Bronisław Hury
Anatol
Sacała (1933-2015)
Anatol
Sacała - pastor zboru
w Muratynie - odszedł
do wieczności.
Od
dłuższego już czasu
zmagał się z licznymi
dolegliwościami,
będącymi konsekwencją
wieku oraz tego, że od
około trzydziestu
lat żył tylko z jedną
nerką. W ostatnim
czasie bardzo osłabł,
ale wciąż starał się
wypełniać swoje
obowiązki zarówno w
domu
jak i w sprawowaniu
posługi
duszpasterskiej. W
niedzielny poranek 4
stycznia 2015 wraz z
żoną Niną czytali Boże
Słowo i modlili się,
jak czynili to
zazwyczaj. Tym razem
był to fragment o
Ostatniej
Wieczerzy: „A gdy oni
jedli, wziął Jezus
chleb i pobłogosławił,
łamał i dawał uczniom,
i rzekł: Bierzcie,
jedzcie, to jest ciało
moje. Potem wziął
kielich i podziękował,
dał im, mówiąc:
Pijcie z niego
wszyscy; albowiem to
jest krew moja nowego
przymierza,
która się za wielu
wylewa na odpuszczenie
grzechów. Ale powiadam
wam: Nie będę pił
odtąd z tego owocu
winorośli aż do owego
dnia, gdy go będę pił
z wami na nowo w
Królestwie Ojca mego.
A
gdy odśpiewali hymn,
wyszli ku Górze
Oliwnej” (Mt
26:26-30). Ze
względu na postępujący
brak sił ostatnio
Anatol modlił się
siedząc. Tym razem
jednak ukląkł i w
długiej modlitwie
rozmawiał
ze swoim Zbawicielem.
Gdy po modlitwie oboje
zeszli do kuchni, on
przy stole zupełnie
opadł z sił. Próby
żony, by jakoś mu
pomóc,
nie powiodły się.
Pogotowie i pomoc
lekarza także okazały
się
nieskuteczne.
Przeżywszy 81 lat brat
Anatol zakończył swoją
ziemską wędrówkę.
Anatol
Sacała urodził
17.11.1933 w
Muratynie. Jego ojciec
Szymon w końcu
lat 20. ubiegłego
wieku założył tam zbór
Kościoła
Chrystusowego i przez
65 lat wiernie
posługiwał tej
społeczności.
Anatol wyrastał w
atmosferze miłości do
Boga i Jego Słowa oraz
służby Kościołowi.
Jego dzieciństwo i
lata młodzieńcze
przypadły na trudny
czas w historii
naszego kraju. We
wschodniej
części województwa
lubelskiego na
wydarzenia związane z
działaniami wielkich
armii II wojny
światowej nakładały
się
napięcia etniczne
pomiędzy ludnością
polską i ukraińską.
Jeszcze w latach
powojennych w okolicy
Muratyna działały
partyzantki obu nacji,
które odróżniały
katolicyzm rzymski od
prawosławia, ale
ewangeliczni
chrześcijanie byli dla
nich czymś
nieznanym, a przez to
podejrzanym. Dla
każdej ze stron tego
konfliktu wspólnota w
Muratynie była czymś
obcym, a więc obiektem
do prześladowań. Wieś
została spalona,
niektórzy mieszkańcy
zginęli. Niektórzy
szukali schronienia w
pobliskich
miasteczkach,
ale Sacałowie
pozostali na miejscu i
nadal głosili
Ewangelię
każdemu, niezależnie
od przynależności i
sympatii
narodowościowych. Gdy
sytuacja w powojennej
Polsce nieco się
uspokoiła i wydawało
się, że życie powraca
do normy, w nocy z 19
na 20 września 1950
roku, wielu przywódców
ewangelicznych
Kościołów zostało
aresztowanych przez
Urząd Bezpieczeństwa.
W
więzieniu znalazł się
także ojciec Anatola.
Po powrocie do domu
Szymon Sacała nie
żywił nienawiści do
swoich prześladowców.
Wiernie służył ludziom
głosząc Ewangelię.
Wierność Bogu
rodziców zaowocowała w
życiu Anatola.
Zapragnął, tak jak oni
służyć Chrystusowi. W
1963 roku chrzest
wiary w rzece Huczwie
przyjął
z rąk prezbitera Pawła
Bajeńskiego. W tym
samym roku
ożenił się z Niną
Kondratiuk. Przeżyli
razem 51 lat,
wychowali
czterech synów i
doczekali się czterech
synowych oraz
dziewięcioro
wnuków, a nawet żony
jednego z wnuków.
Wszyscy wiernie służą
Chrystusowi. Anatol
przez wiele lat
pomagał w służbie
duszpasterskiej
swojemu ojcu
Szymonowi. 12 kwietnia
1987 roku został
ordynowany przez
prezbitera Henryka
Sacewicza na na
pastora i
kontynuował w
Muratynie dzieło,
które zapoczątkował
jego ojciec.
W
ostatnich latach
przemiany w naszym
kraju sprawiły, że
młodzi
ludzie poszukiwali
swojego miejsca do
życia w miastach. Wieś
się
wyludniała. Również
wspólnota Kościoła
Chrystusowego w
Muratynie powoli
topniała. Jednak brat
Anatol wiernie pełnił
służbę duszpasterską
niezależnie od
okoliczności, przez
dwadzieścia siedem
lat, do końca swoich
dni.
Uroczystość
pogrzebowa odbyła się
7 stycznia w
miejscowej kaplicy.
Oprócz
rodziny i bliskich
licznie przybyli
bracia i siostry w
Chrystusie z
okolicznych
ewangelicznych
Kościołów, z którymi
wspólnota w
Muratynie utrzymywała
bliskie relacje.
Przybyli bracia i
siostry z
Kościoła
Ewangelicznych
Chrześcijan w Zamościu
z pastorem Piotrem
Filipkiem oraz w
Hrubieszowie z
pastorem Markiem Pyrą.
Uroczystość
poprowadził pastor
Andrzej Rumak z
Kościoła
Zielonoświątkowego w
Tomaszowie Lubelskim.
Słowem Bożym usłużył
pastor Konstanty
Jakoniuk z Kościoła
Chrystusowego w
Bielsku Podlaskim.
List
kondolencyjny od Rady
Krajowej Kościoła
Chrystusowego odczytał
pastor Aleksander
Żegunia z Siemiatycz.
Siostra
Halina Telicka z
Zamościa napisała: Choć
społeczność w
Muratynie jest
nieliczna, domów
przy drodze coraz
więcej pustych, w
całej okolicy coraz
ciszej, to jednak w
kaplicy corocznie
głośno
obchodzono Święto
Żniw, na które
zapraszani byli
mieszkańcy i
goście z różnych
stron. 7 stycznia
znowu zgromadziliśmy
się w
kaplicy, by pożegnać
wspaniałego
człowieka, pastora,
brata,
wujka, dziadka,
sąsiada, wysłuchać
historii Jego życia.
Potem
pożegnaliśmy Go na
oddalonym o trzy
kilometry
cmentarzu...
Staliśmy
przy pokrytej stertą
kwiatów mogile,
śpiewaliśmy ostatnią
pieśń
"Z szybkością wiatru
czas przemija".
Cieszę
się, że tak wielu
ludzi mogło usłyszeć
o Bożej łasce.
Żegnaliśmy Muratyn.
Pozostało ich tam
troje: siostra
Mamczurowa,
siostra Sacałowa i
brat Popko. Dokoła
smutno i cicho. Ale
nasza
nadzieja w
Chrystusie. On
przecież do swoich
uczniów powiedział:
„Idę przygotować
wam miejsce" (J
14: 2-3) - dla
tych, którzy Mu
ufają.■
Copyright
©
Słowo i Życie 2015
|

|
|