numer 2/2004


W. Andrzej Bajeński

Na progu Eurolandu


Dzień 1 maja ma szansę zrobić znacznie lepszą karierę niż dotychczasowe Święto Pracy. Data 1 maja 2004 roku - bez względu na to, co przyniesie przyszłość - przejdzie do historii naszego kraju i kontynentu. Polska oraz dziewięć krajów dawnego bloku wschodniego staje się częścią Unii Europejskiej, wielkiej wspólnoty narodów Europy. To wielka chwila oraz wielkie wyzwanie i dla nas, i dla Unii.

Unia Europejska, dzięki przystąpieniu Polski, staje się znacznie większa i jeszcze bardziej zróżnicowana. Nasze przyłączenie obniża w UE średni dochód na jednego mieszkańca i odczuwalnie pogarsza stan jej dróg. Za to UE zyskuje chłonny rynek zbytu, no i znacząco rośnie jej krzywa religijności.

Dla Polski to przede wszystkim szansa na przypływ funduszy strukturalnych oraz możliwość „przytulenia się” do cywilizacji Zachodu. Dla Polaków to również wyzwanie do nauki życia we wspólnocie znacznie bardziej zróżnicowanej pod względem kulturowym, językowym, religijnym i narodowościowym.

„Stara” i „młoda” Europa

Cywilizacyjne i gospodarcze dysproporcje pomiędzy „starą” (zachodnią) i „młodą” (centralną) Europą są znaczące. „Stara” Europa jest trochę jak wystrojona, dystyngowana, bogata, starsza dama. „Młoda” przypomina bardziej przaśną dziewuchę. Jest bardziej spracowana, gorzej ubrana, nie zna tylu języków i przyzwyczajona jest do większego bałaganu w obejściu. Ale, co ważne, bardzo szybko się uczy.

Nasze przyłączenie do Unii Europejskiej można przyrównać do zaślubin przaśnego Słowianina ze starszą damą dworu. Widać gołym okiem, że raczej nie jest to małżeństwo z miłości, lecz z jakiegoś wyrachowania. Obie strony przeliczyły wszystko, co się przeliczyć dało, i wyrachowały sobie, że im się taki związek opłaci. Polacy patrząc na wiekową damę widzą głównie jej materialną zasobność i tego przede wszystkim pożądają. A trzeba przyznać, że niewiele jest w świecie dam tak zasobnych jak Europa. Europa zaś, patrząc na Polskę, widzi szansę urządzenia po swojemu kolejnego kawałka świata. Wie też dobrze, jak bardzo pomocne mogą być dla niej chłonne rynki zbytu i nowe ręce do pracy. Na ten związek jesteśmy po prostu skazani.

Powabna Ameryka

Nic nie pomogą sympatie i tęskne zerkanie w kierunku młodszej o całe wieki Ameryki. Wielu Polakom amerykańska piękność bardziej odpowiada niż Europa. Pani Ameryka kocha wolność i jest nam bardzo przyjazna, a w dodatku nie jest taka sztywna i dystyngowana. Ponadto znana jest z dobrego i hojnego serca oraz z lojalności. Co ważne, można na nią liczyć w chwilach zagrożenia. Na interesach zna się jak mało kto, a silna jest za dziesięciu. Problem polega na tym, że Ameryka jest aż za oceanem i nie bardzo chce się z kimkolwiek żenić.

„Stara” Europa zna uczucia Polaków i wie, że nie będzie przez nas kochana tak, jak „młodziutka” Ameryka. Ale co ma zrobić? Może co najwyżej postraszyć lub urządzić czasem scenę zazdrości. Kto wie, może kiedyś i w tym związku zrodzi się miłość?

Samo- czy współ-

Wchodząc do wspólnoty krajów europejskich musimy nauczyć się kilku rzeczy. Jednym z trudniejszych zadań będzie nauka zastępowania, cieszącej się w narodzie coraz większą popularnością, skłonności do samoobrony na myślenie wspólnotowe. Przejście od prymitywnej filozofii samo- do myślenia w kategoriach współ- nigdy nie było łatwe.

Nauczyć się współistnienia, współdecydowania, współodpowiedzialności, współzamieszkiwania, współoddziaływania, współpracy, czy współzależności to niełatwa, ale bardzo opłacalna w życiu sztuka. Wie o tym każdy dojrzały członek każdej wspólnoty: małżeńskiej, kościelnej, mieszkaniowej, wspólnoty krajowej czy międzynarodowej.

Postawy i działania samoobronne, samozaspokajające, samowolne, samowystarczalne, samozadowolenia to bardziej instynktowne odruchy niż przejawy uformowanej ludzkiej duchowości. One zdają się być czymś naturalnym i powszechnym, ale ostatecznie prowadzą w niebezpieczną stronę samodestrukcji, a niepowstrzymane nawet do samozagłady.

Jak przejście z epoki socjalizmu do czasów Solidarności było w historii naszego narodu niewątpliwym postępem i osiągnięciem, tak zastąpienie prostego etosu Solidarności prymitywnym instynktem samoobrony jest przykrym i niebezpiecznym uwstecznieniem.

Współzależność

W życiu wspólnotowym nie wolno zapominać o współzależności wszystkich członków. Współzależność stanowi wyższy stopień zorganizowania jednostek niezależnych. Rozwój człowieka jako jednostki przebiega od całkowitej zależności, gdy człowiek na świat przychodzi, poprzez zdobywanie niezależności w procesie dorastania, aż po budowanie współzależności, gdy osobnik dorosły dojrzewa do tworzenia rzeczy większych niż sam może i potrafi.

Niezależność jest cenna i konieczna, ale to nie może być szczyt ludzkich marzeń. Tylko jednostki niezależne mogą tworzyć układy zdrowej współzależności. Jednostki niezależne potrafiące budować współzależność tworzą silne i wpływowe wspólnoty. Dobrze jest pamiętać, że stopniem wyższym od niezależności jest współzależność.

Bez rezygnacji z pewnej części niezależności na rzecz współzależności w biznesie - firmy nie osiągną wielkich rezultatów, w życiu rodzinnym - nie będzie szczęśliwych małżeństw i spełnionych rodzin, w życiu Kościoła - nie będzie zwartych i wpływowych wspólnot kościelnych, a w życiu społeczeństw - nie będzie ani spokoju, ani rozwoju, ani dobrobytu.

Pomyślność nasza i Europy

Przystąpienie do Unii Europejskiej daje przywileje i rodzi zobowiązania. Jednym z zobowiązań jest budowanie zdrowej współzależności z pozostałymi narodami Eurolandu. W budowaniu mądrego i zrównoważonego życia wspólnotowego pomocna jest stara łacińska maksyma, zaadoptowana również przez naszą wspólnotę kościelną: In necessariis unitas, in dubiis libertas, in omnibus caritas (w rzeczach niezbędnych – jedność, w kwestiach wątpliwych – wolność, we wszystkim – miłość). O, gdyby według takiej zasady dało się układać sprawy w Unii Europejskiej...

Nie wszystko musi się nam w Unii podobać, ale skoro z woli narodu jesteśmy w tym związku, musimy pamiętać, że nasze powodzenie zależy teraz od powodzenia całej wspólnoty. Jeśli nawet ktoś czuje się do Europy „uprowadzony”, to niechaj pamięta na słowa, jakie do uprowadzonych do niewoli babilońskiej Żydów wypowiedział Bóg ustami proroka Jeremiasza: „A starajcie się o pomyślność miasta, do którego skazałem was na wygnanie i módlcie się za nie do Pana, bo od jego pomyślności zależy wasza pomyślność” (Jer 29,7).

Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, od pomyślności Niemców, Anglików, Włochów i Czechów i Litwinów zależeć będzie pomyślność Polaków.

Sianie i zbieranie

Człowiek zbiera to, co sieje. Ta prawda ma zastosowanie nie tylko na roli i w ogrodzie. Ona ma zastosowanie również w życiu duchowym i wspólnotowym. Nie można siać pszenicy, a spodziewać się, że wyrośnie kapusta.

Z takich nasion jak: animozje, żale, myślenie roszczeniowe, pretensje, kombinowanie, przechytrzanie, zachłanność, zagarnianie do siebie, uchylanie się, bierność, obojętność, zawiść, rozpusta itp. nic dobrego wyrosnąć nie może.

Natomiast z tak sprawdzonego ziarna jak: pobożność, praworządność, solidarność, solidność, przedsiębiorczość, wolność, radość, pokój, szacunek, prawda, wytrwałość, dobroć wyrastają zdrowe i silne społeczeństwa.

Od nas samych, od naszego postępowania dzisiaj zależy, co będziemy żąć na unijnych polach za lat kilka. Lubię tę zasadę, gdyż przypomina mi, że oto dana mi została szansa decydowania o tym, co będę zbierać w bliższej i dalszej przyszłości.

Laicyzacja i religijność

Unia Europejska to teren starcia pomiędzy laickim a religijnym modelem życia. „Stara” Europa znacznie bardziej się zlaicyzowała, niż na przykład przeżywająca swoisty renesans religijności Polska. Tradycyjna religijność Europy (i katolicka, i protestancka) ma w sobie za mało pierwiastka Bożego, aby oprzeć się wszechogarniającej laicyzacji.

Obserwując trendy w religijności społeczeństw krajów UE, można sobie zadawać pytania: Ile czasu potrzeba do zlaicyzowania się społeczeństwa Polskiego? Czy Islamowi uda się zawładnąć społeczeństwami zlaicyzowanej Europy?

Nie ma wątpliwości, że czeka nas w UE wiele miłych chwil, ale i trudnych doświadczeń. Trzeba będzie się wiele nauczyć. Dla ludzi Chrystusa nie ma większego znaczenia, czy żyją w zlaicyzowanej Francji, czy w religijnej Polsce. Czy są bogaci, czy muszą się liczyć z każdym wydatkiem. Najważniejszym było, jest i pozostaje dochowanie wierności Chrystusowi. Tego jako Kościół zamierzamy się trzymać i to propagować w Eurolandzie. I oby takich Kościołów było jak najwięcej. Tak nam dopomóż Bóg.

20 kwietnia 2004


Copyright © Słowo i Życie 2004
Słowo i  Życie - strona główna