numer 2/2004


Nina i Bronisław Hury

Otwarcie nowej kaplicy w Sandomierzu

Na blokowisku wokół sandomierskiej elektrociepłowni uwagę przyciąga spadzisty dach z czerwoną dachówką. Budynek o nietypowej architekturze. Wszystko nowe, zadbane, choć nie całkiem wykończone. Tynk pewnie będzie jeszcze pomalowany, grunt wyrównany i obsiany trawą. Ale chodniki wokół już wyłożone kolorową kostką. Wnętrze przestronne, jasne, urządzone z powściągliwym klasycznym smakiem. Kaplica na co najmniej 150 miejsc, baptysterium, zaplecze administracyjne i kuchenne, sale katechetyczne. Piętro nad kaplicą czeka jeszcze na swoją kolej, uzbrojone technicznie – wystarczy postawić ściany i wyposażyć.

Niedziela, 23 maja 2004 roku - oficjalne otwarcie nowej kaplicy. Przybyli miejscowi: z Sandomierza, Tarnobrzega, Staszowa, Ostrowca Świętokrzyskiego, Stalowej Woli... Zjechało wielu gości z kraju i z zagranicy. Zgromadzili się, by wspólnie wielbić Boga i dziękować Bogu za Jego błogosławieństwo i zaopatrzenie, dedykować Mu nowy dom modlitwy i prosić o Jego błogosławieństwo i prowadzenie, by zwiastowana tu Ewangelia mogła dotrzeć do wielu mieszkańców Sandomierza, ku Bożej chwale.

Na początek wspólne wielbienie Boga muzyką i śpiewem. Zespół uwielbiający porywa zgromadzonych do radosnego śpiewu. Brzmią znane refreny, pełne uwielbienia i chwały dla Pana.

Pastor zboru Adam Byra przedstawia siebie i swoją żonę Olę. Mówi, kim są i co robią w Sandomierzu. Wzruszona Ola przypomina pieśń „Boża miłość jest jako słońce”, którą przed laty śpiewali na śródziemnomorskich plażach. Tam zaczęło się ich nowe życie. Nawiązuje do tamtego początku, bo nowa kaplica jest teraz nowym etapem dla ich społeczności. Melodii towarzyszą słowa greckie, angielskie, a potem polskie i niemieckie. Sala dołącza do tego lubianego refrenu - każdy w swoim języku. Różnorodne słowa, ta sama treść - o Bożej miłości, „która zawsze i wszędzie nam lśni”...

Chwila wspomnień

Opowieść ilustrowana wyświetlanymi zdjęciami. Cofamy się do lat 80. Na ekranie pojawia się twarz młodego blondyna: dredy i dzikie spojrzenie. Sala wybucha śmiechem. Tak wyglądał Adam Byra – zbuntowany młody człowiek na emigracji w Grecji. Był tam z Olą – wtedy swoją dziewczyną. Nie zamierzali wracać do Polski. Pewnego dnia na greckiej plaży spotkali małżeństwo misjonarzy z Niemiec. Nie chcieli mieć nić wspólnego z religią, ale zadziwiło ich to, co mówili o Bogu. A najbardziej przemówiło do nich świadectwo ich życia. Zaczęli poznawać Biblię. Bóg odmienił ich serca i umysły...

Po dwóch latach wrócili do rodzinnego Sandomierza. Pierwszym człowiekiem, któremu opowiadali o Chrystusie był Leszek Szuba. - Razem z kolegą przychodził do nas i słuchał Ewangelii. Nie byłem dobrym przykładem i nie miał czego się ode mnie uczyć, ale słowa Ewangelii dotarły do niego – wspominał Adam. Podobnie było z innymi. Grupa osób, znających Chrystusa jako osobistego Zbawiciela, powoli stawała się coraz liczniejsza. Doświadczali radości przebywania razem, której bez Chrystusa zaznać nie sposób. Podejmowali wiele akcji, które ich integrowały i pokazywały na zewnątrz, kim dla nich jest Jezus. Świadczyli o Chrystusie w różnych miejscach i na różne sposoby. Gościli wielu wspaniałych ludzi, którzy pomagali im we wzroście duchowym. Misjonarz Kurt Kula przez półtora roku przyjeżdżał co tydzień i nauczał Słowa Bożego. Ken i Becky Dunkerly, misjonarze z USA, przez dwa i pół roku mieszkali w Sandomierzu, głosząc Słowo Boże i nauczając. Grono wierzących w Sandomierzu wzrastało liczebnie i dojrzewało duchowo. Chrzty odbywały się w basenach, jeziorach i rzekach. Zgromadzali się w domach prywatnych i wynajmowanych salach.

W 1995 roku nawiązali kontakt z Chrześcijańska Społecznością w Warszawie i przyłączyli się do Kościoła Zborów Chrystusowych jako stacja misyjna warszawskiego zboru.

Własny obiekt

W miarę wzrostu liczebnego i poszerzania sfer służby paląca stała się potrzeba własnego miejsca zgromadzeń. Budynek przy ul. Maciejowskiego nabyli w roku 1998. Była to płaska, zaniedbana bryła, budowla nie skończona i nigdy nie wykorzystywana, pełna nieczystości. Ściany pokryte pleśnią i graffiti, przeciekający dach. Ale byli przekonani, że to miejsce jest dla nich. Wcześniej pytali Pana Boga i po czterech miesiącach modlitw, choć kasa była zupełnie pusta, byli zgodni, że to jest Bożą wolą. Bóg o wszystko się zatroszczył i wkrótce rozpoczęli prace porządkowe i przygotowawcze do przebudowy. Ale pojawiły się trudności administracyjne – cztery lata sporów z lokalnymi władzami i zabiegania o pozwolenia i dokumenty. Nie obyło się bez rozprawy sądowej przed NSA. Wreszcie w roku 2002 roboty budowlane ruszyły. Rozebrali dach i zbędne ściany. Przebudowa przerastała ich możliwości. Pomoc nadeszła z Warszawy, Niemiec i USA. Współwyznawcy z kraju i z zagranicy pomagali nie tylko finansowo. Przyjechało kilka grup roboczych, by pracować przy budowie. Opłacali swoją podróż, finansowali pobyt i kupowali materiały budowlane do swoich prac. Budowa z krótszymi i dłuższymi przerwami trwała dwa lata. Był to okres próby wiary i oczekiwania na Bożą pomoc. Etapy, dni i konkretne działania poprzedzone modlitwami. A Bóg był wierny i posyłał swoje zaopatrzenie we właściwym czasie.

Wdzięczni Bogu i ludziom

Otwarcie nowej kaplicy to dobra okazja, by wyrazić wdzięczność Bogu i ludziom, których On używał w odpowiedzi na modlitwy. Pastor Adam Byra i starsi zboru wznieśli dziękczynną modlitwę za dotychczasowe błogosławieństwo i prosili o dalsze prowadzenie. Następnie słowa wdzięczności skierowane zostały do tych, którzy w różnorodny sposób wspierali Chrześcijańską Społeczność w Sandomierzu, a byli obecni na uroczystości. Wśród nich była Beverly Dooris z synem Andrew. Wraz z kilkuosobową grupą z Christian and Missionary Alliance w Poughkeepsie przyjechała do Sandomierza ze względu na Floyda – swojego męża. Floyd Dooris na zawsze pozostanie w pamięci społeczności sandomierskiej, choć znali go zaledwie kilka dni. Prawie dokładnie rok wcześniej, gdy pracował tu wraz z grupą ze swojego Kościoła, uległ wypadkowi i zmarł po kilku godzinach w szpitalu. Tamtego dnia prowadził poranną modlitwę. Mówił, że jest pojednany z Bogiem, że Chrystus jest dla niego wszystkim. Często mówił o niebie i tęsknił za nim... – To był bardzo trudny dla nas czas – ze łzami w oczach mówił pastor Byra - ale nieporównanie trudniejsze było to dla jego żony i synów...

W miejscu, gdzie Floyd spadł z rusztowania, umieszczono tablicę: Pamięci Floyda Doorisa, naszego ukochanego brata w Chrystusie, obywatela USA, który w tym miejscu 28 maja 2003 stracił swoje życie służąc Bogu. Wyryto na niej również życiowe motto Floyda: Najważniejszym celem człowieka jest oddawanie chwały Bogu i nieustanne radowanie się Nim”. Odsłoniła ją Beverly, kierując do zebranych wzruszające słowa refleksji...

Boże Słowo i modlitwa

Usługując Słowem Bożym pastor W. Andrzej Bajeński nawiązał do słów z Listu do Hebrajczyków 3,1-6: Jezus Chrystus jest centrum naszego życia, naszych nabożeństw i naszego chrześcijaństwa. W Jego imieniu wciąż głoszona jest Ewangelia i w Jego imieniu chrzczone są kolejne osoby. Tak odbywa się budowanie duchowej budowli, jaką jest Kościół Jezusa Chrystusa, czego przykładem jest powstanie Chrześcijańskiej Społeczności w Sandomierzu i ta uroczystość... Dobrze jest mieć miejsce zgromadzeń, ale najważniejsze, byśmy oddawali cześć Bogu w duchu i w prawdzie... Najbardziej ewangeliczne wspólnoty kościelne nie mają gwarancji chroniącej je przed zesztywnieniem, skostnieniem i w konsekwencji staniem się jedynie religijną organizacją. Kościół Jezusa ma być duchową oazą i bardziej przypominać  przedszkole, szkołę lub izbę położniczą, niż muzeum czy pomnik architektury...

Ta kaplica z wielu względów jest szczególna. Najpierw miały tu być urządzenia techniczne, potem szwalnia, a jest dom modlitwy,  dom zwiastowania Ewangelii... Dla Boga jest to szczególne miejsce - miejsce zgromadzeń Jego ludu. Dziś będziemy modlić się o to, aby gwar życia nigdy  nie ustał w tym miejscu...

Do modlitwy poświęcenia kaplicy pastor Bajeński zaprosił starszych zboru oraz przedstawicieli gości. W modlitwach po polsku, niemiecku i angielsku dziękowano Bogu za Jego prowadzenie, błogosławieństwo i wszelkie zaopatrzenie, jakim obdarzał sandomierską wspólnotę, a w szczególności za własną nową siedzibę. Proszono też o Boże prowadzenie i Jego mądrość, aby ten dom zborowy był dobrze wykorzystany do niesienia ludziom Ewangelii, pełen ludzi oddanych Jezusowi Chrystusowi i otwartych na tych, którzy są w potrzebie.

A potem jeszcze ogłoszenia, kolekta i znowu wspólny śpiew. Po części oficjalnej rozstawiono w kaplicy stoły. Pojawiły się na nich pyszne sałatki, wędliny, ciasta, herbata, kawa, zimne napoje. Czas na strawę dla ciała i ciąg dalszy społeczności. We wspaniałej radosnej i bardzo serdecznej atmosferze można było się posilić, porozmawiać, podyskutować. To prawda, „Boża miłość jest jako słońce”...

N. i B. Hury


Copyright © Słowo i Życie 2004
Słowo i  Życie - strona główna