Nina i Bronisław
Hury
Od
redakcji
Zamieszanie
wokół wyborów
samorządowych
uzmysławia, że żyjemy
w
cywilizacji wyboru.
Jesteśmy do tego tak
przywiązani, że jeśli
coś pójdzie nie po
naszej myśli, gotowi
jesteśmy brać sprawy w
swoje ręce, hołdując
zasadzie: „Sąd sądem,
a sprawiedliwość
musi być po naszej
stronie”. Nie zawsze
tak było i nie
wszędzie
teraz tak jest. Nawet
w Europie przez wieki
człowiek żył jak
przesądził los: Kto
się urodził księciem,
księciem umierał, a
kto urodził się
żebrakiem, umierał
żebrakiem. To
dotyczyło
również przekonań
religijnych. Znalazło
to dobitny wyraz w
postanowieniach pokoju
augsburskiego z 1555
roku, nieco
zmodyfikowanego w 1648
roku układem
westfalskim,
ustalającym
porządek polityczny po
wojnie
trzydziestoletniej:
„Czyj kraj, tego
religia”. Nie takie
jednak jest przesłanie
Biblii.
Grzech
pojawił się na świecie
dlatego, że Pan Bóg
dał człowiekowi
wybór. W Bożym Prawie,
przekazanym Izraelowi
przez Mojżesza, co i
rusz czytamy: „Jeśli
ktoś chce...”. A
Jozue, po wejściu do
Ziemi Obiecanej, w
taki oto sposób
zachęcał izraelski lud
do
pójścia za Panem: „Oddajcie
tedy Panu zbożną
cześć i służcie Mu
szczerze i
wiernie: usuńcie
bogów, którym
służyli wasi
ojcowie za Rzeką i
w Egipcie, a
służcie Panu. A
jeśliby się wam
wydawało, że źle
jest służyć
Panu, to
wybierzcie
sobie
dzisiaj, komu
będziecie służyć:
czy bogom, którym
służyli wasi
ojcowie, gdy byli
za Rzeką, czy też
bogom amorejskim,
w których
ziemi teraz
mieszkacie. Lecz
ja i dom mój
służyć będziemy
Panu”
(Joz 24:14-15). Choć
więc Europa od
szesnastu stuleci
czerpała z
przesłania Biblii,
stare przekonania
wciąż pokutowały i o
religii
poddanych decydowały
przekonania władcy.
Dziś
chrześcijańska z nazwy
Europa
skomercjalizowała
chrześcijańskie
przejawy życia, a to
co się
skomercjalizować nie
daje, wypiera z
publicznego obiegu.
Póki jednak tej części
świata całkowicie nie
przejmie w posiadanie
wojujący ateizm albo
radykalny islam,
możemy
się cieszyć wolnością
i prawem wyboru
świętowania lub
nieświętowania
chrześcijańskich
świąt. W naszym
chrześcijańskim
ogródku możemy nawet
się spierać, co w tej
materii jest biblijne,
a co nie jest. W
obliczu zbliżających
się Świąt Bożego
Narodzenia dobrze jest
sobie uświadomić, że
tę wolność
zawdzięczamy właśnie
przyjściu na świat
Bożego Syna w
człowieczej postaci.
Ewangeliczne nauczanie
kładzie nacisk na
wolność od grzechu i
wiecznych jego
konsekwencji, a więc
na wolność wewnętrzną,
osobistą. Ta osobista
wolność w
europejskiej
zbiorowości i
cywilizacji Zachodu
zaowocowała
odchodzeniem od
utartych dróg
przeszłych pokoleń i
przekonania, że
życiem człowieka
rządzi los. Stanowiono
coraz lepsze prawa
poszerzające sferę
wolności i dające
wybór w wielu
dziedzinach
życia, jak to dziś
widzimy. Nie zawsze
tak jednak musi być i
najpewniej nie zawsze
tak będzie.
Zbliżają
się święta Bożego
Narodzenia i chciałoby
się tradycyjnie
nawiązać do tych
wzniosłych i miłych
treści, wnoszących w
nasze
życie pokój i
nadzieję. Co naprawdę
świętujemy? Póki co,
to
nasz wybór. Póki co,
polska nazwa tych
świąt wskazuje na ich
sedno, choć dla wielu
nie ma ono znaczenia.
Ale w wielu już
krajach
– w trosce o
„nieobrażanie” uczuć
religijnych islamistów
–
nie wolno już nawet w
nazwie nawiązywać do
przyjścia na świat
Jezusa Chrystusa, ani
eksponować żadnych
tradycyjnie
chrześcijańskich
symboli, związanych z
tymi świętami. To też
element wojny,
wypowiedzianej
cywilizacji
judeo-chrześcijańskiej.
Docierające
do nas wieści z
różnych stron świata,
a i to, co dzieje się
dokoła nas, każe
spoglądać na
rzeczywistość nie
tylko z
perspektywy naszej
zewnętrznej wolności.
Ta bowiem dla wielu
chrześcijan na świecie
jest całkowicie obca.
Gdyby nie ich wolność
w Chrystusie, żyliby
bez nadziei. W
Europie ewidentnie
kończy
się czas wolności
religijnej dla
chrześcijan –
czytamy w
artykule „Wojna
światów”. Niewątpliwie
przywiązaliśmy się
do życia doczesnego.
Lubimy kupować,
odpoczywać, osiągać
cele.
Sytuacja chrześcijan
w Iraku czy Syrii
pokazuje nam z całą
dobitnością, że
„niczego na świat
nie przynieśliśmy,
dlatego
też niczego wynieść
nie możemy” (1 Tm
6:7). Dlatego musimy
się
oduczać patrzenia
jedynie na „tu i
teraz”, na korzyść
tego, co
jest „tam i
wiecznie”. Mamy
nadzieję, że lektura
tego
numeru „Słowa i Życia”
pomoże nam patrzeć we
właściwym
kierunku.■
Copyright
©
Słowo i Życie 2014
|

|
|