CHRYSTUS WZBUDZONY Z MARTWYCH JAKO PIERWSZY
"A jeśli się o Chrystusie opowiada, że został z martwych wzbudzony,
jakże mogą mówić niektórzy między wami, że zmartwychwstania nie ma? Bo
jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie został wzbudzony. A jeśli
Chrystus nie został wzbudzony, tedy i kazanie nasze daremne, daremna też
wasza wiara. Wówczas też byliśmy fałszywymi świadkami Bożymi, bo świadczyliśmy
o Bogu, że Chrystusa wzbudził, którego nie wzbudził, skoro umarli nie bywają
wzbudzeni.
(...) A jednak Chrystus został wzbudzony z martwych i jest pierwiastkiem
tych, którzy zasnęli. Skoro bowiem przyszła przez człowieka śmierć, przez
człowieka też przyszło zmartwychwstanie. Albowiem jak w Adamie wszyscy
umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni. A każdy w swoim
porządku: jako pierwszy Chrystus, potem ci, którzy są Chrystusowi w czasie
Jego przyjścia..." (I Kor. 15,12-23).
Nadzieja
Platon, Sokrates i Arystoteles - wszyscy nie żyją. Juliusz Cezar, Napoleon,
Hitler - też nie żyją. Leonardo da Vinci, Izaak Newton, Karol Darwin -
także nie żyją. Konfucjusz, Budda, Mahomet - też nie żyją. Karol Marks,
Zygmunt Freud i Albert Einstein - również nie żyją. Abraham Lincoln, Winston
Churchil, John Kennedy - nie żyją. Każdy z nich kiedyś żył, a teraz jest
martwy. A Jezus - był martwy, ale żyje: odtąd aż na wieki.
Chciałbym, abyśmy skoncentrowali się na zmartwychwstaniu. Apostoł Piotr
powiedział, że zostaliśmy odrodzeni ku nadziei żywej przez zmartwychwstanie
Jezusa Chrystusa (por. I P.1,3). Nadzieja - to słowo w potocznym znaczeniu
zawiera w sobie element niepewności. Mówimy na przykład: mam nadzieję,
że operacja się uda. Natomiast w znaczeniu biblijnym słowo nadzieja jest
bardzo mocne: nie oznacza "życzyłbym sobie", ale "jestem pewien".
Z trzech aspektów życia chrześcijanina, którymi są: wiara, nadzieja
i miłość, najsłabszym elementem w dzisiejszym Kościele jest nadzieja. To
nadzieja jest kotwicą duszy. Gdy wszystko dokoła się chwieje, nadzieja
jest tym, co nas zachowuje. Chrześcijanie są jedynymi ludźmi, którzy wiedzą,
co kryje przyszłość i to jest naszą kotwicą. Ale wszystko zaczyna się od
zmartwychwstania Jezusa. Bo jeśli Jezus nie został wzbudzony z martwych
- nie mamy nadziei, jesteśmy bez Boga i bez nadziei.
Zmartwychwstanie a przywrócenie do życia
Co mamy na myśli mówiąc, że Jezus powstał z martwych?
Nie mamy na myśli tego, że Jezus został przywrócony do życia - wielu
ludzi zostało przywróconych do życia i coraz więcej ludzi w naszych czasach
przywraca się do życia. Większość z nas wie, jak należy reanimować, że
można przywrócić do życia kogoś, kto się topił lub był porażony prądem.
Ludzie umierają na stole operacyjnym i przywraca się ich do życia. Ale
nie o to chodziło w przypadku Jezusa. Biblia przytacza wiele przypadków
przywrócenia ludzi do życia. Elizeusz przywrócił do życia zmarłego chłopca.
Największym przykładem jest Jonasz. Po wyrzuceniu za burtę Jonasz utonął.
Jonasz powiedział: "Wody sięgały mi aż do gardła, ogarnęło mnie topielisko,
sitowie wiło się koło mojej głowy. Zstąpiłem do stóp gór, zawory ziemi
na zawsze się za mną zamknęły. Gdy ustawało we mnie życie, wspomniałem
na Pana" (Jon. 3,6-8). Jonasz zatonął, a jakaś wielka ryba pochwyciła martwe
ciało. Jonasz wewnątrz ryby był martwy. Gdy ryba wypluła Jonasza na ląd,
Bóg przywrócił go do życia. Jezus przywrócił do życia wielu ludzi: córkę
Jaira, syna wdowy z Nain, Łazarza.
Ale Jezus nie był przywrócony do życia. Z nim stało się coś, co nie
wydarzyło się nigdy przedtem ani potem. Każdy, kto zostaje przywrócony
do życia, znowu umiera, bo śmierć nie została przez niego pokonana, a tylko
odsunięta w czasie. Łazarz umarł ponownie. Jonasz też umarł. Wszyscy ludzie,
o których Biblia mówi, że zostali wzbudzeni z martwych, zmarli w swoim
czasie. Śmierć wciąż miała nad nimi władzę. Ale Jezus nie został przywrócony
do życia, by umrzeć po jakimś czasie - Jezus przeszedł do nowego życia
i więcej już nigdy nie umrze. To jest coś całkowicie nowego w dziejach
ludzkości.
Zmartwychwstanie a reinkarnacja
Należy odróżniać zmartwychwstanie od przywrócenia do życia, ale także
od innego mylnego pojęcia - reinkarnacji. Na Zachodzie powszechne są przypadki
przywracania do życia. Teraz ze Wschodu napływają poglądy, że człowiek
powraca na świat w innym wcieleniu; zależnie od tego, jak człowiek żyje
teraz, wróci we wcieleniu wyższym lub niższym (nawet jako zwierzę). Według
teorii reinkarnacji człowiek nigdy nie powraca w tej samej postaci.
Trzy fazy
Co się dzieje, kiedy umieramy? Wszyscy będziemy umierać, a więc to
rozmyślanie dotyczy naszej przyszłości. Jest tylko jedna możliwość, że
nie umrę - jeśli Jezus powróci, zanim moje życie dobiegnie końca.
Każdy człowiek przechodzi przez trzy fazy egzystencji. Większość wierzących
myśli tylko o dwóch: życiu tutaj i życiu w następnym świecie. Ale są trzy
etapy. W tym życiu jesteśmy duchem, który posiada ciało: duchem w ciele.
Taka jest nasza forma funkcjonowania tutaj. Kiedy umieramy, duch i ciało
zostają rozdzielone - jak zdjęcie marynarki.
Następuje koniec naszego ciała, ale nasz duch żyje. W dwie minuty po
śmierci będziemy wiedzieć, kim jesteśmy, gdzie jesteśmy, z kim przebywamy,
zachowamy wspomnienia, będziemy w stanie komunikować się, ale nie będziemy
mogli komunikować się z tymi, których pozostawiliśmy - z duchami żyjącymi
w ciele. Moja córka zmarła trzy lata temu, ale wiem, że ona żyje, jest
świadoma, może komunikować się - ale nie ze mną, bo ona nie ma ciała, ona
jest w świecie duchów.
Grekom wydawało się to wspaniałe (uwolnienie nieśmiertelnej duszy),
Hebrajczykom - przerażające. Niestety, społeczeństwa zachodnie są pod większym
wpływem kultury greckiej. Grecy uważali, że uwolnienie duszy od ciała daje
człowiekowi wolność, a ciało jest więzieniem duszy. Na wielu pogrzebach
mówi się o uwolnieniu, o tym, że zmarły teraz "śpi w pokoju". Nie musi
to być zgodne z prawdą. Często uważa się śmierć za uwolnienie i nawet oczekuje
się jej. Zwłaszcza będąc w podeszłym wieku, mając za sobą ciekawe życie,
niektórzy oczekują na śmierć, są gotowi "zasnąć". Ale umierając człowiek
nie "zasypia", wciąż pozostaje sobą - dlatego samobójstwo nie jest rozwiązaniem
żadnego problemu, nie pomaga w niczym. Dla Hebrajczyków śmierć nie była
uwolnieniem, raczej ograniczeniem: utrata ciała to utrata części siebie.
Stąd w ich umysłach istniała zasiana przez Boga idea zmartwychwstania:
połączenie na nowo ducha z ciałem - takie właśnie jest znaczenie zmartwychwstania.
Tak więc wszyscy żyjący jesteśmy ucieleśnionymi duchami. Kiedy umieramy,
stajemy się duchami pozbawionymi ciała, nie jesteśmy już "przywiązani"
do jednego miejsca. Trzeci etap to duch na nowo powiązany z ciałem - by
na nowo być pełną osobą. To, czego nie uświadamiali sobie Hebrajczycy,
to fakt, że to będzie całkiem nowe ciało. Ludzie reanimowani, czy przywracani
do życia jak Łazarz, łączeni są na powrót ze swoim ciałem, dlatego starzeją
się i znowu umierają. To, czego nam potrzeba, to nadzieja na zupełnie nowe
ciało, które nie będzie się starzeć, ale będzie cieszyć nieograniczonym
doskonałym zdrowiem. Mam prawie 70 lat. Jestem świadomy, że życie toczy
się dalej. Jeśli przyrównam życie do jednego dnia, to na moim zegarku jest
godzina 8:00 wieczorem. O umieraniu myślę znacznie więcej niż kiedyś. Mam
mniej włosów, mniej zębów, jestem "na wylocie". Nie jestem w stanie robić
tego, co kiedyś. Jestem świadomy, że się starzeję. To, czego mi trzeba,
to nowe ciało - nie żeby duch uwolnił się od ciała, ale by miał nowe ciało.
Na tym polega nadzieja zmartwychwstania.
Jezus wśród umarłych
Jezus przebył wszystkie trzy stadia w ciągu ostatniego tygodnia swego
życia. W ciągu ostatniego tygodnia swego życia najpierw był duchem przyodzianym
w ciało, następnie jego ciało zostało zabite na krzyżu, ale - jak czytamy
- "w ciele wprawdzie poniósł śmierć, lecz w duchu został przywrócony życiu"
(I P.3,18). Czy mówiono wam, co Jezus robił pomiędzy swoją śmiercią a zmartwychwstaniem,
w czasie, gdy Jego ciało leżało w grobie? Jest o tym mowa w Biblii, mówi
o tym Piotr. Piotr spotkał Pana w niedzielę wielkanocną, ale nie wiemy,
o czym rozmawiali, nie wiemy, gdzie to było. Prawdopodobnie było to zapisane
na końcu Ewangelii Marka. Marek zapisywał to, czego nauczał Piotr. Ale
zakończenie Ewangelii Marka zaginęło - prawdopodobnie tam było opisane
spotkanie Piotra z Jezusem. Potem, gdy Piotr pisał swoje listy, powiedział
nam, co Jezus robił pomiędzy swoją śmiercią a zmartwychwstaniem. Sądzę,
że dowiedział się o tym podczas swojego spotkania z Jezusem. Jezus był
w hadesie (hades to kraina umarłych, nie piekło) i zwiastował wszystkim,
którzy utonęli w czasach Noego (I P.1,18-20). Oznacza to, że ci, którzy
zginęli w czasie potopu, byli wciąż w pełni świadomi, byli w stanie słuchać
zwiastowania Jezusa. Pomiędzy swoją śmiercią a zmartwychwstaniem Jezus
zwiastował Ewangelię, nie ludziom żyjącym (tym nie był w stanie - nie miał
ciała), ale umarłym (I P.4,6).
Od Jezusa wiemy, co będzie się z nami działo, On poszedł przed nami
jako pierwszy. Po śmierci będziemy w stanie porozumiewać się z innymi umarłymi,
ale nie z żywymi. Ale to nie jest nasze ostateczne przeznaczenie, to tylko
oczekiwanie na coś znacznie lepszego: otrzymanie nowego ciała.
Starożytni Grecy wierzyli w nieśmiertelność duszy - to była ich nadzieja
na pośmiertne życie. Hebrajczycy wierzyli w zmartwychwstanie ciała.
W żadnym chrześcijańskim wyznaniu wiary nie ma mowy o nieśmiertelności
duszy, ale jest: "Wierzę w zmartwychwstanie ciała". Nasza nadzieja wiąże
się z ciałem.
Porządkowanie faktów
Przyjrzyjmy się faktom, dotyczącym zmartwychwstania. Moja wiara opiera
się nie na uczuciach, a na faktach. Uporządkujmy fakty, dotyczące śmierci
i zmartwychwstania Jezusa. Jestem przekonany, że Jezus nie umarł w piątek.
Biblia o tym nie mówi, więcej - Biblia mówi, że Jezus nie umarł w piątek.
Jezus zapowiadał, że pozostanie w grobie przez trzy dni i trzy noce. Czy
zastanawialiście, jak to pasuje do całości? Pomiędzy piątkowym popołudniem
a niedzielnym porankiem w żaden sposób nie da się upchnąć trzech dni i
trzech nocy. Jezus umarł w środę po południu. To jedyny dzień, który pasuje
do wszystkich biblijnych odnośników. Skąd zatem wzięło się przekonanie,
że Jezus zmarł w Wielki Piątek? Ze stwierdzenia, że umarł w dzień poprzedzający
sabat (dlatego był szybko pogrzebany). W kalendarzu żydowskim doba rozpoczynała
się o godzinie 6 wieczorem dnia poprzedniego, czyli mniej więcej od zachodu
słońca. My liczymy od północy do północy - mówimy o dniu i nocy. Żydzi
mówią o nocy i dniu. Wzięte to jest z I Księgi Mojżeszowej: "I nastał wieczór,
i nastał poranek - dzień pierwszy" (I M. 1,5). Ale Jezus zapowiedział,
że będzie w grobie trzy dni i trzy noce. Wygląda na to, że nikt nie zauważył,
że w Ewangelii jest powiedziane, że był to dzień Przygotowania Paschy.
Każda Pascha rozpoczynała się dniem odpoczynku, a więc szczególnego sabatu
- mógł to być każdy dzień tygodnia (tak jak teraz np. Boże Narodzenie).
Jezus umierał w dzień poprzedzający sabat, ale ten sabat to nie była sobota.
W roku, w którym umierał Jezus, sabat rozpoczynający Paschę wypadał w czwartek.
Jezus umierał zatem o godzinie 15 w środowe popołudnie. Dokładnie w tym
momencie zabijano tysiące baranków - tysiące z owiec hodowanych w Betlejem,
składanych potem na ofiarę w Jerozolimie. Baranek paschalny musiał być
zabity około godziny 15 w dzień poprzedzający sabat rozpoczynający Paschę.
Jezus jest naszym Barankiem paschalnym i został zabity dokładnie w tym
momencie.
Jezus był w grobie przez trzy dni i trzy noce. To nas prowadzi do kolejnego
problemu.
Napisano, że Jezus został wskrzeszony z martwych trzeciego dnia (Dz.
Ap. 10,40; por. Mat. 17,23; Łuk. 9, 22; 18,33). Jak to wyjaśnić? Jest to
łatwe, jeśli uświadomimy sobie, że Ewangelie określają czas zarówno według
systemu żydowskiego, jak i rzymskiego. Rzymianie, podobnie jak my, liczyli
doby od północy do północy. Jezus zmartwychwstał pomiędzy 18 a 24 w sobotę
wieczorem (Jezusa nie było w grobie już na długo przed wschodem słońca).To
jest dokładnie po trzech dniach i trzech nocach według systemu żydowskiego,
a trzeciego dnia według systemu rzymskiego, i był to już - według Żydów
- pierwszy dzień tygodnia. Oczywiście, te szczegóły co do dnia i godziny
śmierci Jezusa, nie są istotne w żadnym wypadku dla naszego zbawienia.
Najważniejsze jest to, że Jezus umierał za nasze grzechy. Ale bardzo istotne
jest, którego dnia Jezus zmartwychwstał, ponieważ to musiał być pierwszy
dzień tygodnia. Jezus został wzbudzony pierwszego dnia tygodnia i to nie
był Dzień Pański. To nie był dzień święty. Sabat już się skończył.
Czy Jezus naprawdę umarł?
Co było przyczyną śmierci Jezusa, co lekarz wpisałby Mu w akcie zgonu?
Ukrzyżowanie nie zabiło Jezusa. Krzyż nie jest w stanie zabić 33-letniego
mężczyzny w ciągu sześciu godzin. Ukrzyżowanie to bardzo powolne i bardzo
bolesne umieranie, trwające 2-7 dni. Na Filipinach, świętując Wielkanoc,
co roku przybija się do krzyża mężczyzn. W każdym mieście wybiera się jednego
mężczyznę, by go ukrzyżować. I oni pragną tego, bo to jest zaszczyt i wyróżnienie.
Są przybijani do krzyża i pozostawieni na nim przez sześć godzin, a potem
są zdejmowani z krzyża, gwoździe są wyjmowane i - chociaż jest to przypłacone
ogromnym bólem - ludzie ci żyją. Co zatem było przyczyną śmierci Jezusa?
Bądźmy świadomi, że to wszystko działo się naprawdę. Zajmujemy się
faktami. Przybity do krzyża człowiek może oddychać, tylko jeśli podnosi
się na stopach. Jeśli nie ma oporu w stopach, jeśli wisi tylko na rękach,
płuca nie są w stanie pompować powietrza. By nabrać powietrza, ukrzyżowany
musi unieść ciało, opierając się na stopach. Trwa to kilka dni, aż stopy
staną się zbyt zmęczone, by było to możliwe. Jedynym sposobem na przyśpieszenie
śmierci człowieka ukrzyżowanego było połamanie jego nóg, by nie mógł już
oddychać.
Dlatego dwóm złoczyńcom połamano golenie, by - wisząc tylko na rękach
- zmarli po kilku minutach. Ale Jezusowi żołnierze nie uczynili tego, On
już był martwy. Piłat nie mógł w to uwierzyć i by upewnić się, polecił
wbić włócznię w Jego bok. Apostoł Jan był przy tym i widział rzecz
niezwykłą: z boku Jezusa wytrysnęła najpierw krew, a potem woda. Może być
tylko jedna medyczna wyjaśnienie tego faktu: pęknięcie osierdzia (mówiąc
prostym językiem - pęknięte serce). Co stało się, że Jezusowi pękło serce?
Wisiał na krzyżu sześć godzin, ale przez trzy godziny doświadczał piekła.
Piekło jest bardzo ciemnym miejscem, pozbawionym światła. Przez trzy godziny
nawet słońce nie świeciło. Gwiazda była świadkiem narodzin Jezusa, a słońce
było świadkiem Jego śmierci. Wisiał w ciemności. W tej ciemności Jezus
zawołał: "pragnę" (J. 19,28). I dali mu gąbkę z octem. Piekło to oddzielenie
od Boga. Jezus wołał w tej ciemności: "Boże mój, Boże, czemuś mnie
opuścił" (Mat. 27,46; Mar. 15,34) Nigdy przedtem Jezus nie był oddzielony
od Boga, to było całkowicie nowe doświadczenie. Jezus zakosztował piekła,
by nas przed nim uchronić; przechodził przez to, na co my zasłużyliśmy;
był oddzielony od Boga w całkowitej ciemności - to złamało Jego serce.
Przez trzy godziny doświadczał piekła, aż Ojciec powiedział: wystarczy,
wycierpiałeś wystarczająco za grzech świata, możesz przyjść do mnie...
Wtedy Jezus zawołał: "Wykonało się" (J. 19,30), a potem wypowiedział
modlitwę, której nauczyła Go jego matka: "W ręce Twoje polecam ducha mego"
(Łuk. 23,46). Każdy żydowski chłopiec odmawiał tę modlitwę przed pójściem
do łóżka. Jezus dodał tam tylko jedno słowo: "Abba" (tato).
To Bóg wzbudził Jezusa z martwych
Jest absolutnie pewne, że Jezus był martwy. Niektórzy próbowali przekonywać,
że Jezus tak naprawdę nie umarł, ale On był martwy. A potem przez trzy
dni zwiastował umarłym, a po trzech dnia i trzech nocach, został wzbudzony.
On nie zmartwychwstał o własnych siłach, ale to Bóg wzbudził Go z martwych.
Bóg-Stwórca stworzył ciało dla Jezusa w ciemnościach łona Marii, teraz
w ciemnościach grobu stworzył nowe ciało dla Swego Syna. Ciało, które miał
Jezus po swoim zmartwychwstaniu, nie było tym samym ciałem, które zostało
zabite na krzyżu. Jezus nie został przywrócony do życia. Stare ciało nie
zostało ożywione, ono zniknęło. Jezus wciąż wyglądał tak samo, wciąż miał
ślady po gwoździach. Ale było to nowe ciało.
W jaki sposób ludzie zostali przekonani, że Jezus został wzbudzony
z martwych? Pierwsze były kobiety. Może dlatego, że kobiety łatwiej wierzą
w rzeczy niezwykłe. Mężczyźni są znacznie bardziej sceptyczni. Kobiety
przyszły do grobu przed świtem, by uczynić to, co chciały zrobić wcześniej.
Czwartego dnia ciało musiało już cuchnąć (ciało Łazarza cuchnęło po czterech
dniach). Nie było to miłe zadanie dla tych kobiet, dlatego przyszły tak
wcześnie. Dlaczego nie przyszły w piątek? Bo żołnierze pilnowali zapieczętowanego
grobu. Zastanawiały się, jak poradzą sobie z kamieniem, który ważył trzy
tony i trzeba było dwudziestu mężczyzn, by go przetoczyć. Kobiety nie wiedziały,
że żołnierze odeszli na długo przed północą - uciekli, bo nastąpiło trzęsienie
ziemi, a anioł odwalił kamień i... usiadł na nim. Taki widok zastały kobiety:
anioł siedzący na odwalonym kamieniu. Kobiety uciekły przestraszone, by
powiedzieć to uczniom. Gdy biegły, Jezus ukazał się im. Jedna z nich została
przy grobie płacząc. Nagle zauważyła kogoś. Myślała, że to ogrodnik. Ale
gdy usłyszała głos - rozpoznała Jezusa. Potem przybiegł Jan. Zobaczył pusty
grób i uwierzył. Jezusa pogrzebano owijając Go w płótna. Zmarłego zawijano
w około 39 metrów płótna, zaczynając od stóp, a kończąc w okolicy ramion.
Następnie używano mniejszego kawałka płótna, w które zawijano głowę. Gdy
Jan zajrzał do grobu, płótno było wciąż zwinięte, ale płaskie. Również
płótno, w który owinięta była głowa, leżało na swoim miejscu, Jan natychmiast
wiedział, że nikt nie dotykał ciała, bo nie dałoby się wykraść ciała nie
ruszając płócien, nie rozwijając ich. Kiedy Łazarz został wzbudzony z martwych,
Jezus polecił rozwiązać go, zdjąć z niego płótna. Jezusa nikt nie musiał
rozwijać. Jego ciało, owinięte w płótna, znikło, płótna pozostały.
Ukazywanie się zmartwychwstałego Jezusa
Dowody zmartwychwstania zostały przedstawione ludziom, zanim Jezus
ukazał się komukolwiek. Jezus zaczął objawiać się, gdy umysły ludzi były
już na to przygotowane, zapoznane z dowodami. Jednym z pierwszych było
ukazanie się swemu wujowi. Kleofas był bratem Józefa - przybranego ojca
Jezusa. Nie był to uczeń Jezusa, a jeden z Jego krewnych. Wracali do Emaus.
Byli przygnębieni. Jezus dołączył do nich. Zaczęli rozmawiać o... Jezusie
z Nazaretu. Jezus wyjaśniał im Pisma. Kiedy doszli do domu, mieli posiłek.
Podali mu - jako gościowi - bochenek chleba, by go przełamał. I nagle Go
poznali. Jak? Spojrzeli na Jego ręce. A On po prostu zniknął. Przebiegli
12 kilometrów, by powiedzieć o tym uczniom, a On już tam był przed nimi.
Gdy właśnie o tym opowiadali, usłyszeli Go mówiącego: "Pokój wam" (por.
Łuk. 24,13-35) . Usiadł i jadł z nimi. Miał prawdziwe ciało: jadł, można
było Go dotknąć. A potem zniknął. Tomasza tam nie było. Nie mógł uwierzyć,
chciał włożyć palec w Jego rany. Tydzień później, w tym samym pomieszczeniu,
Jezus zaprosił go, by to uczynił. Ale Tomasz nie zdobył się na to. Natychmiast
uwierzył. Uwierzył szybciej niż ktokolwiek inny - nie powinniśmy nazywać
go niewiernym. "Mój Pan i Bóg" (J.20,28) - Tomasz był pierwszym człowiekiem,
który nazwał Jezusa Bogiem. Inni nazywali Go Synem Bożym, a Tomasz nazwał
Go Bogiem.
Fakty i ich potwierdzenie
To są fakty i mamy dowody na ich potwierdzenie. Nie są to dowody naukowe
- takich nie możemy mieć, gdyż wymagałyby powtórzenia doświadczenia. To,
czego potrzebujemy i co mamy, to dowody historyczne. Sądząc oskarżonego,
sędzia - który nie jest przecież świadkiem przestępstwa - potrzebuje dowodów.
Są dwa rodzaje dowodów, wystarczające do skazania: świadek naoczny i okoliczności
wskazujące na popełnienie przestępstwa (np. zakupienie noża, krew na ubraniu
itp.). Świadectwo naocznego świadka plus dowód rzeczowy są wystarczające
dla sądu. Dokładnie takimi dowodami dysponujemy w przypadku zmartwychwstania
Jezusa: mamy pięciu naocznych świadków. Istnieją niewielkie różnice w ich
relacjach, ale to jest właśnie to, czego oczekujemy od świadków naocznych.
Jeśliby ich relacje były zgodne w najdrobniejszych szczegółach, świadczyłoby
to, że wymyślili to sobie i uzgodnili przebieg wydarzeń. Drobne różnice
dowodzą niezależności świadectw i potwierdzają ich autentyczność. Dlatego
właśnie wśród prawników jest największy odsetek wierzących w zmartwychwstanie
Jezusa - większy, niż w jakiejkolwiek innej grupie zawodowej. Doświadczeni
prawnicy są skłonni szybciej uwierzyć w zmartwychwstanie Jezusa - znają
wagę świadectw. Te świadectwa są pewne.
Nowe stworzenie
Jezus zmartwychwstał pierwszego dnia tygodnia. Tylko tego dnia mogło
się to zdarzyć. Dlaczego? Jezus otrzymał nowe ciało, stworzone przez Boga.
Skąd Jezus wziął szaty, w które był ubrany po zmartwychwstaniu: ukradł,
pożyczył, kupił? Bóg, który dał Mu nowe ciało, dał też Mu nowe szaty. Zmartwychwstanie
Jezusa było cudem stworzenia. Bóg stworzył dla Swego Syna nowe ciało i
nowe szaty i stało się to pierwszego dnia tygodnia. To pierwszego dnia
tygodnia Bóg rozpoczął Swoje dzieło stworzenia. Rozpoczął tworzyć wszechświat
pierwszego dnia tygodnia i również pierwszego dnia darował Swemu Synowi
nowe ciało. Dlatego zmieniliśmy nasz dzień czczenia Boga z soboty na niedzielę.
Bóg rozpoczął dzieło nowego stworzenia także pierwszego dnia, zainaugurował
drugi tydzień tworzenia. Tym razem rozpoczął nowe stworzenie od człowieka
- zaczął od stworzenia nowego człowieka, a dopiero potem nowe niebo i nowe
ziemię, aby mieli gdzie żyć. Skąd wiemy, że stworzy nowe niebo i ziemię,
że da mi nowe ciało, takie jak dla Jezusa, które nie będzie starzeć, nie
będzie chorować, przez całą wieczność będzie w wieku 33 lat? Skąd o tym
wiem? Dlaczego jestem tego pewny? Bo Bóg już rozpoczął proces tworzenia
na nowo, rozpoczął od stworzenia nowego ciała dla Jezusa i nie spocznie,
aż powie "Oto wszystko nowym czynię" (Obj. 21,5). Żydzi świętują sobotę
- siódmy dzień, dzień odpoczynku. My świętujemy niedzielę, która nie jest
dniem odpoczynku, świętujemy fakt, że Bóg wrócił do pracy, tworzy na nowo.
Tworzy nowe stworzenie. Co tydzień na ziemi powstaje dwa tysiące zborów,
każdej minuty nawraca się 45 osób. "Jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym
jest stworzeniem" (II Kor.5,17). To "recykling" ludzi. Cała planeta Ziemia
będzie poddana recyklingowi, nic nieczystego nie pozostanie. Zatem - lepiej
oczyśćmy się sami. Po to przychodzimy w niedzielę do Kościoła, by być oczyszczonym.
Bóg czyni nas nowymi ludźmi. "... według wielkiego miłosierdzia swego odrodził
nas ku nadziei żywej przez zmartwychwstanie Jezusa" (I P. 1,3). Alleluja.
Amen.
DAWID PAWSON
Kazanie wygłoszone 21.10.98 r. w zborze "Chrześcijańska
Społeczność" w Warszawie. Oprac. N.H.
Copyright
© Słowo
i Życie 1999
|