nr 1/2011



Nina i Bronisław Hury

Od redakcji

Trzęsienie ziemi z epicentrum pod dnem Pacyfiku w pobliżu wschodniego wybrzeża Japonii i wywołane nim tsunami napełniło trwogą cały świat. Europę niepokoi wrzenie, które zaczęło się w Tunezji, a teraz ogarnia północną Afrykę i budzi niepokój w krajach Bliskiego Wschodu. Nie ma obaw, że to samo grozi Europie. Europa boi się raczej fali emigrantów. Na początku marca pierwszych nielegalnych emigrantów z Tunezji, Egiptu i Libii zatrzymano na paryskim dworcu kolejowym. Przybyli prawdopodobnie z Włoch i tam, zgodnie z europejskim prawem, zostaną wydaleni. Ale co mają z nimi zrobić Włosi? Libia w ogniu wojny domowej, a w pozostałych krajach sytuacja co najmniej niestabilna. Dla emigrantów, uznanych za przebywających tu legalnie, Europa przygotowała obozy przejściowe. Panujące tam warunki urągają naszym standardom bytowania, ale dla uchodźców i tak są lepsze niż te, jakie mieli u siebie. Autorytarni władcy trzymali swoich poddanych twardą ręką i poszukiwanie lepszego bytu przez lata było dla nich tylko marzeniem. Teraz, gdy dyktatorzy upadli albo utracili kontrolę nad swoim ludem, ucieczka z kraju stała się łatwiejsza. Tego właśnie boi się Europa, a jej przywódcy głowią się, jak tę falę uchodźców powstrzymać. Najlepiej byłoby zapewnić im pracę i perspektywę poprawy warunków życia tam gdzie są, a wtedy nikt nie chciałby wyjeżdżać w nieznane. Póki co jednak do marnych warunków bytowania doszło zagrożenie życia, a otwarte granice zachęcają do ucieczki. Europa przychylnie przypatruje się wyzwoleńczemu wrzeniu, ale z niepokojem śledzi rozwój sytuacji. Poza Iranem cały Bliski Wschód i północ Afryki to kraje arabskie, a religią dominującą i przeważnie też państwową jest islam. System społeczny opiera się na rodzinnych wspólnotach klanowych, a demokracja wcale nie oznacza tam wolności dla każdego. Gdyby chodziło tylko o poprawę bytu tych ludzi Europa nie byłaby tak nieufna. Głównym zagrożeniem ze strony emigrantów jest nieuchronny napór islamu. A islamowi obce są tak cenione w Europie wartości i wolności. Znawcy problemu wiedzą, że jedynie chrześcijaństwo jest właściwą odpowiedzią na islamskie zagrożenie, ale poprawność polityczna nie pozwala o tym głośno mówić. Europejskie wartości i wolności wyrastają bowiem z judeochrześcijańskiej myśli. Niektórzy z tych, co tak je sobie cenią, także chrześcijan chętnie by się pozbyli. Nie dlatego, że im w jakikolwiek sposób chrześcijanie zagrażają, lecz dlatego, że głoszą biblijne prawdy, a te obnażają grzech. Chętnie użyliby chrześcijan przeciw muzułmanom, ale o swoim grzechu słuchać nie chcą. Muzułmanów natomiast nie można inaczej przekonać do chrześcijańskiej prawdy jak przez okazanie im miłości. Ale na to z nazwy chrześcijańska Europa gotowa nie jest i koło się zamyka.

I będą znaki na słońcu, księżycu i na gwiazdach, a na ziemi lęk bezradnych narodów, gdy zahuczy morze i fale” (Łk 21,25) – te słowa Jezusa Chrystusa w kontekście japońskiego tsunami są bardzo na czasie. Wśród nawału budzących trwogę wiadomości jest i Dobra Nowina. I tylko ona owocuje pokojem, który przewyższa wszelki rozum. I to jest główny temat tego numeru. Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, choć miało miejsce prawie 2000 lat temu, jest wciąż równie aktualne jak najnowsze doniesienia z Japonii czy z Libii. Tylko waga tych zdarzeń jest niewspółmierna. Choć bowiem w Japonii zginęły tysiące ludzi, straty trudno dziś oszacować, skutki awarii elektrowni jądrowych jeszcze niewiadome, choć wrzenie w islamskich krajach wciąż się rozszerza, za kilka miesięcy czy lat przestanie się o nich mówić. A śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa pozostanie najważniejszym wydarzeniem w historii. Proroctwa biblijne będą się wypełniać. Ewangelia wciąż będzie głoszona i wciąż zmieniać będzie życie każdego, kto zechce ją przyjąć: Polaka, Araba, Japończyka... Zmieniać tu i na całą wieczność.

Copyright © Słowo i Życie 2011