Słowo i Życie - strona główna
numer 4/2002

Copyright © Słowo i Życie 2002

Koniec roku

Znów minął kolejny rok... Pytanie: „jaki był?” jest retoryczne. Te same problemy i zmartwienia (no, może było ich więcej), trochę krótkich radości, małych przyjemności. A na świecie? Kolejne potężne burze i nawałnice. Kolejne dramaty: począwszy od tych osobistych, poprzez rodzinne, lokalne, krajowe, na ogólnoświatowych skończywszy. Między nimi, jak grudki złota w piasku pustynnym, parę pomyślnych, optymistycznych wieści. Bilans na pewno ujemny - więcej tych niepożądanych.

Nie należy się temu dziwić. Pan Jezus już na początku nowej ery powiedział, że rzeczywistość przy końcu czasów będzie trudniejsza, gorsza. A tak naprawdę - powiedział o wiele więcej: będzie straszna! I dlatego ten, kto pokłada nadzieję w tym doczesnym życiu i doczesnym świecie, jest po prostu głupcem. Wielu jednak łudzi się, że człowiek dokona jakiegoś przełomu, że potrafi zapanować nad coraz gorszą sytuacją. Ludzie chcą mieć nadzieję! Tylko szukają jej nie tam, gdzie należy. Stąd bierze się niespotykany wcześniej nawrót do wróżbiarstwa, okultyzmu i temu podobnych praktyk.

A my, ewangeliczni chrześcijanie? Czy możemy z przekonaniem w sercu powtórzyć  za Mędrcem (Kazn 2,11): „Wszystko to jest marnością i gonitwą za wiatrem”? A jeśli tak, czy z większą gorliwością zabiegamy o to, co wieczne? Ile czasu poświęcamy tej sprawie? Czy przybyło w naszym ogrodzie owoców (Ga 5,22-23), których oczekuje nasz Ogrodnik? Czy mamy więcej cierpliwości, uprzejmości, łagodności? Czy jest widoczna poprawa, jeśli chodzi o naszą wierność wobec Boga, miłość, dobroć? Czy wyraźniej widać w nas Chrystusa (Rz 13,14)? W tym kontekście pytanie: „Jaki był ten rok?” przestaje być retoryczne.

Miniony rok był kolejnym etapem naszej wędrówki do Domu Ojca. Do naszego domu! Przed nami następny odcinek. Chociaż nie tak podniosły i nie tak oczekiwany, jak przełom tysiącleci, ale jednak nowy rok! Nie wiemy, czy Pan Bóg nie zakończy go, zanim  przyjdzie nam zerwać ostatnią kartkę z nowego kalendarza.

Jeśli nie wyszliśmy jeszcze radykalnie z tego świata (2 Ko 6,14-17), niechybnie wiele razy zabraknie nam sił, by unieść brzemię pesymizmu, niepokoju i przeróżnych presji, jakie będzie wywierał szatan, świat i... człowiek. Mimo szczerych chęci, nie ma słów pocieszenia dla tych, którzy chcą trwać w świecie i z nim wiążą swoje nadzieje... Natomiast wspaniałe słowa pocieszenia mamy dla tych, którzy należą do Jezusa Chrystusa. Chociaż będziemy żyć w tym świecie, chociaż będziemy świadkami wszystkich wydarzeń, jakie nastąpią, to nie będą one w stanie zabrać nam pokoju Bożego! Nie zabiorą nam radości zbawienia, nie zniszczą naszej wiary, nie oddzielą nas od miłości Chrystusa (Rz 8,38-39).

Przypomnijmy wspaniałe dary, jakie mamy od naszego Boga – również na Rok Pański 2003: Duch Święty, Słowo Boże, społeczność świętych, modlitwa, miłość, nadzieja, radość, pokój i... długo by jeszcze można wyliczać. A przede wszystkim Jego Umiłowany Syn – Pan Jezus Chrystus, przez którego i w którym jest wszystko! Niech te dary nam towarzyszą. Niech radują nasze serca i zajmują nasze myśli. Wtedy będziemy spokojnie zasypiać, a ciężary tego świata nie będą spędzać snu z naszych oczu. Wtedy będziemy się budzić z nową nadzieją i siłą, gdy inni będą „omdlewać z trwogi” (Łk 21,26).

Całe narody pilnie poszukują iskierki nadziei na pokój w świecie. Z ogromną nadzieją wypatruje się wieści o wynalezieniu leku na raka, AIDS, choroby układu krążenia... W  napięciu oczekuje się rozwiązania kwestii terroryzmu, ludobójstwa, głodu. Jak na razie przypomina to próżnię, patrzenie w nicość.

Czy mamy żyć w tym samym napięciu? Czy może mamy się całkiem wyłączyć z myślenia? Na pewno nie! Może powinniśmy myśleć nawet intensywniej niż inni. O czym? Prawdopodobnie podobny problem mieli kiedyś wierzący w Filippi. Otrzymali wtedy list z zaleceniem: „Wreszcie, bracia, myślcie tylko o tym, co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały” (Flp 4,8). Chwała Panu Bogu, że tyle jest dobrych rzeczy, o których możemy myśleć!

Nie musimy patrzeć na pustynię tego świata! Nie musimy patrzeć na ruiny, zgliszcza, na morze niepokoju i strachu. Patrzmy na naszą nadzieję, na nasz cel, na „Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary naszej” (Hbr 12,2). Podnośmy oczy do góry, oczekując realizacji najwspanialszej obietnicy: „Przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli” (J 14,3). Nikt z nas nie wie, ile kartek z kalendarza 2003 pozwoli mu Pan Bóg zerwać. Jednak ta refleksja nie powinna napełniać nas strachem i niepewnością, lecz nadzieją na to, co najpiękniejsze i najdroższe.

Czego oczekujemy na progu Nowego Roku?
Zajrzyjmy na chwilę do Nieba, by zobaczyć, czym Ono żyje i czego oczekuje: „A Duch i oblubienica mówią: Przyjdź! A ten, kto słyszy, niech powie: Przyjdź!” (Obj 22,17). „Amen, przyjdź, Panie Jezu!” (Obj 22,20).

Ten rok będzie – na ile pozwoli nam Bóg – kolejnym etapem naszej wędrówki do Domu Ojca. Do naszego domu! Życzę zwycięstwa i zdobycia nagrody w tym najważniejszym biegu. „Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli” (1 Ko 9,24).

WALDEMAR ŚWIĄTKOWSKI

Copyright © Słowo i Życie 2002

Słowo i Życie nr 4/2002