Oleksandr
Vasylets
Pastor,
uchodźca,
misjonarz
Byłem
pastorem i prowadziłem
własny biznes na
wschodzie Ukrainy w
mieście
Dzierżyńsk, między
Donieckiem a
Słowiańskiem. 2
czerwca 2014
roku z żoną Eleną,
córką Alioną (9 lat) i
synem Aleksandrem
(3-miesięczne
niemowlę) opuściliśmy
nasze miasto,
okupowane przez
separatystów.
Myśleliśmy, że
tymczasowo zamieszkamy
gdzieś
indziej, dopóki nie
uwolnią Dzierżyńska.
Wolontariusze-przedsiębiorcy
proponowali nam,
żebyśmy zostali w
Dniepropetrowsku,
obiecując finansowe
wsparcie, pracę,
mieszkanie i
służbę. Modliliśmy się
i pytaliśmy Boga o
Jego wolę w tej
sprawie. Ale Bóg
powiedział: „Nie”.
Przez dwa miesiące
mieszkaliśmy w
okolicach Lwowa, bez
pracy i służby. Wciąż
modliliśmy się i
szukaliśmy Bożej woli
dla nas. Zaproszono
nas do
Lwowa, obiecując
mieszkanie i pracę.
Jednak Bóg znów
powiedział:
„Nie!”. Niedługo po
tym Bóg posłał do nas
pewnego człowieka
i po rozmowie z nim
zrozumieliśmy, że
powinniśmy jechać do
Polski. Modliliśmy się
o to i Bóg
odpowiedział: „Tak !”
Wtedy
w naszych sercach
zapanował pokój.
4
sierpnia
przekroczyliśmy
granicę Polski jako
uchodźcy. Tam
podszedł do nas
mężczyzna z kamerą i
zapytał, gdzie
jedziemy. –
Do Polski -
odpowiedziałem. – A do
jakiego miasta? – Nie
wiem.
Skierowano
nas do obozu dla
uchodźców w Białej
Podlaskiej.
Mieszkaliśmy tam
przez miesiąc.
Poszukiwaliśmy
protestanckiego
Kościoła i
mieszkania dla nas.
Ale niestety wszystko
na marne. Bariera
językowa,
szok kulturowy,
trudności w
komunikacji z ludźmi…
Chcieliśmy już
nawet wracać na
Ukrainę. Nie mogliśmy
tylko pojąć, dlaczego
Bóg
przyprowadził nas do
Polski. Modliliśmy
się, żeby wojna szybko
się skończyła i
żebyśmy mogli
spokojnie wrócić do
domu, służyć
w Kościele i prowadzić
nasz biznes. Gorliwie
szukaliśmy woli Bożej
i Bóg krok po kroku
objawiał nam swoją
wolę i troskę.
Do
2 września 2014 roku
mieliśmy opuścić obóz
dla uchodźców i
podać adres
zakwaterowania. Był
koniec sierpnia, a my
nie mogliśmy
znaleźć mieszkania do
wynajęcia.
Pomodliliśmy się
bardzo prosto
i konkretnie: „Panie,
DZISIAJ potrzebne jest
nam mieszkanie i
Kościół protestancki.
Pomóż nam i sam nas
poprowadź”. Koło
kościoła katolickiego
zobaczyliśmy dwie
kobiety i od razu
zapytaliśmy, czy nie
mają mieszkania do
wynajęcia. Jedna z
nich
bardzo uważnie nam się
przypatrzyła i
zapytała w języku
ukraińskim, czy
jesteśmy z Ukrainy.
Zaprosiła nas do
siebie,
ponieważ wynajmowała
pół domu. Zapytała,
czy jesteśmy
katolikami.
Odpowiedzieliśmy, że
jesteśmy protestantami
i
usłyszeliśmy, że
kościół protestancki
sąsiaduje z jej domem,
a pastor mieszka na
sąsiedniej ulicy.
Zaprowadziła mnie do
domu
pastora Piotra
Bronowickiego. Tak Bóg
odpowiedział na naszą
modlitwę: mieliśmy
mieszkanie i
poznaliśmy polskiego
pastora,
znającego język
rosyjski i ukraiński.
Pani Albina
powiedziała, że
oglądała w telewizji,
jak przekraczaliśmy
granicę, mówiąc, że
nie wiemy dokąd
jedziemy. Ona wtedy
zaczęła się modlić:
„Boże,
jak ja mogę pomóc tym
ludziom?”. A kiedy
zobaczyła nas tam pod
kościołem, to
wiedziała, że to Bóg
posłał nas do niej.
Przez
ten miesiąc, kiedy
mieszkaliśmy w obozie,
zobaczyliśmy jak wielu
z
tych, co przyjeżdżają
do Polski, potrzebuje
Boga, szczerych
rozmów, wsparcia. Ich
serca były otwarte na
Słowo Boże i służbę
dla innych.
Przychodziliśmy na
codzienne spotkania
modlitewne. Była
wielka potrzeba
prowadzenia nabożeństw
w języku rosyjskim.
Pastor
Piotr Bronowicki
chętnie pozwolił nam
zgromadzać się w
pomieszczeniu szkółki
niedzielnej i od 21
września 2014 roku
prowadzimy nabożeństwa
w języku rosyjskim. Na
początku nasza
grupa składała się z
trzech rodzin.
Modliliśmy się i
szukaliśmy
woli Bożej, Jego
oblicza, Jego
obecności. Wciąż nie
mogłem do
końca zrozumieć,
dlaczego Bóg
przyprowadził mnie i
moją rodzinę
do Polski. Czekałem,
aż wojna się skończy i
będziemy mogli
wrócić do domu.
Wszystko zmieniło się,
kiedy przyjechali do
nas
nasi przyjaciele z
Euroazjatyckiego
Biblijnego Seminarium.
Podzielili
się z nami słowem
proroczym, które
otrzymali od Boga
dziewięć
lat temu, że Bóg wyśle
chrześcijan z Ukrainy
do Polski i ten kraj
będzie dla nich
schronieniem.
Zrozumiałem, że Bóg
przysłał tu
nas na misję.
Już
od ponad roku
prowadzimy nabożeństwa
w języku rosyjskim w
Białej
Podlaskiej.
Uczestniczyło w nich
około 300 osób.
Niektórzy z nich
stracili bliskich,
niektórzy byli w
niewoli, niektórzy
zostali bez
domu. U wielu
nienawiść i ból w
sercu, ale Bóg
dokonuje cudów i
obdarza prawdziwym
pokojem, by mogli
przebaczać tym, którzy
ich
skrzywdzili, i zacząć
służyć innym.
Nasza
służba wśród uchodźców
jest prowadzona nie
tylko w Białej
Podlaskiej, również w
Bezwoli, Horbowie i
Łukowie. Planujemy
zacząć działalność
pośród
rosyjskojęzycznych
studentów z
Ukrainy i Białorusi w
Białej Podlaskiej.
Współpracujemy z
innymi
misjonarzami i
Kościołami. Moja żona
i ja jesteśmy
zaangażowani
w służbę dla rodzin
(przedmałżeńskie
poradnictwo, warsztaty
na
temat małżeństwa).
Teraz
już wiem, dlaczego Bóg
przyprowadził nas do
Polski. Żebyśmy byli
tu misjonarzami. Rada
Krajowa Kościoła
Chrystusowego w RP, na
wniosek zboru w Białej
Podlaskiej, powołała
mnie na pastora. Od
października 2015 roku
jestem pastorem
rosyjskojęzycznej
społeczności przy
zborze „Zbawienie w
Jezusie” w Białej
Podlaskiej.■
Copyright
©
Słowo i Życie 2016