Słowo i Życie - strona główna
 
Copyright © Słowo i Życie


Rozmowa z Waynem Murphym
- dyrektorem Polish Christian Ministries

[Tekst opublikowany w Słowie i Życiu  nr 7-9/95]


Nina Hury: Polish Christian Ministries (Polska Chrześcijańska Misja) działa i  pomaga zborom  Chrystusowym w Polsce od 40 lat. Jej założycielem jest Polak - br. Paweł Bajko. To nasi rodacy są najbardziej zainteresowani Polską i to zwykle oni prowadzą misję. Jak to się stało, że Brat, będąc Amerykaninem, kieruje Polską Misją?

Wayne Murphy: Znam br. Pawła Bajko od roku 1960. Gdy byłem studentem szkoły biblijnej on był moim profesorem z misji. Zbory, w których pracowałem jako kaznodzieja, zazwyczaj wspierały tę misję. W 1979 br. zostałem członkiem zarządu tej misji. W 1987 r. przyjechałem po raz pierwszy do Polski. Odwiedziliśmy wiele zborów, poznałem wielu ludzi. Moje zainteresowanie Polską znacznie wzrosło. Jeszcze zanim wróciłem do domu byłem przekonany, że tu wrócę. W roku 1991, na miesiąc przed powtórnym moim przyjazdem do Polski, br. Bajko zaproponował mi, bym przejął po nim prowadzenie misji - został jej dyrektorem. Nie spodziewałem się tego, ani nie planowałem. Byłem zaskoczony tą propozycją. Odpowiedziałem: nie.

- Dlaczego "nie"?

- To nie był właściwy moment, by pozostawić zbór, w którym usługiwałem. Odmawiając przedstawiłem również br. Bajko powody, dodając... "być może później". Na kolejnym spotkaniu Komitetu wrócono do sprawy. Br. Bajko przedstawił Komitetowi propozycję przejęcia kierownictwa misji przeze mnie, co zostało przez nich poparte. Musiałem zatem na nowo sprawę przemyśleć. Po trzech miesiącach zgodziłem się. Postanowiliśmy, że od stycznia 1993 zacznę pracować z br. Bajko jako dyrektor-elekt, a od czerwca 1994 jako dyrektor misji. I tak było.

- Która z podróży do Polski była najbardziej znacząca?

- To jest mój piąty pobyt w Polsce. Każdy z nich był w jakiś sposób szczególny. Gdy byłem tu pierwszy raz - wszystko było dla mnie nowe, wiele zobaczyłem, bo odwiedziliśmy większość zborów. Drugi pobyt był znaczący, ponieważ wszystko było łatwiejsze, wiedziałem czego mogę oczekiwać. Ponadto byliśmy na uroczystości 70-lecia Kościoła Chrystusowego i poświęcenia nowej kaplicy w Bielsku Podlaskim. Trzecia moja podróż w 1993 r. była istotna ze względu na I konferencję pracowników Kościoła w Ostródzie. Czwarta, w roku ubiegłym, też była ważna dla mnie, bo byłem już dyrektorem  i wiele spraw mogłem widzieć z innej perspektywy. Tym razem czuję już ogrom odpowiedzialności i to już ja wożę Excedrin (tabletki przeciwbólowe -  przyp. red.). Rozpoznaję potrzeby zborów, co możemy wspólnie zrobić. To bardzo ważne zadanie. To, co możemy zrobić w USA poprzez zbieranie funduszy, ma efekt w Polsce. Wiele próśb o pomoc stanowi dla nas wyzwanie, by zrobić wszystko, co możliwe.

- Jak ocenia Brat zmiany w Polsce, zwłaszcza w Kościele?

- Upadek komunizmu otworzył drzwi dla innych zmian. Znaczne przeobrażenia widać w gospodarce. To nie oznacza, że ludziom żyje się łatwiej. Kościół stał się bardziej otwarty, bardziej ekspansywny. Jego obecność w społeczeństwie jest bardziej widoczna. Widzę wzrost w zborach, a to oznacza więcej pracy, większe potrzeby, nowe kaplice, nowi pracownicy.

- Czy nasze zbory przypominają  Kościół Chrystusowy w Ameryce?

- Podstawowa różnica to fakt, że zbory amerykańskie są całkowicie niezależne, nie potrzebują pomocy z zewnątrz, są samodzielne. Stąd trudno jest im zrozumieć, dlaczego gdzie indziej nie może być tak samo. Musimy im tłumaczyć i uświadamiać, dlaczego zbory polskie potrzebują pomocy. Zbory amerykańskie są znacznie większe, mogą więc robić więcej. Niektóre z nich liczą 2-5 tys. osób, największy nawet 10 tys.

- A różnice w typie pobożności?

- Podobnie jak i w Polsce poszczególne zbory różnią się na przykład sposobem prowadzenia nabożeństwa. Są różnice wynikające z kultury.  Problemy, z którymi nasze zbory w Ameryce borykają się dzisiaj, być może pojawią się u i was. Przykładowo, dla niektórych zborów jest problemem, czy śpiewać tradycyjne hymny, czy refreny. Zamiast zachować równowagę  pomiędzy jednym a drugim, bo przecież i jedno i drugie ma swoje zalety, można stworzyć z tego problem. Inną kwestią jest rola kobiet w Kościele,  w zborach amerykańskich stanowi to problem.

- Na czym polega praca dyrektora misji?

- Podzieliłbym ją na kilka dziedzin. Pierwsza to nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów ze zborami. Reprezentuję was w zborach amerykańskich, przedstawiam waszą sytuację i wasze potrzeby. Wymaga to też korespondencji. Reprezentuję również zbory polskie wobec Komitetu. Wydajemy kwartalnie biuletyn informacyjny (newsletter), który wysyłamy do zborów. Druga to pozyskiwanie funduszy. Oczywiście te dwie rzeczy idą w parze. Odwiedzam zbory prawie w każdy weekend. Często w jedną niedzielę jestem w dwóch zborach.

- Czy są to tylko zbory Kościoła Chrystusowego? Czy jest to stała grupa zborów, czy też ciągle nowe zbory?

- W ciągu mojej dwuipółletniej pracy w zasadzie nie byłem dwa razy w tym samym zborze. Otrzymujemy finansowe wsparcie od około dwustu zborów.  Są to zbory Kościoła Chrystusowego (Churches of Christ lub Christian Churches). Odwiedzenie ich wszystkich wymaga czasu. Niekiedy otrzymuję zaproszenie na konkretny termin ze specjalnym programem - staram się dostosować i nie zawieść oczekiwań. Trzecia dziedzina mojej pracy to administrowanie.

- Przez wiele lat był Brat pastorem. Od ponad dwóch lat jest Brat dyrektorem misji. Gdyby teraz miał Brat możliwość wyboru...

- Przede wszystkim chciałbym być kaznodzieją. Ale lubię również administrowanie. Obecna praca obejmuje też regularne głoszenie Słowa. Jestem zadowolony z tego, co teraz robię. Gdy byłem pastorem, jeden dzień w tygodniu miałem wolny. Teraz, gdy biuro mam w swoim domu, a w weekendy podróżuję - czasem tęsknię za dniem wolnym.

- W naszej opinii Amerykanie zawsze dużo łożyli na misję w różnych krajach. Ale cechuje ich również materializm.  Czy zdaniem Brata ta ofiarność wzrasta, czy maleje?

- Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Mamy zbory, których ofiarność wzrasta. Są takie, które przekazują na misję 20-30 % swoich dochodów. Byłem niedawno w zborze, który dzieli swój budżet następująco: 1/3 na utrzymanie pastora i innych pracowników, 1/3 na bieżące potrzeby i realizację programu zborowego, 1/3 na cele misyjne. Są też jednak zbory, które wciąż przekazują na misję tę samą kwotę co dziesięć lat temu, czyli realnie dają mniej.

- Jak jest zorganizowana Polish Christian Ministries?

- Misja ma zarząd w postaci Komitetu Doradczego (Guidance Commitee). Aktualnie składa się on z dwunastu osób, pochodzących z różnych zborów, wspierających naszą Misję. Komitet zbiera się raz do roku, tak było dotychczas, ale chciałbym byśmy spotykali się dwa razy. Spośród tego grona trzy osoby tworzą Komitet Wykonawczy (Executive Commitee), który spotyka się częściej. Pracą bieżącą Misji kieruje dyrektor, odpowiedzialny za całość pracy. Komitet Wykonawczy pełni funkcje doradcze w podejmowaniu przeze mnie bieżących decyzji. Wszystkie decyzje Komitetu Wykonawczego wymagają akceptacji całego Komitetu Doradczego.

Paweł i Adela Bajko w dalszym ciągu pracują w Misji. Do ich zadań należy korespondencja z Polską, wydawanie "Drogowskazu". Br. Paweł w dalszym ciągu odwiedza również zbory i zabiega o fundusze. Ponadto mamy osobę, zatrudnioną na mniej niż pół etatu, do prowadzenia księgowości.

- Czy Polish Christian Mission, zgodnie z nazwą, pozostanie tylko "polska", czy też rozszerzy swą działalność na inne kraje Europy Wschodniej?

- Po upadku komunizmu wiele osób było przekonanych, że powinniśmy pomagać również innym krajom. Zdecydowaliśmy jednak, że pozostaniemy  misją wspierającą tylko Polskę. Sporadycznie wspomagamy niektóre przedsięwzięcia na Białorusi. Generalnie naszym celem pozostaje Polska.

- Parę słów o planach, celach misji, marzeniach, zmianach...

- Chciałbym, by sytuacja gospodarcza Polski poprawiła się, bo wtedy również lepsza byłaby kondycja finansowa zborów. Zbory mogłyby wówczas być bardziej samodzielne i mieć większe możliwości. Można byłoby skoncentrować się na tworzeniu nowych stacji misyjnych, zakładaniu zborów w nowych miejscach. Polska potrzebuje głoszenia Ewangelii. Bardzo podoba mi się pomysł ewangelizowania wielkich miast, gdzie nie ma zborów, poprzez wysłanie tam np. dwóch rodzin kaznodziejskich, które będą tam mieszkać, pracować i głosić Słowo Boże. Chcielibyśmy to wspierać. Przynajmniej co kilka lat chcielibyśmy pomagać w powiększaniu, czy budowie nowych kaplic. Pilnie tego potrzebuje Kołobrzeg, Dąbrowa Górnicza i inne. Chciałbym, by Zbory  Chrystusowe w Polsce miały również własną stacjonarną szkołę biblijną.

- Mieliśmy już trzy doroczne rodzinne konferencje pracowników Kościoła w Ostródzie, sponsorowane przez Misję. Czy to był Brata pomysł?

- Nie tylko mój. To był również pomysł br. Pawła Bajko. Ja może tylko bardziej przyczyniłem się do jego zrealizowania.

- Czy za rok spotkamy się znowu na konferencji w Ostródzie?

- Tak. Będziemy jeszcze rozmawiać z Sekretariatem Kościoła w tej sprawie. Ponieważ w przyszłym roku przypada 75-lecie Kościoła w Polsce, połączymy konferencję z tym jubileuszem. Uważam, że konferencja powinna odbywać się co roku. Dostrzegam pozytywne jej efekty i należy to kontynuować. Jubileusz Kościoła zgromadzi więcej uczestników. Być może również konferencje będziemy odtąd organizować dla większego grona.

- Czy 40 lat pracy Misji to dużo? Czy zna Brat misje funkcjonujące dłużej?

- Na pewno są misje o takim stażu, ale nie ma ich wiele. Często misje kończą swą działalność wraz ze śmiercią ich założyciela. Sposób, w jaki zorganizowana jest nasza misja, zapobiega takim sytuacjom.

- Chcemy modlić się o pracę Brata i Misję, której Brat przewodzi. Proszę podać jedną sprawę, zdaniem Brata najistotniejszą?

- Naszym celem jest zakładanie zborów na wzór nowotestamentowy. Robimy to wspomagając kaznodziejów i  pomagając w budowie kaplic. A zatem módlmy się, aby Pan dał możliwość pozyskania niezbędnych funduszy, a potem mądrość w ich wykorzystaniu, podejmowaniu decyzji.

- Co myśli Brat o innym misjach, wspierających Kościół w Polsce?

- Polish Christian Ministries z pewnością nie jest jedyną misją zainteresowaną pracą Kościoła w Polsce. Ale niewątpliwie historia potwierdza, że właśnie ta misja najdłużej i najwięcej wspierała Kościół Chrystusowy w Polsce. Nie postrzegam naszej pracy jako współzawodnictwa z innymi misjami, nie widzę też żadnej sprzeczności interesów. Potrzeby są bowiem wielkie, a pracy starczy dla wszystkich.

- Serdecznie dziękuję za rozmowę.

NINA HURY

Copyright © Słowo i Życie 1995

Słowo i Życie - strona główna