O s t r ó d a   C a m p

Urszula Woynowska

Spotkanie po latach

Kocham moją duchową rodzinę. Kocham braci i siostry bez względu na ich charakter czy usposobienie. Kocham ich ze względu na mojego umiłowanego Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Kocham Ostródę, bo tutaj Pan powołał mnie do służby uwielbiania Go pieśnią. Właśnie w Ostródzie, w dniach 28-31 sierpnia 2007 roku w Ośrodku Katechetyczno-Misyjnym Wspólnoty Kościołów Chrystusowych „Ostróda Camp” miałam przywilej przebywać z tymi, którzy dla mnie stanowią historię Kościoła. Były to dni szczególne – pod hasłem „Pokolenie Wiecznie Młodych” zjechali się tu uczestnicy i organizatorzy obozów młodzieżowych, organizowanych przez nasz Kościół.

Zjazd był skrupulatnie przygotowany przez organizatorów: Danutę Ryżyk, Jerzego Bajeńskiego, Alicję i Lonka Lewczuków oraz Marię i Konstantego Jakoniuków. Tych samych, którzy onegdaj organizowali obozy, zwane wówczas kursami biblijno-umuzykalniającymi.

Uczestnicy zjeżdżali się sukcesywnie z różnych stron Polski i z zagranicy, z bliska i z daleka. Niektórzy byli od pierwszego wieczoru, inni wpadli dosłownie na jeden dzień. Przekrój wiekowy uczestników zjazdu był spory, od 40- do 80-latków. Najstarszą uczestniczką była seniorka rodu Chojnackich, która w tym roku świętowała swoje 85. urodziny.

Kaplica-stodoła tętniła wspomnieniami. Najpierw trzeba było się przedstawić, nie zawsze łatwo było się przecież rozpoznać. Wieczorne pokazy slajdów przywoływały obrazy sprzed lat, na których uczestnicy odnajdowali siebie w młodości i dawnych przyjaciół, swoje pierwsze „miłości”. Nie brakowało ochotników do – jak mawiał George - „wspominek”, opowiadających o osobistych przeżyciach z tamtych lat, pierwszych krokach w wierze. U niejednego słuchającego pojawiała się łezka w oku, a gromkie salwy śmiechu wybuchały raz po raz.

Były modlitwy i pieśni śpiewane głównie z pamięci, choć na sali było kilka Śpiewników Pielgrzyma, Jednej Pieśni czy Słońca Promieni. Były krótkie przesłania biblijne i modlitwy dziękczynne za powołanych już do wieczności, którzy wryli się głęboko w pamięć uczestników zjazdu. Przekazywano pozdrowienia od tych, co bardzo chcieli, ale nie mogli przyjechać. Przynosiliśmy przed Boże oblicze tych, którym choroba uniemożliwiła przyjazd.

Przybyło sporo par małżeńskich. Kilka z nich w tym roku ma swoje okrągłe jubileusze. Wśród nich Ala i Lonek Lewczukowie, obchodzący złote gody. Im i innym parom śpiewaliśmy „Sto lat” i „Niechaj piękność Jezusa się w tobie lśni” oraz modliliśmy się o Boże dla nich błogosławieństwo.

Było ognisko i kiełbaski, zwane spotkaniem sąsiadów, bo zaproszono na nie również. okolicznych mieszkańców. Wśród wspomnień tego wieczoru dominował letni obóz w schronisku na Stecówce w 1969 roku, na którym pewnego wieczoru pojawił się niezapowiedziany gość - nieznany nam jeszcze wówczas kardynał Karol Wojtyła. Przebywał na urlopie w pobliskim kościółku, dokąd dolatywało obozowe śpiewanie. Przyszedł więc zobaczyć, co to za młodzież. Przywołując tamto wydarzenie zaśpiewaliśmy „Barkę”. Choć było zimno, nawet bardzo zimno, nikt nie odchodził, co najwyżej przesiadał się bliżej ogniska. W skupieniu wysłuchaliśmy „Golgoty”, śpiewanej przez Halinę Kudzin – autorkę tej pięknej i znanej pieśni. A potem słuchaliśmy pastora Kazimierza Barczuka, m.in. wspominającego swoje nawrócenie na obozie w Wapienicy. Niewątpliwie dziesiątki, a raczej setki osób ma podobne przeżycia związane z Ostródą, gdzie nawróciło się wielu uczestników obozów.

Zjechało ponad sześćdziesiąt osób. Powitał nas historyczny namiot, ten sam który gromadził uczestników pierwszego obozu w Szeszyłach. Nieco sfatygowany, ale – jak na swoje 41 lat - całkiem niczego sobie. Na jego tle, ubrani w okolicznościowe czerwone koszulki, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie.

Ostatniego wieczoru mieliśmy bankiet. Stoły nakryte białymi obrusami, zapalone świece, kolorowe półmiski z pysznymi przysmakami - wszystko pieczołowicie przygotowane przez sympatyczne panie kucharki. Radosny nastrój, żarty, śmiech, niekończące się rozmowy i wspomnienia. I znowu mnóstwo wspólnego śpiewu, z pamięci. Ale były też chwile zadumy. Wiele lat minęło od pierwszego obozu w Szeszyłach w 1966 roku. Całkiem spora jest lista tych, których już nie ma wśród żyjących na ziemi, zarówno uczestników jak i organizatorów obozów. W skupieniu słuchaliśmy ich nazwisk.

Duże wrażenie wywarł na mnie moment, gdy rozdano kartki z nieznanymi mi pieśniami, proponując chóralny śpiew. Na środek sali wyszli ci, co znali te pieśni i bez żadnej próby pięknie odśpiewali dwie pieśni z podziałem na cztery głosy. To nie tylko „pokolenie wiecznie młodych”, ale również bardzo rozśpiewanych.

Mnie również poproszono o zaśpiewanie dwóch pieśni. Wzruszenie pozwoliło mi zaśpiewać tylko jedną pieśń-modlitwę: „Naucz mnie, Panie, modlić się dziś”.

Uwieńczeniem wieczoru było rozważanie Bożego Słowa, prowadzone przez pastora Andrzeja Bajeńskiego – prezbitera naczelnego WKCh.

Następnego dnia, po kolejnej porcji „wspominek” i smakowitym obiedzie, z sercami przepełnionymi odświeżonymi wspomnieniami, z wielkim żalem, ale i z nadzieją na rychłe kolejne spotkanie, rozjechaliśmy się do swoich domów.

Czułam się wielce ubogacona spotkaniem tych, którzy od swojej młodości trzymają się jedynej nadziei, skały zbawienia, Pana Jezusa Chrystusa. Nawróciłam się zaledwie parę lat temu, a tyle wzruszeń przeżyłam. Wyobrażam sobie, jakie emocje towarzyszyły tym, którzy spotkali się w Ostródzie po ponad trzydziestu latach. Wielu napomykało o kolejnym zjeździe...

Do zobaczenia, kochana rodzino. Nie zapomnę chwil z Wami spędzonych. Do zobaczenia, kochana Ostródo.

Copyright © Słowo i Życie 2007
Słowo i Życie - strona główna