Słowo i Życie - strona główna
 

Alfabet z góry

"Słyszeliście" - tak Jezus zaczynał wiele wypowiedzi, skierowanych do uczniów i tłumów zgromadzonych na górze. To były prawdy znane każdemu z nich, nawet dzieci mogły pokiwać głowami po pierwszym zdaniu. Ale kiedy Jezus Pan wypowiedział drugie zdanie, mogli tylko pokręcić głowami lub spuścić je z niedowierzaniem lub zakłopotaniem. Bo każdy miał na końcu języka: "Ale przecież on... Ale przecież sytuacja... Ale przecież oni... Ale przecież nie chciałem". To zdanie tyle razy powtarzali oni, powtarzam też ja, uważając je za wystarczające wytłumaczenie moich słów, gestów, czynów lub ich braku. Przeraża mnie myśl, że kiedy stanę u stóp Białego Tronu, to nie będę miała w pamięci żadnego ICH słowa, ICH czynu, ICH intencji, ale tylko MOJE słowa, MOJE gesty, MOJE czyny lub ich brak. 

"Słyszeliście, iż powiedziano przodkom: Nie będziesz zabijał, a kto by zabił, pójdzie pod sąd. A Ja wam powiadam, że każdy, kto się gniewa na brata swego, pójdzie pod sąd, a kto by rzekł bratu swemu: Racha, stanie przed Radą Najwyższą, a kto by rzekł: Głupcze, pójdzie w ogień piekielny" (Mat. 5,21-22).

Kiedy Pan Jezus mówił o powiedzeniu "głupcze" do brata, nie chodziło o nazwanie kogoś "głupkiem". Chodziło raczej o to coś wewnątrz, z czego wypływają te słowa. O ocenę tej osoby. Gdy "głupcze" tak naprawdę oznacza: "Jesteś beznadziejny. Ty już nigdy się nie zmienisz. Po co ty w ogóle żyjesz? Nic, nic w nim nie ma". A wszystko to da się określić jednym słowem: pogarda. Czy jest ktoś, kim gardzę? O kim myślę: Dno. Komu nie podałabym ręki. Komu nie przyszłabym z pomocą. Komu bym nawet nie powiedziała Ewangelii, bo i tak się nie nawróci. O kogo nie chciałabym się modlić. Komu nawet nie życzę zmiany. Jeśli tak, to do mnie są skierowane słowa: "Pójdziesz w ogień piekielny". Bo jeśli to nie ja jestem największym grzesznikiem, jakiego znam, to przebaczenie znam tylko ze słyszenia. Bo jeśli to nie mój grzech przybił Jezusa do krzyża, to nadal nie znam Bożej łaski. Bo jeśli nie widzę w każdym z ludzi tego, za którego zmarł Chrystus Pan, to daleka jeszcze przede mną droga do poznania głębi Bożej miłości. Bo jeśli czuję się lepsza od kogokolwiek, to nadal ja jestem wywyższona, a Jezus poniżony.

"Słyszeliście, iż powiedziano: Będziesz miłował bliźniego swego, a będziesz miał w nienawiści nieprzyjaciela swego. A Ja wam powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebie, bo słońce jego wschodzi nad złymi i dobrymi i deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Bo jeślibyście miłowali tylko tych, którzy was miłują, jakąż macie zapłatę? Czyż i celnicy tego nie czynią? A jeślibyście pozdrawiali tylko braci waszych, cóż osobliwego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest" (Mat. 5,43-48).
Kochać nieprzyjaciół? Panie, Ty nie wiesz, o czym mówisz. To wbrew prawu, rozsądkowi, tradycji, sercu, woli i możliwościom. Wszystko we mnie woła: Oko za oko; ząb za ząb. A jednak tak powiedział Pan Jezus. Miłować nieprzyjaciół. Nie ignorować, nie pomijać milczeniem, nie zapomnieć, nie unikać. Miłować. Kochać. Nie tolerować. Nie zdobyć się na pobłażliwość. Nawet nie lubić czy sympatyzować. Miłować. Jak? Cierpliwie, czule, łagodnie, z troską i oddaniem. Modlić się o nich. Nie o pomstę za czyny i słowa. Modlić się, abyś im, Boże, błogosławił, aby Twoja łaska towarzyszyła im od świtu po ostatni blask księżyca. Byś czuwał nad nimi, byś ścigał ich swą dobrocią, byś wołał ich po imieniu. 

Panie, Ty wiesz, że tego nie potrafię, że wszystko we mnie krzyczy: Nie. Ale, jeśli chcesz tego, to pomóż mi. Ty, Ojcze, wiesz, co ja myślę o tej osobie, co czuję do niej, czego się po niej spodziewam, czego jej życzę... ale teraz wyznaję to przed Tobą jako grzech, jako zło, jako bunt. I proszę Cię, Panie nieba i ziemi, daj mi miłość. Nie sympatię, nie tolerancję, nie obojętność, ale gorącą i gorliwą miłość. Miłość, która zakrywa wiele grzechów.

"Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Albowiem jakim sądem sądzicie, takim was osądzą, i jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą. A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz? Albo jak powiesz bratu swemu: Pozwól, że wyjmę źdźbło z oka twego, a oto belka jest w oku twoim? Obłudniku, wyjmij najpierw belkę z oka swego, a wtedy przejrzysz, aby wyjąć źdźbło z oka brata swego" (Mat. 7,1-5).

Czy to nie dziwne, że najbardziej denerwują nas w innych nasze wady? Nie znosimy, kiedy są lustrem, które wyraźnie odbija nasze słabości. Co mnie najbardziej denerwuje w innych? Jakie zachowania? Jakie postawy? Jakie słowa? 

Jezus Pan, mówiąc o sądzeniu, użył porównania do źdźbła i belki. Każdy dobrze wie, co się dzieje, kiedy coś wpadnie do oka. Pyłek, drobinka, którą trudno dostrzec - kiedy dotknie oka, zdaje się być cierniem, kanciastym kamieniem. To nie byle jaki wyczyn wyjąć coś z oka. Wymaga to skupienia, cierpliwości, bliskości. Rzeczą całkiem niemożliwą jest wyjęcie komuś z oka czegokolwiek, nawet tak małego jak źdźbło, jeśli sami źle lub nic nie widzimy. Możemy co najwyżej oślepić tę osobę. Jezus powiedział, że mamy wyjmować innym to, co zadaje im ból, co przeszkadza im widzieć wyraźnie rzeczywistość. Ale najpierw mamy usunąć to, co tkwi w naszym "oku". Nie chodzi o to, że mamy najpierw stać się doskonali. Mamy przejrzeć, aby widzieć rzeczy takimi, jakie są naprawdę. 

Ale jeśli tak trudno wyjąć coś z oka komuś, jak można wyjąć sobie? Jest tylko jeden sposób. Zna go każdy, gdyż wszystkie mamy udzielały tej rady, kiedy coś wpadło do oka: Wypłacz to. I to chyba jest ten Boży sposób na nasze "belki". Wypłakać je przed Bogiem, a potem z miłością, cierpliwością i oddaniem pomóc naszym braciom pozbyć się z ich życia "źdźbła".

Kiedy czytam te słowa wypowiedziane przez Pana na górze tyle lat temu, to czuję rytm, który przebija spod tych nakazów, zakazów, próśb, obietnic: Kochaj! Ale jak, Panie? Jak? O jaką miłość chodzi, jakiej miłości oczekujesz, jakiej mi brak? Miłość prawdziwa jest tylko jedna. Apostoł Paweł pisał o niej tak: 

"Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym miedzią dźwięczącą lub cymbałem brzmiącym. I choćbym miał dar prorokowania, i znał wszystkie tajemnice, i posiadał całą wiedzę, i choćbym miał pełnię wiary, tak żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.

I choćbym rozdał całe mienie swoje, i choćbym ciało swoje wydał na spalenie, a miłości bym nie miał, nic mi to nie pomoże. Miłość jest cierpliwa, miłość jest dobrotliwa, nie zazdrości, miłość nie jest chełpliwa, nie nadyma się, nie postępuje nieprzystojnie, nie szuka swego, nie unosi się, nie myśli nic złego, nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy; wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi. Miłość nigdy nie ustaje" (I Kor. 13,1-5).

Kiedy wsłuchuję się w te słowa, to dociera do mnie:
Ty, moje dziecko, masz być cierpliwa i dobra. Nie bądź zazdrosna ani zarozumiała. Pamiętaj, nie wynoś się, nigdy nie bądź arogancka ani samolubna. Ty, umiłowana, nigdy nie upieraj się przy swoim, nie postępuj niewłaściwie, nie wpadaj w złość. Pamiętaj, nie zachowuj urazy i nie rozpamiętuj czyichś błędów. Nie ciesz się z niesprawiedliwości. Ty, którą wybrałem, ciesz się z prawdy. Zapominaj to, co złe. Wierz w to, co ci mówią. Spodziewaj się po nich tego, co najlepsze. Nie załamuj się, ale znoś wszystko cierpliwie. I, pamiętaj, nigdy nie rezygnuj, nie poddawaj się. Bo choćbyś mówiła wszystkimi językami ludzi i aniołów, a miłości byś nie miała, będziesz miedzią dźwięczącą i cymbałem brzmiącym. I choćbyś miała dar prorokowania i znała wszystkie tajemnice i posiadała wszelką wiedzę, i choćbyś miała wiarę, która przenosiłaby góry, a miłości byś nie miała, będziesz niczym. I choćbyś rozdała wszystko, co posiadasz, i choćbyś oddała życie za Ewangelię, a miłości byś nie miała, nic ci to nie pomoże.

A wówczas schylam głowę i szepczę:
Boże wielki i pełen miłosierdzia, daj mi cierpliwość i dobroć, bo brak mi ich. Ojcze, zabierz z mego serca i umysłu zarozumiałość, wyniosłość, arogancję i egoizm - bo niszczą mnie. Panie mój, pomóż mi nie upierać się, nie robić tego, co złe, nie popadać w złość - bo sama sobie z tym nie radzę. Królu mój, Ty możesz oczyścić mnie z pamiętliwości i liczenia czyichś błędów - proszę, zrób to. Boże święty, spraw, abym lgnęła do tego, co dobre i prawe, a uciekała od tego, co złe i niesprawiedliwe - bo sama tego nie potrafię. Ojcze, daj mi dobrą wolę, kiedy słucham innych - niech widzę ich tak, jak Ty, kiedy na nich patrzysz. Niech zawsze wypełnia mnie miłość i nadzieja. I niech nigdy nie zejdę ze ścieżki, która wiedzie do Domu. Żebym nie zmarnowała tego wszystkiego, co mi dałeś i dajesz każdego dnia w miłości i łasce. Aby nie okazało się, że wszystko przepadło, bo nie poszłam śladem Twojej miłości. Pomóż mi w tym, proszę.

MIRKA WÓJCIK

 Copyright © Słowo i Życie 1999 

Słowo i Życie - nr lato 1999