spełnił ludzkie warunki odrodzenia, lecz nie spełnił Bożych. Nawrócił się po ludzku, lecz nie po Bożemu. I dlatego nic się w jego życiu nie zmieniło. I nic się nie zmieni, dopóki w pokorze nie zrezygnuje z wszystkich swoich poglądów i zapatrywań, dopóki nie wyrzuci z serca ducha świata i tego wszystkiego, co nagromadził ze świata do swego umysłu, dopóki nie usunie wszystkich innych nauk i nauczycieli i nie przyjdzie skruszony do stóp Chrystusa, aby bez zastrzeżeń i sprzeciwów przyjąć Jego naukę i Jego naśladować. 

Różnica

I właśnie to, stosunek do Słowa Bożego i wymagań Bożych, w sposób istotny odróżnia ludzi odrodzonych od nieodrodzonych, dzieci Boże od dzieci tego świata. Człowiek odrodzony, człowiek Boży, to ten, kto przyjął Boży punkt widzenia na grzech, osądził grzech u siebie i u innych w każdej jego postaci. Nie stara się uniewinniać, przedstawiać się w lepszym świetle, "wybielać". Uznaje i widzi siebie takim, jakim widzi go Bóg: zgubionym i zdanym wyłącznie na łaskę Bożą. Człowiek taki, podobnie jak Bóg, nienawidzi grzechu i brzydzi się grzechem, nie może go ścierpieć ani u siebie, ani u innych. Jego istota jest przeciwna grzechowi. Podobnie jak Bóg człowiek taki staje się wrogiem grzechu, jest od grzechu wewnętrznie oddzielony, odseparowany, jego umysł burzy się na myśl o grzechu. I tylko dzięki temu człowiek taki może mieć społeczność ze świętym Bogiem, ponieważ grzech nie stanowi już przeszkody, nie oddziela już go od Boga, gdyż on osądził grzech w swoim umyśle i oddzielił się od niego. Dzięki temu człowiek staje się uczestnikiem Królestwa Bożego i zaczyna wzrastać w łasce Bożej poprzez społeczność z Bogiem. A kolejna sprawa to wyplenienie i wyeliminowanie grzechu, mieszkającego w ciele. Wymaga to czasu, walki, związane jest z niepowodzeniami, a nawet upadkami, bolesnymi zawodami i przyznaniem "nędzny ja człowiek" (Rzym. 7,14-24), dającymi postronnym obserwatorom niejeden powód do zgorszenia. Jednak taki człowiek, w odróżnieniu od nieodrodzonego, w kwestii grzechu opowiada się stanowczo po stronie Bożej. Walczy przeciwko grzechowi i przezwycięża go, i dzięki temu jest usprawiedliwiony łaską Bożą. 

Niczego z tych rzeczy nie może doświadczyć ten, kto nie przyjął biblijnej nauki i biblijnych norm moralnych. "Jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego" (J. 3,3). Człowiek taki nie będzie nawet pewny, czy Bóg istnieje, nie będzie dostrzegał działania Bożego, nie będzie rozumiał przeżyć ludzi odrodzonych, słowem nie będzie widział Królestwa Bożego. W społeczności dzieci Bożych będzie czuł się odosobniony, nie rozumiany, pusty wewnętrznie, choćby nawet usiłował dostosować się do ich zwyczajów i form postępowania, choćby podjął się pracy zborowej. Brak mu będzie głównego elementu: osobistego spotkania i przeżycia z Bogiem. Choćby nawet wystąpił z cennymi spostrzeżeniami, uwagami czy inicjatywami, nie znajdzie wspólnego języka z dziećmi Bożymi i będzie uchodził za człowieka, który nie wie, czego chce. Jeśli w zborze znajdzie się cała grupa takich osób, utworzą swoisty klan, krytykujący kaznodziejów za brak tolerancji, dogmatyzm i zacofanie; będą uważali, że należy im się udział w kształtowaniu linii zboru, poczują się misjonarzami postępu, nowoczesności i serca otwartego dla wszystkich. Jeżeli zyskają wpływ i przejmą kierownictwo, zbór stanie się letni, a w końcu zupełnie oziębnie, prawdziwe życie duchowe zostanie wyparte na peryferie i będzie powoli zamierać. 

Co począć

Ludzie, o których mowa, to ludzie nieodrodzeni, zasługujący na miłość, współczucie i szczególną opiekę. Są to ślepi wśród widzących, są to chore członki, wymagające leczenia. A leczenie to nie może polegać na zamykaniu oczu, na udawaniu, że wszystko jest w porządku. Kto nie wszedł do owczarni drzwiami, ten jest złodziejem i zbójcą (J. 10,1), drzwiami zaś jest Jezus Chrystus (J. 10,7). Kto nie wyznaje nauki Jezusa i nie idzie Jego śladami, nie jest Jego uczniem, a zatem nie jest chrześcijaninem i nie ma podstaw, by za takiego go uważać. Biblia mówi: "Pamiętaj więc, skąd wypadłeś, i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij!" (Obj. 2,5 BT). Konieczne jest powrócenie do punktu, w którym nastąpił pierwszy fałszywy krok. Konieczne jest poddanie się pod Boży osąd, gdy chodzi o grzech. Nie wystarczy ogólne stwierdzenie, że jestem grzeszny. Trzeba uznać, że grzechem i złem jest wszystko, co Bóg w swoim Słowie nazywa grzechem i złem. Tylko na tej podstawie można być chrześcijaninem. Tylko wtedy zadziałają mechanizmy Boże i człowiek wejdzie do społeczności z Bogiem. 

Drogi Przyjacielu, mówimy o tym nie po to, by sprawić Ci przykrość. Chodzi o udzielenie Ci pomocy i o Twoje dobro. Jeśli Twoje nawrócenie było niewypałem, gdyż Boży zapalnik nie zapalił ołtarza, ponieważ Bóg widział, że nie złożyłeś na Nim całej swojej istoty, swojej godności, poglądów, zwyczajów i przekonań, na skutek czego Twój stary człowiek żyje w dalszym ciągu, to błąd należy naprawić. Nie ma sensu noszenie maski chrześcijanina, gdy się nim naprawdę nie jest. Nie zadowoli to ani Boga, ani dzieci Bożych, ani Ciebie. "Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, kłamcę z Niego robimy i nie ma w nas słowa Jego" (I J. 7,10). "Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca" (I J. 2,15). Nie możesz obstawać przy utartych poglądach świeckich i być równocześnie dzieckiem Bożym. Te dwie sprawy wykluczają się wzajemnie. Droga do Boga, do zbawienia i życia wiecznego prowadzi tylko przez Chrystusa, przez zanurzenie się w Nim, w Jego nauce, w Jego charakterze, w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Żadne inne unowocześnione drogi do celu tego nie prowadzą. "Prawdziwa to mowa: Jeśli bowiem z Nim umarliśmy, z Nim też żyć będziemy; jeśli z Nim wytrwamy, z Nim też królować będziemy; jeśli się Go zaprzemy, i On się nas zaprze" (II Tym. 2,11-12).

JÓZEF KAJFOSZ
Józef Kajfosz jest doktorem nauk przyrodniczych, byłym wieloletnim pracownikiem Instytutu Fizyki Jądrowej, ekspertem ONZ. Ma w swoim dorobku naukowym około 100 publikacji. Jest dwukrotnym laureatem nagród Czechosłowackiej Akademii Nauk. Swoje wyniki naukowe prezentował na wielu międzynarodowych konferencjach naukowych. W środowisku Kościołów ewangelicznych znany jako autor wielu pieśni, kaznodzieja, tłumacz i autor książek: "U wrót przestrzeni. Czwarty wymiar a Biblia", "Przed nami cel", "Życie ma sens", "Jak powiada Pismo". Współtwórca "Konkordancji Biblijnej" (do tzw. Biblii Warszawskiej). Prowadzi chrześcijański serwis internetowy http://DoCelu.Jezus.pl

                                                   Copyright © Słowo i Życie 2000

Słowo i Życie nr 2/2000