![]() numer 4/2002 Copyright
© Słowo
i Życie 2002 Sprzeczności w Ewangeliach? Jezus nie pozostawił po sobie żadnej księgi, podobnie jak Sokrates.
Nauki Sokratesa znamy wyłącznie z pism jego uczniów, którzy przekazali różne,
przeczące sobie wizerunki tego filozofa. Mimo to nikt ich nie kwestionuje. Krytyczni teolodzy powątpiewają jednak w treść Ewangelii, ze względu
na prawdziwe czy domniemane różnice między nimi. Historycy nie kwestionują historyczności wydarzenia tylko dlatego,
że starożytni pisarze, tacy jak Liwiusz czy Polibiusz, różnią się w jego
opisie, tak jak czasem Mateusz czy Łukasz. Doświadczony sędzia, policjant
czy agent ubezpieczeniowy wie, że zeznanie kilku osób będzie różnić się w
szczegółach, mimo że widzieli to samo i są rzetelnymi, uczciwymi świadkami.
Od świadków nie oczekuje się stuprocentowej zgodności, ponieważ percepcja
każdego człowieka jest inna.1 W tytule każdej Ewangelii, obok imienia autora, znajdziemy przyimek
„według”, co podkreśla, że jest jedna Ewangelia, ale w czterech ujęciach.
Każda opisuje Jezusa w sposób prawdziwy, żadna w pełny. Tak jak fotografia
odzwierciedla wiernie tylko jedno ujęcie człowieka, zaś dobry portret ukazuje
jego charakter i osobowość, tak Ewangelie nie są fotografiami Jezusa, lecz
portretem. Mateusz ukazuje Jezusa jako Króla, który wypełnia mesjańskie zapowiedzi,
Marek jako cierpiącego Sługę Bożego, Łukasz jako Przyjaciela i Zbawiciela
grzeszników, Jan jako Syna Bożego, który przyszedł, aby objawić Boga Ojca. Indywidualności ewangelistów oraz potrzeby środowisk, do których
kierowali swe słowa, rzucają wiele światła na różnice między nimi, które
często przytacza się na dowód braku natchnienia Ewangelii. Inaczej pisał
Mateusz do Judejczyków, inaczej Łukasz do Greków, a jeszcze inaczej Marek
do Rzymian. Dlatego, gdy Mateusz przytacza słowa Jezusa w sprawie rozwodu
(Mt l9,9), mówi tylko o mężczyźnie odprawiającym żonę, gdyż w żydowskiej
kulturze rozwód był wyłączną prerogatywą mężczyzn. Ewangelia wg Marka natomiast
odnosi słowa Jezusa do mężczyzn i kobiet (Mk 10,11-12), gdyż w Rzymie o rozwód
mogły się ubiegać obie strony. Zauważmy, że obaj ewangeliści przedstawili
prawdę wygłoszoną przez Jezusa, ale każdy z nich odniósł ją do środowiska
odbiorców jego Ewangelii. Zamiast więc doszukiwać się chronologicznej harmonii wydarzeń opisanych
w Ewangeliach lub też oczekiwać, że ewangeliści cytować będą Jezusa słowo
w słowo, lepiej porównać je ze sobą. Pozwoli to dojrzeć zbieżności i różnice
między nimi. Zobaczymy wtedy, że ich autorzy niekiedy streszczali lub poszerzali,
pomijali lub uwypuklali czyny i nauki Jezusa, aby podkreślić zamierzony sens
lub skuteczniej trafić do mentalności środowiska, które było adresatem. Nie przypadkiem, gdy Tacjan w II wieku próbował zharmonizować cztery
Ewangelie, jego dzieło Diatessaron, nie cieszyło się zbytnią popularnością.
Pierwsze pokolenia chrześcijan rozumiały, że Ewangelie nie są biografią Jezusa.
Nie są też tylko wyrazem wiary wczesnego Kościoła, jak sądzili sceptycy.
Zawierają oba te elementy. Ewangeliści byli nie tylko kronikarzami życia
Jezusa, ale i pisarzami, którzy pod natchnieniem Ducha Świętego dokonali
selekcji spośród ogromu nauk i wydarzeń z życia Jezusa. I bynajmniej się
z tym nie kryli (J 21,25; Łk 1,2-3). Inny podobny przykład: według Łukasza Jezus powiedział: „Jeśli kto
przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki... nie może
być moim uczniem” (Łk 14,26); a według Mateusza: „Kto kocha ojca lub matkę
bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37). Na pierwszy rzut oka
Mateusz stonował wypowiedź Jezusa, ale znajomość języków semickich pozwala
wyjaśnić, że słowa „miłość” i „nienawiść” używane były przez Hebrajczyków
w podobnym znaczeniu, jak nasze: „lubię” i „nie lubię” (Rdz 29,30-31; Pwt
21,15-17), dlatego tę wypowiedź Jezusa można było oddać na oba sposoby. Zacznijmy od pory tego niedzielnego poranka, kiedy kobiety udały
się do grobu, aby namaścić ciało Jezusa. Czy była jeszcze noc czy już wczesny
poranek, gdy Maria przybyła do grobu? Niewiasty, które miały dokonać namaszczenia,
mieszkały w różnych miejscach. Maria Magdalena pochodziła, jak się wydaje,
z Betanii, a więc miała przed sobą 2 km drogi. Jeśli umówiła się z nimi przy
grobie o świcie, to musiała wyjść z domu, gdy jeszcze było ciemno, jak napisał
Jan, zwłaszcza że użył czasownika, który może znaczyć „przychodzi”, „idzie”
lub „udaje się”. Tak więc podany przez niego czas - „gdy jeszcze było ciemno”
- odnosił się raczej do jej wyjścia z domu i podróży, niż do przybycia na
miejsce (J 20,l). Czy Maria była sama, jak mogłoby się wydawać z lektury Ewangelii
wg Jana? Wygląda na to, że Maria wybrała się w drogę z „drugą Marią”, dlatego
u Mateusza czytamy: „O świcie pierwszego dnia tygodnia, przyszła Maria Magdalena
i druga Maria, aby obejrzeć grób” (Mt 28,l). Czy przyszły razem do grobu,
tego nie wiemy, ale jeśli nie, to owa „druga Maria” mogła pójść po maści
przygotowane przez nie przed sabatem (Łk 23,56) albo po wonności zakupione
w sobotę wieczorem (Mk 16, l) i przyjść z nimi w towarzystwie innych niewiast,
gdyż czytamy, że „wczesnym rankiem, przyszły do grobu, niosąc wonności, które
przygotowały” (Łk 24,l). Czy w pustym grobie Jezusa był jeden anioł czy dwóch? Prawdziwa
sprzeczność istniałaby, gdyby Mateusz napisał, że nie było dwóch aniołów.
Pisząc, że był jeden, nie zaprzeczył Łukaszowi czy Janowi, którzy wymienili
dwóch, gdyż w dwóch zawiera się także jeden. Innymi słowy, skoro było dwóch
aniołów, to musiał być także i jeden. Apostoł Jan koncentruje się w swym sprawozdaniu na Marii Magdalenie,
ale nie znaczy to, że zaprzecza pozostałym ewangelistom. Napisał, że Maria
widząc odwalony kamień, od razu pobiegła po Piotra i Jana mówiąc: „Wzięli
Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położyli” (J 20,2). Użyta przez nią liczba
mnoga („nie wiemy”) potwierdza obecność innych kobiet przy grobie, a więc
zgadza się z relacjami pozostałych ewangelistów. Po odejściu Marii Magdaleny niewiasty zajrzały do grobu i zdjął
je strach (Mk 16,6-7). Ujrzały aniołów w ludzkiej postaci (Łk 24,4-7), od
których otrzymały polecenie, aby przywołać apostołów, co też uczyniły (Mt
28,5-8; Łk 24,9-10). Marek napisał, że uciekły od grobu „i nic nikomu nie
mówiły, bo się bały” (Mk l6,8). Sprzeczność ta może być pozorna. Kobiety
były przejęte bojaźnią, o czym wspomina nie tylko Marek, ale podczas gdy
on na tym kończy, to Mateusz i Łukasz podają, że niewiasty poszły przywołać
apostołów. Po takim przeżyciu potrzebowały nieco czasu, aby ochłonąć, zanim
poszły i opowiedziały o wszystkim apostołom (Mt 28,8; Łk 24,10; J 20,18). Piotr i Jan, powiadomieni przez Marię Magdalenę, szybko pobiegli
do grobu (J 20, 4), co potwierdza Łukasz (Łk 24,12), po czym powrócili „do
domu” (J 20,10). Maria przyszła za nimi, ale pozostała przy pustym grobie
płacząc. Kiedy zajrzała do środka zobaczyła dwóch aniołów w ludzkiej postaci,
co potwierdza relacja Marka i Łukasza (Łk 24,4; Mk 16,5). Maria musiała być zapłakana lub mieć opuszczoną głowę, bo początkowo
wzięła stojącego w pobliżu Jezusa za ogrodnika, mówiąc: „Panie! Jeśli ty
go wziąłeś, powiedz mi, gdzie go położyłeś, a ja go wezmę” (J 20,15). Wystarczyło
słowo Jezusa „Mario”, aby Go rozpoznała: „A ona obróciwszy się powiedziała
do Niego po hebrajsku: Rabbuni, to znaczy Nauczycielu!” (J 20,16). Wtedy
i Maria poszła, aby oznajmić wszystkim uczniom, że widziała zmartwychwstałego
Pana (J 20,18). Nieścisłości a wiarygodność ALFRED J. PALLA |
![]() |