Victor Knowles
Twój pierwszy dzień w niebie
Przed chwilą jeszcze żyłeś i
czułeś się dobrze, i wtedy coś się stało. Może poślizgnąłeś się na schodach lub
zostałeś uderzony przez samochód albo miałeś atak serca. Albo po prostu
poszedłeś spać i nigdy się nie obudziłeś. W tej rzeczywistości, ma się
rozumieć...
Teraz jesteś gdzieś indziej.
I jest to coś innego. Wprawdzie jesteś tutaj, ale trudno ci to opisać. Nie
martw się. Bóg mówił, że tak to miało być: „Czego oko nie widziało i ucho nie
słyszało, i co do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy
go miłują” (1 Kor 2,9).
----------------------------------------
To Twój pierwszy dzień w Niebie! Niebo – święte miejsce
zamieszkiwania Boga. Wszystkie pieśni o Niebie, które kiedyś śpiewałeś, teraz
się spełniają. Wszystkie biblijne wersety o Niebie teraz stają się realne.
Niebo już nie jest dłużej ani teorią, ani teologią. Bertrand Russel i setki
innych sceptyków mylili się –
kompletnie mylili się. Charles Spurgeon i miliony innych wierzących mieli rację
– absolutną rację. Astronomowie mówią nam, że od granicy wszechświata dzieli
nas 10 miliardów lat świetlnych.
Światło podróżuje z prędkością 300 tys. km na sekundę. To oznacza, że trzeba 10
miliardów lat, by dostać się na skraj naszego wszechświata. A ty momentalnie, w
okamgnieniu przybywasz tu w asyście aniołów. Żegnaj świecie, żegnaj!
I teraz jesteś tam - tu - w Niebie. „Niebo to najwspanialsze
z miejsc” - mógłbyś zaśpiewać tę pieśń, ale nie pamiętasz melodii, bo „stare
rzeczy przeminęły”. Teraz wiesz, co miał na myśli Marcin Luter, gdy mówił, że
nie oddałby nawet chwili w Niebie za wszystkie radości i bogactwa świata, nawet
gdyby miały one trwać przez miliony lat.
Nie było żadnego Świętego Piotra przy złotej bramie i steku
głupich pytań, czy zasłużyłeś na wejście do Nieba. Usłyszałeś te słowa
powitania: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, odziedziczcie Królestwo,
przygotowane dla was od założenia świata” (Mt 25,34). Po prostu „drzwi były
otwarte” (Obj 4,1) i przestąpiłeś niebiański próg. Jesteś tutaj, bo twoje imię
jest zapisane w księdze żywota Baranka (Łk 10,20; Obj. 21,27). Jesteś tutaj, bo
twoje grzechy zostały zmyte krwią Baranka (Obj 5,9; 7,14; 22:14). Jesteś tu po
nagrodę, która – jak Jezus obiecał – oczekuje cię w Niebie (Mt 5,12; Łk 6,23).
Jesteś tutaj, bo byłeś „wierny aż do śmierci” i „korona żywota” należy teraz do
ciebie (Obj 2,10). Ile gwiazd jest na niej?
Jeremy Taylor (1613-1667) powiedział: „Wiara jest dla
chrześcijanina fundamentem, nadzieja kotwicą, śmierć przystanią, Chrystus
pilotem, a Niebo jego ojczyzną”. Niebo jest znacznie lepszą ojczyzną. Wszyscy
ci, którzy żyli wiarą, zdążali „do lepszej, to jest do niebieskiej” ojczyzny
(Hbr 11,16). Oni są tutaj, tak jak i ty. Bohaterowie wiary: Abraham, Izaak,
Jakub. Jezus powiedział, że zasiądziesz z nimi pewnego dnia i właśnie to robisz
(Mt 8,11). Trzej patriarchowie „żyją i czują się dobrze”, tak jak ty, ponieważ
„Bóg nie jest Bogiem umarłych, ale żywych” (Mt 22,32).
Ale nie Abrahama, Izaaka i Jakuba zobaczyłeś najpierw w
niebie pierwszego dnia. Jak obiecał Jezus, widziałeś Boga (Mt 5,8; Obj 22,4).
Wypatrywałeś oblicza Bożego i żyłeś, by opowiadać o Nim. I jest to prawdziwe,
bardzo prawdziwe, że w Jego obecności jest pełnia radości i rozkoszy bez końca
(Ps 16,11). Stanąłeś również „twarzą w twarz” z Jezusem – twoim Zbawicielem.
Niewidoma poetka Fanny Crosby mówiła, że rozpozna Go po śladach gwoździ na Jego
rękach. Widziałeś Go jako „Baranka jakby zabitego” (Obj 5,6). Wśród wielkiego
tłumu, którego nikt nie mógł zliczyć, odkupionych „z każdego narodu i ze wszystkich
plemion, i ludów, i języków”, stojących przed tronem i przed Barankiem z
palmami w swych rękach, odzianych w szaty białe, śpiewałeś donośnym głosem (nie
było tam nikogo, kto by milczał albo śpiewał bez zapału): „Zbawienie jest u
Boga naszego, który siedzi na tronie, i u Baranka” (Obj 7,9-10). Nigdy przedtem
tak nie śpiewałeś.
Niebo – przygotowane miejsce
Wszystko stało się tak szybko. Nie masz zawrotów głowy? Bo
ja tak. Cofnijmy się trochę. Wiemy, że Niebo jest rzeczywiste, bo Jezus
powiedział: „W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym
wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce” (J 14,2). Niebo to przygotowane
miejsce. T.M. Williams w swojej książce „ From Eden to Eternity” (College
Press, 1977) stwierdza: „Możesz oczekiwać, że kiedy przybędziesz do nieba,
będziesz się czuł doskonale, jak w domu. Będziesz miał wrażenie, że wszystko
zostało zaprojektowane specjalnie dla Ciebie – według twojego gustu, jakby ktoś
czytał w twoich myślach, zaprojektował i zbudował pałac, o którym zawsze
marzyłeś, a potem dał ci go w prezencie urodzinowym”. A więc, po pierwsze,
dostałeś zaprojektowany z myślą o tobie pałac. Od lat był zarezerwowany dla
ciebie (1P 1,4). Pomyśl, co to znaczy dla milionów wierzących, którzy nigdy nie
mieli domu!
Do czego służy dom?
Do ucztowania, podejmowania
gości, relaksu, odpoczywania. Co robisz
w pierwszej kolejności, gdy po długiej podróży znajdziesz się w hotelu?
Strząsasz z nóg buty i padasz na łóżko. W Niebie będziemy odpoczywać po swoich
pracach (Obj 14,13). Obietnica odpocznienia jest powtórzona w Liście do
Hebrajczyków (Hbr 4,3; 9-11). Ale odpoczynek to nie wszystko, co będziesz robić
pierwszego dnia w Niebie.
Szesnaście razy w Księdze Objawienia wspomniana jest
świątynia w Niebie. Świątynia, w której służysz Bogu we dnie i w nocy (Obj
7,15) – od dnia twojego przybycia. Ale po co ja ci to mówię? Teraz już to
wiesz! Wiesz nawet to, że Skrzynia Przymierza, poszukiwana na ziemi przez tak
wielu ludzi, jest przechowywana w Bożej świątyni w Niebie – w komplecie z
błyskawicami, grzmotami, trzęsieniem ziemi i wielkim gradem (Obj 11,19).
Hollywood niech się chowa! A tą świątynią w świętym mieście, Nowym Jeruzalem,
jest właściwie Pan Bóg Wszechmogący i sam Baranek (Obj 21,22).
G. Hobbs Jr stwierdza: „Jeśli komuś nie sprawia radości
wielbienie i służenie Panu, bez wątpienia nie będzie dla niego miejsca w
niebie”. Ale ty od momentu przybycia czujesz, że jesteś w domu. Niebo jest
miejscem doskonałego czczenia Boga. Słychać głosy wielu aniołów. I każde
stworzenie na niebie i na ziemi, i pod ziemią, i w morzu donośnym głosem wielbi
Boga (Obj 5, 11-13). Twoja własna toga chórzysty jest biała, wybielona we krwi
Baranka, i dołączasz do niezliczonego tłumu w uwielbieniu i czci dla Baranka
(Obj 7,9-17).
Uwielbienie brzmi jak głos licznego tłumu, jak szum wielu
wód, jak huk
potężnych grzmotów (Obj 19, 1-6). To jeden wielki, potężny,
piękny, obfity głos.
Spotkałeś mnóstwo ludzi tego
pierwszego dnia w Niebie. W Niebie nie nosi się identyfikatorów. Po prostu
rozpoznajesz twarze i imiona, tak jak uczniowie rozpoznali Eliasza i Mojżesz na
Górze Przemienienia, chociaż ci dwaj prorocy żyli wiele lat przed nimi (Łk
9,28-33). Jak wielu starożytnych patriarchów, zostałeś „przyłączony do przodków
swoich” (1 M 25, 8 i17). Ależ to był zjazd rodzinny! Szczęśliwe spotkanie z
tymi, których kochałeś, a którzy „umarli w Panu”. Dawni przyjaciele, z którymi
razem pracowałeś dla Chrystusa. Rzeczywiście, jest tu cała Boża rodzina (Ef
3,14). Ci, co umierali pełni pokoju w Chrystusie – i jako męczennicy ze względu
na Chrystusa – o nich zawsze mówiło się jako o będących w Niebie (Obj 6,9-11;
14, 1-5; 15,1-4). Czułeś taką pokorę, respekt i podziw, gdy witali cię w twoim
nowym domu.
Niebiańskie skarby i
radości
Jedną z największych
radości, jakich doświadczyłeś, było pierwsze spotkanie z tymi, którzy są twoim
„skarbem” w Niebie. Teraz rozumiesz, dlaczego Jezus powiedział: „Nie gromadźcie
sobie skarbów na ziemi... Ale gromadźcie sobie skarby w niebie... Albowiem
gdzie jest skarb twój, tam będzie i serce twoje” (Mt 6,19-21). Przyjaciele,
pozyskani dzięki naszym materialnym darom, będą witać nas w naszym domu w
Niebie (Łk 16,9). Czyż nie jesteś teraz szczęśliwy, że łożyłeś tak obficie i
hojnie na misję i ewangelizację świata? A teraz te dusze, które zostały zdobyte
dla Chrystusa dzięki twemu dawaniu, zapraszają cię, byś wszedł do wiecznych
przybytków.
Wielki ewangelista Wiliam
Biederwolf powiedział kiedyś: „Niebo byłoby zaledwie nieboskłonem, jeśli
bylibyśmy w stanie je opisać”. Być może najlepszym opisem Nieba jest to, co Jan
widział i zapisał w ostatnich dwóch rozdziałach księgi Objawienia. Wiesz, że te
rzeczy są prawdziwe, no nie? Oto już pierwszego dnia w Niebie mieszkanie Boga
stało się twoim mieszkaniem – sam Bóg stał się twoim Bogiem. Osobiście otarł
twoje łzy. Zapewnił cię, że nie będzie już dłużej śmierci ani smutku, ani
płaczu, ani bólu (Obj 21,3-4). I tak jest, nieprawdaż? W Niebie nie ma domów
żałobnych ani cmentarzy. Nie ma szpitali ani pogotowia ratunkowego. Nie ma
nowych biuletynów obwieszczających wojnę, choroby, głód. Nie ma rozbitych domów
ani bolesnych rozwodów. To wszystko przeminęło.
Być może
anioł pokazał ci to, co pokazywał Janowi – rzekę wody żywej, czystą jak
kryształ, wypływającą z tronu Boga (Obj 22,1). Po obu stronach rzeki widziałeś
drzewo żywota. Może zauważyłeś, że to cudowne drzewo wydaje dwanaście rodzajów
owocu. I każdego miesiąca jest nowy plon! Mam nadzieję, że odnotowałeś coś
jeszcze bardziej zadziwiającego: „liście drzewa służą do uzdrawiania narodów”
(Obj 22,2). To mój najbardziej ulubiony werset z całej księgi. Oczyma wyobraźni
mogę widzieć cierpiących z tych narodów, które odwiedzałem podczas mojego
życia, przychodzących do tego drzewa. Niekończące się szeregi, rozciągające się
jak okiem sięgnąć. Mogę widzieć łagodne dłonie kładące uzdrawiające liście na
ślepe oczy, rozpalone czoła, głuche uszy, rozszczepione podniebienia, złamane
kończyny, niewydolne serca, wykrzywione ciała, chrome stopy... I wtedy
zobaczyłeś cud, prawda? Nie ma już więcej grzechu. Nie ma żadnych chorób. Nie ma
już smutku. Przekleństwo zostało zdjęte. Wreszcie widzą Jego twarz – Tego, którego przez całe życie błagali o litość.
Jego imię nagle pojawia się na ich czołach. Noc pierzcha natychmiast.
Rozżarzona światłość emanuje od Boga. I oni, wraz z tobą, będą panować na
zawsze, wiecznie. Thomas Moore miał rację. „Nie ma takiego smutku na ziemi,
którego Niebo nie mogłoby ukoić”.
-------------------------------------------------
Moja
pierwsza podróż samolotem była przerażającym
doświadczeniem. Odrzut przy starcie wcisnął mnie w fotel. Oderwanie się
od ziemi zaparło mi dech w piersiach. Cierpię na lęk wysokości i szybki rzut
okiem przez okno na znikającą w dole ziemię nie pomógł mojej kruszącej się
pewności siebie. Po drodze zaliczyliśmy turbulencję. Ale im bliżej byliśmy celu
podróży, Los Angeles, tym bardziej stawałem się zrelaksowany. Wiedziałem, że
mój ojciec czeka tam, by powitać mnie na lotnisku. To sprawiało, że sprawa
warta była zachodu.Do Los Angeles jest mnóstwo połączeń. Ale tylko jedna droga
prowadzi do Nieba. Jezus powiedział: „Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt
nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (J 14,6). Za nic w świecie nie
przegap tego. ■
Victor Knowles
[Tłum. z angielskiego
N. Hury]
Autor jest
założycielem i dyrektorem POEM (Peace on Earth Ministries), Joplin, Mo, USA.