Słowo i Życie - strona główna

ZBAWIENIE DLA WSZYSTKICH?

Żyjemy w wieku tolerancji. Musimy być tolerancyjni i akceptować światopoglądy innych - mówią socjologowie i przedstawiciele nowej europejskiej klasy polityków. Również przywódcy wielu Kościołów i religii zdają sobie sprawę z wyzwania, jakie niesie współczesny świat idei i prądów umysłowych. Kościół Rzymskokatolicki również widzi wyzwania, stojące przed nim u progu nowego tysiąclecia. Coraz więcej hierarchów katolickich podkreśla kluczową rolę tego Kościoła w tworzeniu się zjednoczonej Europy, która powinna być budowana na jednym wspólnym dla wielu narodów fundamencie. Tym fundamentem, według europejskich biskupów i kardynałów, ma być wiara katolicka dostosowana do człowieka wieku Internetu. 

Na dzień dzisiejszy Europa jest - pomimo swojej planowanej jedności - bardzo różnorodna politycznie, gospodarczo i religijnie. W wielu krajach, pomimo oficjalnie pełnej swobody religijnej, głoszenie Dobrej Nowiny o Jezusie, jako odpowiedzi na wszystkie życiowe problemy, jest co najmniej "politycznie niepoprawne", a wszelkie informacje prasowe na temat biblijnie wierzących chrześcijan są okraszone kąśliwymi komentarzami. (Ostatnio było to widoczne w wielu artykułach i reportażach z waszyngtońskiego spotkania amerykańskiego Ruchu Dotrzymujących Obietnicy - Promise Keepers). 

Realizacja planowanej religijnej jedności wymaga rozmycia podstawowych zasad ewangelicznych, tak by religia była do przyjęcia dla wszystkich, również agnostyków religijnych i przedstawicieli innych prądów światopoglądowych, odgrywających coraz większą rolę w chrześcijańskiej Europie. Od czego zatem najlepiej by zacząć? Oczywiście, od umniejszenia roli Jezusa Chrystusa i jego ofiary na krzyżu, by wyeliminować oskarżania o szowinizm religijny. Już poczyniono pewne kroki, lub jak kto woli wysłano "próbne balony" ze strony Kościoła katolickiego w kierunku przedstawicieli innych religii w celu wybadania sytuacji. Kulminacją tego był wspólny dzień modlitw o pokój, kiedy to dalajlama z Tybetu przekroczył z posągiem Buddy progi świątyni katolickiej w Asyżu. Wszystkie te działania zostały ciepło przyjęte przed przywódców innych religii (także przez wielu duchownych muzułmańskich). Sprawy potoczyłyby się znacznie szybciej, gdyby udałoby się umniejszyć rolę Jezusa w odkupieniu, a przy okazji podkreślić rolę Marii - matki Jezusa. (Boginie są bowiem bardzo istotne w panteonie pogańskich bóstw hinduizmu, a i osoba samej Marii występuje w jednej z sur Koranu.) W tej kwestii czynione są już zdecydowane kroki, by doprowadzić do ogłoszenia nowego dogmatu katolickiego, ustanawiającego Marię współodkupicielką i współpośredniczką wszystkich łask. Również w sferze umniejszania roli jedynego Zbawiciela świata robi się wiele, by osiągnąć zamierzone cele. 

Oto konkretny przykład z ostatniego okresu. Znany w kręgach teologicznych ks. Wacław Hryniewicz, kierownik Instytutu Ekumenicznego KUL, autor wielu prac z dziedziny ekumenizmu i prawosławia, pisze: 

"Wiele wypowiedzi biblijnych sugeruje jednak, iż zatracenie jest stanem przejściowym. Zagubiona istota musi przejść przez oczyszczenie i wewnętrzne zmaganie, nieodłączne od doznawania bólu i cierpienia. Mówi o tym eschatologiczna przypowieść o Sądzie Ostatecznym (Mat. 25,31-46 ). Jest to sąd, na którym jedynym kryterium oceny jest miłość bliźniego w potrzebie. Niewrażliwość zatraca człowieka. To, co potocznie nazywamy karą piekła, nabiera charakteru poprawczego i leczniczego. Kara nieskończona i wieczna, kara dla kary, nie byłaby rzeczą godną dobrego Boga. Idąc za wieloma wspaniałymi świadkami nadziei w ciągu wieków, tak myślę o Bogu i zbawieniu. Mam nadzieję, że swoją dobrocią, miłością i pięknem potrafi On przyciągnąć do siebie, przemienić i ocalić największych nawet zatraceńców, nie zadając gwałtu wolności swego stworzenia". W innym fragmencie tego samego artykułu, powołując się na inny fragment biblijny (Mar. 16,16), pisze zaś: "Otóż tekst grecki mówi, iż ten, który uwierzył i został ochrzczony, będzie ocalony, czyli zbawiony. Druga połowa zdania nie musi jednak wyrokować kategorycznie o potępieniu: Ten zaś, co nie uwierzył będzie zasądzony (taki przekład podaje "Grecko -polski Nowy Testament", wydanie interlinearne z 1993 roku ). Główną myślą jest potrzeba sądu i wyroku w tak ważnej sprawie, w której decydują się losy konkretnego człowieka. Kto nie uwierzył, będzie musiał poddać się sądowi i wyrokowi, skazującemu go na niewyobrażalny dla nas proces oczyszczenia, przejścia przez cierpienie, dojrzewania do akceptacji Boga". 

Nie dziwiłbym się, gdyby ten materiał został opublikowany w jakimś teologicznym magazynie, na forum którego dyskutują specjaliści. Niestety, cytowane powyżej fragmenty dotyczą artykułu opublikowanego w "Gazecie Wyborczej" z 30-31 sierpnia 1997 r. w cotygodniowym dziale Arka Noego. 

Tego typu wypowiedzi nie są czymś odosobnionym, wynikają z coraz wyraźniejszej tendencji budowania nowej religii, dostosowanej do tzw. nowoczesnego człowieka, która nie wymagałaby świadomej, jednoznacznej deklaracji osobistej wiary w Jezusa jako Zbawiciela świata. Oczywiście taka religia byłaby czymś niezmiernie atrakcyjnym dla człowieka, który nie ma zamiaru zmieniać swojego dotychczasowego trybu życia, a jednocześnie odczuwa potrzebę zaspokojenia duchowych potrzeb. Niektórzy znajdują to zaspokojenie w New Age, inni w wielu wschodnich sektach wywodzących się z hinduizmu lub buddyzmu. Sądzę, że Kościół katolicki, pragnący nadal sprawować rząd dusz na skalę światową, widzi to zagrożenie (czasami da się to zauważać w wypowiedziach Papieża) i wychodzi naprzeciw oczekiwaniom tego typu ludzi. Najlepszą zaś metodą jest wykorzystanie otwartości światopoglądowej, co przy istniejących w teologii katolickiej dogmatach maryjnych i eschatologicznych (modlitwy za zmarłych, czyściec etc.) staje się w miarę skuteczną techniką, przynoszącą konkretne rezultaty. 

Do czego to może prowadzić? Odsyłam do Księgi Objawienia, dogłębnie przedstawiającej te zagadnienia. Słowo Boże odnośnie do tego rodzaju praktyk i tendencji wypowiada się jednoznacznie i klarownie, w sposób zrozumiały nawet dla tzw. zwykłych chrześcijan, którzy nie ukończyli studiów teologicznych. Warto więc przypomnieć kilka jego fragmentów: 

"Bo jeśli ustami wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził Go z martwych, zbawiony będziesz" (Rzym. 10,9). 

"Albowiem końcem zakonu jest Chrystus, aby był usprawiedliwiony każdy, kto wierzy" (Rzym. 10,4). 

"Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków aby się kto nie chlubił" ( Ef. 2,8-9). 

"Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony, ty i twój dom" ( Dz. Ap. 16,31). 

I najznamienitszy werset w Biblii, objawiający Bożą miłość dla grzesznej ludzkości: "Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny" (J. 3,16). 

Podsumowując, mogę w pełni zgodzić się ze słowami ks. Hryniewicza: 

"Biblię należy czytać w całości. Nie wolno wyrywać poszczególnych cytatów dla udowodnienia z góry określonej tezy wyjściowej. Pismo Święte wymaga rzetelnej i głębokiej interpretacji, wolnej od ideologicznych założeń. Jako całość mówi ono o niestrudzonej, poszukującej, przyciągającej miłości Bożej, o Jego miłosierdziu i cierpliwości wobec grzesznych ludzi". 

Tak, to prawda. Ale ta Boża miłość wypełniła się w osobie Jezusa Chrystusa, który złożył samego siebie w ofierze krzyżowej za grzeszny świat, i tylko On może o sobie powiedzieć: "Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie" (J. 14,6). Nie ma innej możliwości, nie ma innego sposobu, aby człowiek uzyskał zbawienie i wpis do księgi życia. Jeśli zwiastujemy inaczej, głosimy inną ewangelię (przez małe e), która nie ma nic wspólnego z Ewangelią - Dobrą Nowiną, która jest mocą Bożą ku zbawieniu. O tym, co czeka tych, którzy nie przyjęli Dobrej Nowiny, możemy również dowiedzieć się z Bożego Słowa: "I jeżeli ktoś nie był zapisany w księdze żywota, został wrzucony do jeziora ognistego" (Obj. 20,15). Tu kończy się Boża miłość, a objawia się Boża sprawiedliwość. 

Wykorzystujmy zatem czas, by do naszych rodaków dotarła Dobra Nowina, a nie teorie, które upewniają ich we własnych, czasem atrakcyjnych i wygodnych, ale nie Bożych poglądach na życie i wieczność. 

JACEK SŁABY

Copyright © Słowo i Życie 1997 

Słowo i Życie nr 10-12/97