Słowo i Życie - strona główna
 

Znam odpowiedź

Co nas czeka w dalekiej przyszłości? Nic? Czy ktokolwiek coś wie na ten temat? Zastanawiałem się nad tym od dzieciństwa. 

Miałem sześć lat, kiedy umarł mój dziadek. Byłem wtedy zbyt mały, aby naprawdę przeżywać żal, jaki odczuwali starsi członkowie mojej rodziny, ale na swój sposób to mnie dotknęło. Ta cicha, nieruchoma postać w trumnie była pierwszym w moim życiu widokiem martwego ciała. Dziadek, jeszcze niedawno żywy i aktywny, teraz był martwy. Martwy? Już nigdy nie będzie żyć? Czy ja też pewnego dnia umrę? Czy na tym koniec? Czy potem już tylko absolutna nicość? Wcale nie podobała mi się ta myśl. 

Wiele razy w ciszy spacerowałem po starym cmentarzu w Hubbard, sam - jedyna żywa istota pośród kamieni nagrobkowych, upamiętniających miejsca pochowania setek nieżyjących. Tam byli zmarli. Żaden z nich, z tego co mi było wiadomo, nigdy nie powrócił do życia. Często spoglądałem z terenu tego cmentarza w niebo, przepełniała mnie tęsknota, by żyć zawsze. Czyż nie ma siły, która mogłaby spełnić to pragnienie? 

Bóg, który się troszczy 

Od najwcześniejszych lat rosło we mnie przekonanie o istnieniu Boga, który stworzył wszechświat, który dał i podtrzymuje moje życie. Żadna inna teoria nie miała dla mnie sensu. Napisałem o tym wiele wierszy. Gdybym umiał skomponować do nich muzykę, zrobiłbym to. Gdybym umiał je zaśpiewać, też bym to zrobił. Jestem świadomy tego, że moje przemyślenia na ten temat nie są powszechnie podzielane, ale nie widzę żadnego powodu, dla którego miałbym je porzucić na rzecz idei przeciwstawnych, którym zbyt wiele nie dostaje, by zapewnić mi komfort, pewność i wewnętrzny pokój, których usilnie pragnę. 

Biblia mówi o początku wszystkich rzeczy, o wielorakich konsekwencjach grzechu, o śmierci i o czymś zdumiewającym po śmierci. Poprzez najmniejszy kwiatek leśny do najbardziej odległej galaktyki, myśl o Bogu, jako Mistrzu -Myślicielu i Mistrzu -Stwórcy, przemawia do mnie bardziej niż powszechne dziś domniemanie o czymś nie zidentyfikowanym i przypadkowym, co przypuszczalnie miałoby z jakiegoś nieznanego źródła sprowadzić na świat to, co istnieje, umieszczając je we właściwym miejscu, w jakiś sposób zachowując porządek rzeczy i zapobiegając procesowi odwrotnemu. Jeżeli jestem czymś więcej niż tylko wynikiem pozbawionego umysłu przypadku, jeżeli istnieję jako rezultat inteligentnego planowania i celu, to szukam i oczekuję od źródła tej inteligencji informacji, wyjaśniających rzeczy poza mną i wokół mnie i nakierowującej moją drogę wprzód. To jest dokładnie to, co znajduję w Biblii. Mogę widzieć moją drogę daleko, daleko w przyszłość. Jest światło nad moją ścieżką, biegnącą w ciemnym tunelu, na którego końcu jest olśniewająco jasne wyjście. Pokój ogarnia mój umysł, moje niebo jest czyste, bez chmur zwątpienia, lęku i niepewności, a to, co wieczne i najlepsze, wciąż jeszcze jest przede mną. 

Kiedy to piszę, jestem u progu moich 84. urodzin. Czy nadejdzie koniec moich dni na ziemi? Czy odejdę tak, jak odszedł mój dziadek, kiedy miałem 6 lat? Śmierć? Jak już wcześniej powiedziałem, nie lubię tych myśli. Ale czy mogę tego uniknąć? Tysiące cmentarzy wołają: "Nikogo to nie ominie". Mogę widzieć bruzdy wieku na mojej twarzy. Stawy i mięśnie leniwieją, przepowiadając nieunikniony czas mojego odejścia spośród żywych. Pozostaje pytanie: Co wtedy? Czy życie jest tylko krótkim preludium śmierci, a śmierć brutalnym szyderstwem z mojego nieustannego pragnienia, by żyć i żyć bez końca? Jeżeli nie ma Boga, ani Biblii - komunikowania się Boga z rodzajem ludzkim, tak właśnie musi być. Ja przyjmuję Biblię jako osobisty Boży głos do mnie, księgę mądrych instrukcji, kojących zapewnień, pokrzepiającej nadziei, sięgającą w rozległą sferę tego, co dopiero ma nadejść. 

Wieczny, niezmienny, wszechmocny, wszechwiedzący Stwórca, Bóg miłości, łaski, miłosierdzia, współczucia i nieomylnej sprawiedliwości - tak mówi się o Bogu. Podoba mi się to. Czuję osobistą potrzebę takiego Boga a On jest osobiście zainteresowany mną, i to tak bardzo, że "tak ukochał świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne" (J. 3,16). Taka miłość, taki dar, z obietnicą życia wiecznego tworzą nieodpartą, jak magnez przyciągającą siłę dla każdego, kto wierzy w Jezusa jako Boży dar dla świata. Jestem takim "każdym", lękam się tej miłości, raduję się z takiego daru i jako jeden z tych, których dotyczy określenie "każdy", z całego serca i z całej duszy wierzę w Jezusa jako jedynego Syna Bożego. 

Syn, który przemawia 

Poważnie podchodzę do słów rozpoczynających List do Hebrajczyków: "Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków. Ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył" (Hebr. 1,1-2). Czy to oznacza, że Bóg chce, żebym odnosił naukę Jezusa, Jego Syna, do moich osobistych potrzeb i używał jej na mój własny użytek? Tak, On tego chce i tak, ja to robię. Jezus powiedział: "A to jest żywot wieczny, aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś" (J. 17,3). Są tu te cenne słowa: "żywot wieczny", do których tak tęsknie wzdycham. Jest tu połączenie potrzeby znania Boga, jako jedynego prawdziwego Boga, i Jezusa, Jego Syna. Muszę, wierzę i będę wierzył w nich obu, ponieważ Jezus tak uczy, a Bóg przemawia do mnie przez Niego. Ze względu na ten wspaniały "żywot wieczny" bez zastrzeżeń wierzę w nich obu, zważam na wszystko, co mówią, i robię wszystko, o co proszą. 

Jezus powiedział: "Jeśli bowiem nie uwierzycie, że to Ja jestem, pomrzecie w swoich grzechach" (J. 8,24). Jest tu słowo "pomrzecie", którego nie lubię. Jest też słowo "grzechy", które jest niezwykle kłopotliwe. Wiem wystarczająco, czego Biblia naucza o grzechu, aby wiedzieć, czym on jest, i aby dobrowolnie przyznać, że zbyt wiele razy byłem winny wielu z nich. Tragedią byłoby umrzeć w nie przebaczonych grzechach. Śmierć jest czymś przesądzonym i pewnym, ale można uniknąć kary za grzech. Moja wiara w Jezusa i stosowanie się do Jego nauki toruje mi drogę do przebaczenia. 

Jezus powiedział: "...jeżeli się nie upamiętacie, wszyscy podobnie poginiecie" (Łuk.13,3). Spotka mnie jedno albo drugie: opamiętanie się lub śmierć - zależnie od mojej decyzji w kwestii opamiętania. Opamiętać się znaczy odwrócić się od grzechów i porzucić je wszystkie, poświęcić całe swoje życie na wykonywanie woli Bożej; bez tego - jestem pewny - nigdy nie wejdę do Królestwa Bożego (Mat. 7,21). 

Jezus powiedział: "Jest napisane, że Chrystus miał cierpieć i trzeciego dnia zmartwychwstać, i że począwszy od Jerozolimy, w imię Jego ma być głoszone wszystkim narodom upamiętanie dla odpuszczenia grzechów" (Łuk. 24,46-47). Zgodnie z Jego nakazem i przepowiednią, że zwiastowanie rozpocznie się w Jerozolimie, apostoł Piotr mówił do swoich słuchaczy: "Upamiętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego" (Dz.Ap. 2,38). Ta sama nauka była głoszona dla mnie, a w odpowiedzi na nią opamiętałem się z moich grzechów i zostałem ochrzczony na ich odpuszczenie, tak jak te trzy tysiące osób zrobiło w dzień Zielonych Świąt dawno temu. 

Jezus powiedział: "Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony" (Mar. 16,16). Tak więc, wierząc (jak On zaleca) zostałem ochrzczony (jak On zaleca), aby być zbawionym (jak On obiecał). Jest napisane, że "w Nim mamy odkupienie przez krew Jego, odpuszczenie grzechów, według bogactwa łaski Jego" (Ef. 1,7). Jak zdołam kiedykolwiek w pełni docenić tę wielką łaskę, okazaną mi przez ofiarowanie krwi Jezusa poprzez Jego śmierć na Golgocie? 

Jezus powiedział: "Zstąpiłem bowiem z nieba, nie aby wypełniać wolę swoją, lecz wolę tego, który mnie posłał. A to jest wola tego, który mnie posłał, abym z tego wszystkiego, co mi dał, nic nie stracił, lecz wskrzesił to w dniu ostatecznym" (J. 6,38-49). I znowu: "...nadchodzi godzina, kiedy wszyscy w grobach usłyszą głos Jego; i wyjdą ci, co dobrze czynili, by powstać do życia; a inni, którzy źle czynili, by powstać na sąd" (J. 5,28-29). 

Napisano: "A osiągnąwszy pełnię doskonałości, stał się dla wszystkich, którzy Mu są posłuszni, sprawcą zbawienia wiecznego" (Hebr. 5,9). 

Czytamy też: "Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej zstąpi z nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie, potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z Nim porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana; i tak zawsze będziemy z Panem" (I Tes. 4,16-17). 

Jezus powiedział: "Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci koronę żywota" (Obj. 2,10). Czy mogę zrobić coś innego niż okazać Mu wierność we wszystkim, o co mnie prosi, by być pewnym tej korony żywota? 

Ojciec, który pociesza 

Co nas czeka w przyszłości? Życie wieczne dla wszystkich, którzy wierzą w Jezusa, którzy poddają się Jego autorytetowi, będąc posłuszni Jego woli. Napisano, że Bóg "otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły" (Obj. 21,4). Cóż za wspaniała odpowiedź z nieba na moje przemyślenia ze starego cmentarza w Hubbard. 

Kilka lat po śmierci mojego dziadka, bardzo lubiłem letnie wieczorne spacery z domu do pracy mojego taty. Tata zajmował się sprzedażą i serwisem Forda model T. Zwykle wracałem z nim piechotą do domu po całym dniu pracy. Czasami, kiedy musiał popracować dłużej, mówił mi, żebym wracał sam. Oświetlenie ulic w Hubbard w latach 20. nie było najlepsze. Ostatni odcinek drogi był w ogóle nie oświetlony i strach ściskał w ciemności moje młode serce. Przebiegałem ten kawałek najszybciej jak się dało, żeby tylko znaleźć się u kuchennych drzwi mojego domu. Kiedy szedłem z tatą, przy wejściu na ciemną ulicę wkładałem moją małą dłoń w jego rękę i cały lęk przed ciemnością znikał, bo wiedziałem, że on mnie ochroni. Teraz, będąc dorosłym mężczyzną, widzę, że to jest właśnie to, co czyni Bóg wobec mnie w obliczu czegoś, co może być nazwane ciemną, nieznaną przyszłością. On bierze moją małą rękę w Swoją dłoń, zachęcając mnie, abym nigdy jej nie puścił, abym zawsze poddawał się Jego prowadzeniu przez próby, lęki, wątpliwości, pokusy lub kłopoty, zapewniając mnie, że bezpiecznie zaprowadzi mnie do domu - do Jego domu w niebie. A jest napisane, że "nocy tam nie będzie" (Obj. 21,25). Tam nie będzie już powodu, bym kiedykolwiek miał się bać ciemności. 

DALE V. KNOWLES 
Przedruk za zgodą Wydawcy z: One Body, Autumn 1999. Tytuł oryginału: A Question Answered: "What's out there in the far beyond?" Tłumaczenie: Julita Pawluczuk

Copyright © Słowo i Życie 1999

Słowo i Zycie - nr zima 1999