numer jesień 2001

Wspominając, żegnając, wyruszając


Kiedyś wielki misjonarz Europy, Apostoł Paweł, jedna z najpiękniejszych postaci biblijnych, wiedząc że będzie musiał rozstać się na zawsze z drogimi mu osobami, z ludźmi wśród których pracował, przywołał ich do siebie i tak oto do nich przemówił: 

"Wy wiecie od pierwszego dnia, gdy stanąłem w Azji, jak byłem przez cały czas z wami, jak służyłem Panu z całą pokorą wśród łez i doświadczeń, które na mnie przychodziły z powodu zasadzek Żydów, jak nie uchylałem się od zwiastowania wam wszystkiego, co pożyteczne, od nauczania was publicznie i po domach, wzywając zarówno Żydów, jak i Greków do upamiętania się przed Bogiem i do wiary w Pana naszego, Jezusa. I oto teraz, zniewolony przez Ducha, idę do Jerozolimy, nie wiedząc, co mnie tam spotka, prócz tego, o czym mnie Duch Święty w każdym mieście upewnia, że mnie czekają więzy i uciski. Lecz o życiu moim mówić nie warto i nie przywiązuję do niego wagi, bylebym tylko dokonał biegu mego i służby, którą przyjąłem od Pana Jezusa, żeby składać świadectwo o ewangelii łaski Bożej. A teraz oto wiem, że już nigdy nie będziecie oglądali oblicza mojego wy wszyscy, wśród których bywałem, głosząc Królestwo Boże. Dlatego oświadczam przed wami w dniu dzisiejszym, że nie jestem winien niczyjej krwi; nie uchylałem się bowiem od zwiastowania wam całej woli Bożej. 

Miejcie pieczę o samych siebie i o całą trzodę, wśród której was Duch Święty ustanowił biskupami, abyście paśli zbór Pański nabyty własną jego krwią. Ja wiem, że po odejściu moim wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając trzody, nawet spomiędzy was samych powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne, aby uczniów pociągnąć za sobą. Przeto czuwajcie, pamiętając, ze przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami napominać każdego z was. A teraz poruczam was Panu i słowu łaski jego, które ma moc zbudować i dać wam dziedzictwo między wszystkimi uświęconymi. Srebra ani złota, ani szaty niczyjej nie pożądałem. Sami wiecie, że te oto ręce służyły zaspokojeniu potrzeb moich i tych, którzy są ze mną. W tym wszystkim pokazałem wam, że tak pracując, należy wspierać słabych i pamiętać na słowa Pana Jezusa, który sam powiedział: Bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać aniżeli brać.

A to powiedziawszy, padł na kolana swoje wraz z nimi wszystkimi i modlił się.
I powstał płacz wielki wśród wszystkich, a rzucając się Pawłowi na szyję, całowali go,
bolejąc szczególnie nad słowem, które wypowiedział, że już nigdy nie będą oglądali jego oblicza. I odprowadzili go na statek" (Dz.Ap. 20,17-38).

Zapytacie, co łączy tamto wydarzenie z Konferencją 80-lecia Kościoła Chrystusowego w Polsce? Ten fragment Dziejów Apostolskich to przepiękny i bardzo pouczający przykład podsumowania i zamknięcia pewnego ważnego etapu, a nawet całej epoki, w życiu ówczesnego Kościoła. 

Wspominanie

Chrześcijanin nie powinien żyć wspomnieniami, ale są w życiu takie momenty, kiedy trzeba wspominać. W tych dniach też mieliśmy swój czas wspominania początków. Za nami wiele lat, wiele miejsc, wiele postaci. Apostoł Paweł swoje doświadczenia w służbie: "od pierwszego dnia, gdy stanąłem w Azji...  jak byłem... jak służyłem Panu... jak nie uchylałem się..." podsumowuje pięknym i skromnym wyznaniem: "Lecz o życiu moim mówić nie warto i nie przywiązuję do niego wagi, bylebym tylko dokonał biegu mego i służby, którą przyjąłem od Pana Jezusa, żeby składać świadectwo o ewangelii łaski Bożej". Apostoł nie delektował się sobą, nie wyliczał własnych dokonań, ale był człowiekiem skoncentrowanym na wypełnianiu swojej życiowej misji. Również w naszych wspomnieniach najważniejsze jest nie to, że my, ale to, że świadectwo o Panu Jezusie dotarło do wielu.

Już nigdy

"Wiem, że już nigdy" - gdy takie słowa padają z ust osób bliskich, współpracowników i przyjaciół brzmi to wręcz okrutnie. Reakcją słuchaczy Apostoła Pawła był smutek i płacz. "Bolejąc szczególnie nad słowem, które wypowiedział, że już nigdy", przyjaciele Pawła nie potrafili myśleć o niczym innym, uczucie smutku zawładnęło nimi bez reszty. W tym wszystkim, o czym mówił, dla nich najważniejsze stało się to, że już nigdy więcej...

No cóż, takie właśnie jest życie, wtedy i dzisiaj. Czujemy się emocjonalnie związani z miejscami pełnymi wspomnień, cieszymy się spotkaniem z osobami bliskimi, chętnie przywołujemy sprawy naprawdę nam drogie - trudno nie zapłakać na myśl, że musimy je pożegnać, że to już kres. Im więcej autentycznych związków i im są one silniejsze, tym większe ubolewanie nad ich kresem. Po odejściu Apostoła misja Kościoła trwała nadal, tyle tylko, że w Efezie Paweł Apostoł już nigdy się nie pojawił. Konferencja 80-lecia również nie jest zakończeniem służby, nie oznacza kresu Kościoła Chrystusowego, ale jest to zamknięcie pewnego etapu, a w zasadzie całej epoki. 

Jeżeli ludzie płaczą oglądając "Pożegnanie z Afryką", czemu nie mielibyśmy wzruszać się przy naszym "pożegnaniu  z Białostocczyzną"? Wiem, co mówię. To jest przecież nasze pożegnanie z bliską nam przeszłością. Ludzie lubią wspominać. Im jesteśmy starsi, tym bardziej żyjemy wspomnieniami. Nasza pamięć jest selektywna, wymazuje niektóre niemiłe wspomnienia. Izraelici w czasie wędrówki po pustyni z sentymentem wspominali nawet niewolę w Egipcie. 

Ruszyć w dalszą drogę

Nasze "pożegnanie z Białostocczyzną" nie oznacza zapomnienia, porzucenia, niepowracania, nieodwiedzania. Głosząc Chrystusa kolejnym pokoleniom Polaków, będziemy przy różnych okazjach wspominać, że to na Białostocczyźnie w latach dwudziestych XX wieku znajdowało się jedno z ważnych centrów ewangelizacji i misji chrześcijańskiej na ziemiach polskich.

Pożegnanie oznacza, że musimy wyruszyć w drogę. Osobiście nie lubię pożegnań, bo często w takich momentach się wzruszam. Wyjeżdżając na tę konferencję musiałem pożegnać swoją córkę, która tego samego dnia miała odlecieć daleko za granicę na kolejny rok studiów w szkole biblijnej. Było bardzo rano, wszedłem do jej pokoju; spała smacznie więc tylko popatrzyłem, po ojcowsku zapłakałem, pocałowałem i wyruszyłem w drogę.

Jako Kościół musimy iść tam, gdzie dziś żyją ludzie nie znający Ewangelii Chrystusowej. Jako wspólnota kościelna musimy iść przede wszystkim do miast, docierać do wielkich polskich metropolii, bo tam są ich miliony. Przed nami spora droga do przebycia: ze Starowsi do wielkich miast, od maleńkich grupek wspólnotowych do dużych struktur, z ubogich wiosek ku zasobnym społeczeństwom, od wierzeń ludowo-tradycyjnych do filozofii postmodernistycznych, od mentalności tubylczej do światowego obywatelstwa. Musimy, albo się zmarginalizujemy. W ciągu ostatnich 80 lat nasza przestrzeń życiowa bardzo nam się zglobalizowała. Planeta Ziemia stała się globalną wioską. A naszym wyzwaniem nie jest już Starowieś, ale "Nowa Wieś" - Ziemia.

Epoka ojców i dziadków, pionierów Kościoła Chrystusowego, czasy Konstantego Jaroszewicza, Jerzego Sacewicza, Bolesława Winnika, Pawła Bajeńskiego, Nikona Jakoniuka, Mikołaja Korniluka i wielu innych skończyły się i już nigdy nie powrócą. Możemy i powinniśmy je wspominać, cieszyć się nimi, ale to już historia. Epoka przedwojennych początków z sentymentalnym dziś przemierzaniem dziesiątków kilometrów piechotą, aby dotrzeć na nabożeństwo, podróżowaniem furmanką czy rowerem misyjnym, pełna bolesnych doświadczeń epoka powojenna z czasem odbudowy i zmaganiem się z wrogim systemem - to już przeszłość. Ta epoka minęła wraz z XX wiekiem.  

Chwil szczęśliwych nie da się i nie wolno na siłę zatrzymywać. Gdy się pojawiają, należy się nimi cieszyć, przytulić... i pozwolić ulecieć, z nadzieją, że za jakiś czas znowu się pojawią.

Nowy etap 

Jak Apostoł w Milecie, tak ja dzisiaj w Bielsku Podlaskim informuję wszystkich Was, drodzy Bracia i Siostry, "że już nigdy...",  już nigdy więcej nie będzie tak samo. Ogłaszam 80-letni okres służby Kościoła Chrystusowego w Polsce za zamknięty!

Odwracamy zapisane karty historii i zabieramy się do zapisywania następnych. Teraz trzeba nam zająć się nową epoką i umieć się w niej odnaleźć. Do listy dawnych bohaterów wiary trzeba dopisywać kolejne nazwiska sług Bożych. Trzeba nam podążać za liderami nowej generacji. Oni są może inni od tamtych, ale na pewno nie gorsi. Znam wielu z nich. Kochają Pana, wsłuchują się w głos Pisma Świętego, szkolą się. Dla Bożej sprawy wielu z nich pozostawiło kariery. Mają za sobą nie mniej ciężko przepracowanych dni i nie mniej nieprzespanych nocy. Są gotowi dla Chrystusa żyć, poświęcać się, znosić przeciwności. W naszych zborach mamy dziś sporo takich pastorów, starszych zboru, liderów oraz członków. To jest największy kapitał naszej wspólnoty kościelnej. Trzeba nam umieć pożegnać się z przeszłością, jakkolwiek jest ona słodka i droga. Rzeczy z przeszłości są piękne, ale nie trwają nieskończenie. Trzeba nam uczyć się śpiewać do nowych rytmów, myśleć po nowemu, tworzyć Kościół XXI wieku. 

Zgodnie z nauką Biblii, przed nami czasy wprawdzie coraz trudniejsze, ale też coraz piękniejsze. Apostołowie pisali, że czasy ostateczne będą coraz trudniejsze, ale  zapowiadali również epokę Królestwa Jezusa Chrystusa na ziemi, gdy wszyscy ludzie uznają, że On jest Panem. Najpiękniejsza epoka Kościoła jest wciąż jeszcze przed nami. Jak narzeczeni muszą opuścić rodzinny dom, aby połączyć się, tak i my musimy oderwać się od miłej, dobrze nam znanej "ojcowizny", jeżeli mamy dotrzeć do naszej "Ziemi Obiecanej". Mam nadzieję, że nie ma wśród nas nikogo, kto tak się zapatrzy w przeszłość, że nie potrafi cieszyć się teraźniejszością i przyszłością. Bóg twierdzi, że najlepsze jest jeszcze przed nami.

Kościół - wkład wielu pokoleń

Okresy historii nie konkurują ze sobą, one wynikają jedne z drugich  i nawzajem się uzupełniają. Kościół to dzieło Ducha Świętego i wielu pokoleń oddanych Bogu ludzi. Mam przywilej widzieć to na przykładzie naszej rodziny. Moi dziadkowie, Paweł i Aleksandra Bajeńscy, pochodzili z Białostocczyzny, gdzie  rozpoczynali swoją służbę Bogu. Do nich dołączyło pokolenie moich rodziców. Moja mama, wujek George, ciocia Danusia - całe ich życie obraca się wokół służenia Kościołowi. Potem przyszedł czas na moje pokolenie. Razem z moją żoną, siostrą Dorotą i jej mężem, najmłodszą siostrą Anią i jej mężem stanowimy trzecie pokolenie w służbie Bogu i Kościołowi. Ale to jeszcze nie koniec. W dalekiej Ameryce Bóg przygotowuje do służby nasze dzieci: Łukasza i Olę - następne pokolenie sług Jezusa Chrystusa. 

Gdy byliśmy w Starowsi i wspominaliśmy tam pionierów, a zwłaszcza pastora Konstantego Jaroszewicz, pomyślałem sobie, że nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby mój syn Łukasz, który za rok zakończy swoje amerykańskie studia, stał się kolejnym "Jaroszewiczem" dla Polski. Mówię tak nie tylko dlatego, że to mój syn, ale dlatego, że potrzebujemy kolejnych "Jaroszewiczów". Potrzebujemy Kościoła nowej generacji. Potrzebujemy liderów nowej generacji. Albo znajdą się następni, współcześni "Jaroszewicze", albo nie będzie znaczącego rozwoju Kościoła.

Paść zbór Pański

Liderom nowej generacji, prowadzącym Kościół w XXI wiek, chcę przypomnieć słowa pożegnalne Apostoła Pawła: "Miejcie pieczę o samych siebie i o całą trzodę, wśród której was Duch Święty ustanowił biskupami, abyście paśli zbór Pański nabyty własną jego krwią. Ja wiem, że po odejściu moim wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając trzody, nawet spomiędzy was samych powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne, aby uczniów pociągnąć za sobą". Słowa te kieruję przede wszystkim do współczesnych biskupów, pastorów i starszych: Miejcie pieczę przede wszystkim o siebie samych, bo inaczej nic z Was nie będzie, będziecie nieprzydatni Bogu i niepotrzebni ludziom. Następnie, miejcie pieczę o całą trzodę - bez oddanych pasterzy Kościół nie ostoi się.

Pastorzy, prezbiterzy, biskupi, liderzy pamiętajcie, że pasiecie "zbór Pański, nabyty własną Jego krwią". Jesteśmy zarządcami czegoś, co Właściciel nabył, płacąc własną krwią.
Jezus za swój Kościół zapłacił życiem, dlatego nic oprócz możliwie najlepszej służby nie może być Bogu i Kościołowi przez nas ofiarowane. Jeżeli chcesz ofiarować Bogu cokolwiek mniej niż najlepszą służbę pastoralną, to daj sobie spokój; z takim nastawieniem idź lepiej do biznesu, zajmij się innymi sprawami. Chrystus zapłacił za Kościół najwyższą cenę i tego oczekuje od nas. Powiedział kiedyś Piotrowi, a dziś mówi do nas: "Jeśli mnie miłujesz, paś owce moje". Nie musisz rozumieć wszystkiego, nie musisz wszystko potrafić, ale jeśli kochasz Jezusa - troszcz się o Jego owce.

Zagrożenia są realne - przyjdą od zewnątrz i pojawią się od wewnątrz. Czuwajcie i nie zmarnujcie mojej pracy - prosi Apostoł. Nie wolno nam marnować wysiłków poprzednich pokoleń. 

Poruczeni Panu i Słowu 

"A teraz - mówi na koniec Apostoł - poruczam Was Panu". Pan jest niezmienny na zmieniającym się przez wieki obrazie Kościoła. On był, jest i pozostaje taki sam. Świat się zmienia, my się zmieniamy, formy się zmieniają, a On pozostaje ten sam. "Poruczam Was Panu i słowu łaski Jego" - chcę podkreślić, że poruczeni jesteśmy słowu łaski, a nie słowu osądu, oskarżeń, potępienia. Ewangelia jest słowem łaski i dlatego ma moc budować i dać nam dziedzictwo wśród uświęconych.

Wszystkich nas zachęcam: Żyjmy dla Chrystusa tak, aby na 100-leciu Kościoła nie można było nas nie wspominać. Dajmy następnemu pokoleniu szansę wspominania nas z uznaniem. Zacznijmy dzisiaj robić to, co będzie zasługiwało na uznanie Boga i ludzi. A gdy Pan Kościoła powróci - wspomnieniom, podziękowaniom i radości nie będzie końca. Ale zanim Chrystus powróci, niech wielu jeszcze - dzięki nam - pozna, że Kościół to społeczność ludzi wiernych Bogu i przyjaznych ludziom. Takim Kościołem być pragniemy.

W. ANDRZEJ BAJEŃSKI
Kazanie wygłoszone 19.08.2001 r. w Bielsku Podlaskim na zakończenie Konferencji Jubileuszu 80-lecia KZCh. Oprac. N.H.
 

Copyright © Słowo i Życie 2001